[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które na pewno nie przeszłyby przez surowy regulamin klubu country. Jej opalone nogi były
niczego sobie. Ależ z niej ślicznotka, pomyślał.
Była również flirciarką. Mickey często widział, jak kokietowała nastolatków, a także
przyjaciół swoich rodziców. Miała swego rodzaju władzę, i delektowała się tym, co mogła dzięki
niej zrobić.
Ilekroć ją widział, przed oczami stawała mu scena, gdy po raz pierwszy ją zobaczył. Były to
szóste urodziny Madeleine Sloane, a przyjęcie odbywało się przy basenie klubu country. Joss już
wtedy, o dziwo, emanowała seksualnością. Sześciolatka miała na sobie jednoczęściowy strój
kąpielowy w panterkę. Jej nogi były już lekko ukształtowane i jędrne, a spojrzenie znaczące. Gdy
podawał jej lemoniadę i ciasto czekoladowe, czuł zażenowanie, że osiemnastoletni chłopak ma
takie myśli w stosunku do małej dziewczynki. Teraz jego policzki stały się gorące na to
wspomnienie.
Cześć odpowiedział, uważając, by nie zwrócić się do niej po imieniu.
Bez względu na wszystko była jego pracodawczynią. Nie czułby się zręcznie, mówiąc jej po
imieniu, mimo że nie zamierzał zwracać się do niej panno Vickers. Potarł czoło, wdzięczny za
gorąco buchające z ogniska, które poniekąd wyjaśniało jego rumieńce.
Najwyrazniej wszystko jest przygotowane powiedziała Joss, rzucając okiem na
palenisko.
Zgadza się. Mamy wszystko pod kontrolą. To będzie udane przyjęcie.
Joss uśmiechnęła się, mrużąc oczy.
To świetnie, Mickey, bo to dla mnie ważne, by wszyscy się tu dobrze bawili. Oprócz
naszych przyjaciół z Newport będzie sporo ludzi z KEY News i chciałabym wywrzeć na nich
wrażenie.
21
Walizka leżała otwarta na łóżku. Grace przejrzała już jej zawartość, stwierdzając, że nie
spakowała się zbyt dobrze, a raczej że nie miała lepszych rzeczy do zabrania.
Teraz, gdy weszła do świata ludzi pracujących, musiała zacząć zwracać większą uwagę na
swoją garderobę. Zauważyła, że większość w głównej siedzibie KEY News nie była ubrana zbyt
oficjalnie, ale miała własny styl. Tu, w Newport, producenci, pisarze czy reżyserzy zdawali się
zwolennikami Ralpha Laurena spodnie khaki, białe bluzki lub koszulki, i swetry przewiązane
w pasie lub zarzucone na ramiona. Zauważyła także sporo dżinsowych kurtek zawieszonych na
oparciach krzeseł w pokoju redaktorskim.
Wyjęła kilka par luznych, lnianych spodni, które okazały się mocno pogniecione. Zajrzała do
szafy. Zwietnie, jest deska do prasowania, ale nie ma żelazka.
Nie była pewna, czy jej strój będzie odpowiedni na taki piknik. Chciała zajrzeć do sklepu
Gapa i kupić coś w kolorze khaki, ale B.J. zaproponował, że ją podwiezie, i mieli się spotkać w
holu za dwadzieścia minut. Podeszła do stolika przy łóżku, podniosła słuchawkę i spytała, czy
może prosić o żelazko.
* * *
Izzie, możesz zanieść żelazko do dwieście jeden?
Jaki miała wybór? To nie była prośba, tylko rozkaz od zarządzającej. Wiedziała, że kobieta
próbuje ją przyłapać na jakichkolwiek oznakach obijania się.
Oczywiście, Eileen, zaraz to zrobię.
Czekając na windę, podniosła parę razy żelazko, jak gdyby był to ciężarek. Nadal starała się
odzyskać pełnię sił. Od operacji było jej bardzo trudno wykonywać tę jakże ciężką pracę.
Zcielenia łóżek, opróżniania koszy na śmieci, sprzątania toalet i szorowania wanien w żadnym
wypadku nie można było nazwać przyjemnym, a po operacji raka piersi i rehabilitacji stało się to
prawie niemożliwe. Izzie nie wiedziała, jak długo jeszcze wytrzyma. Wracała codziennie do
domu wyczerpana i od razu padała na łóżko.
Wysiadając z windy na drugim piętrze, poczuła lekkie zawroty głowy. Zaczęła mówić do
siebie, co zdarzało jej się dość często od śmierci Padraica: Możesz to zrobić, kochana. Poradzisz
sobie.
Doszła do drzwi pokoju i zapukała.
Chwileczkę odezwał się ktoś ze środka.
Zanim drzwi się otworzyły, Izzie osunęła się na podłogę.
O mój Boże, nic pani nie jest? Grace przykucnęła przy sprzątaczce. Proszę poczekać,
zadzwonię po pomoc.
Nie, proszę, kobieta była zadziwiająco stanowcza.
To jak pani pomóc? Może szklankę wody?
Trzymając się futryny, kobieta powoli zaczęła wstawać, rozglądając się ukradkiem po
korytarzu.
Nie chciałabym, żeby ktoś mnie zobaczył w takim stanie wyjaśniła. Czy będzie to
wielki problem, jeśli wejdę na chwilę do środka?
Grace nie miała w zwyczaju wpuszczać obcych ludzi do swojego pokoju, ale w zmęczonym
wyrazie twarzy tej kobiety było coś, co nie pozwoliła jej odmówić. Podprowadziła ją do kanapy,
po czym przyniosła z łazienki szklankę wody.
Proszę powiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]