[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go naciśniesz, całość rozłoży się na trzy części: rękojeść z magazynkiem, główny korpus i lufę.
Spróbuj.
Okazało się, że blaster demontuje się naprawdę łatwo. "Nie czekając na instrukcje, bez problemu
złożyła z powrotem broń.
- Cóż, rzeczywiście poręczny - stwierdziła, próbując nie okazywać, jak bardzo ucieszył ją wyraz
aprobaty na twarzy Finna.
Młody mężczyzna zabrał jej broń i podał następny blaster.
- To DH-17 - objaśnił i przysunął się jeszcze bliżej.
- Cięższy niż poprzedni -zauważyła.
- Owszem - potwierdził. - Ma też większy zasięg, a ogniwo starcza na dłużej niż w tamtym. -
Ujął jej dłonie. Jego ręce były ciepłe i silne.
- Bezpiecznik - wyjaśnił - jest tuż nad spustem. Czujesz?
- Tt... tak - zająknęła się, wyczuwając przycisk pod palcem. - Czy to ogniwo? - spytała,
wskazując na element umieszczony obok spustu, za lufą.
- Tak. - Skinął głową, wyraznie zadowolony, że jest taka pojętna. Uwolnił jej dłonie z uścisku i
cofnął się o krok. - W tamtym modelu było w rękojeści. Tutaj demontaż wymaga trochę więcej
zachodu, ale kiedy nabierzesz wprawy, nie będziesz miała z tym najmniejszego problemu.
- Za i przeciw? - spytała krótko.
- Można tym przestrzelić zbroję szturmowca, ale nie kadłub statku, więc jest przydatny podczas
walki na pokładzie. Ma też tryb ogłuszający. Normalnie to półautomat, ale ten został
podrasowany na automat. Widzisz? - Wskazał modyfikacje. - Minusem jest to, że bardzo szybko
zużywa ogniwa, a jeśli się nie uważa, można nawet przegrzać elementy obudowy. Poza tym jego
posiadanie jest właściwie nielegalne dla personelu cywilnego, przynajmniej w większości...
- Aha. - Dusque wysunęła ramię, jakby do kogoś mierzyła. Finn stanął za nią i zamknął palce na
jej dłoni, pomagając nakierować broń. Drugą ręką ustawił prawidłowo jej głowę.
- Celownik jest automatyczny - wyjaśnił - więc nie musisz nic regulować. Widzisz różnicę?
Zadrżała lekko, kiedy poczuła na plecach dotyk jego ciała. Trudno jej było się z tym pogodzić,
ale nie mogła się oszukiwać: między nimi iskrzyło, a to ją w równym stopniu przerażało i
ekscytowało.
- Widzę - przyznała po dłuższej chwili. Finn jakiś czas milczał, a potem wrócił do rozłożonego
na ławie arsenału. Nie miała wątpliwości, że trzymał jej dłoń dłużej, niż to było konieczne.
Skupił całą uwagę na blasterach, ale wydawał się dziwnie roztargniony. Obserwująca go kątem
oka Dusque zastanowiła się przelotnie, czy nie próbuje ukryć zdenerwowania. Kiedy wybrał
następny blaster, rozpoznała go: już taki widziała, zresztą całkiem niedawno.
- Pilot drugiego statku, Han Solo, miał taki sam - zauważyła.
Finn uśmiechnął się szeroko.
- Brawo! - pochwalił ją. - Widzę, że bardzo dobrze mu się przyjrzałaś - dodał zaraz. Mogłaby
przysiąc, że w jego głosie był cień zazdrości. Musiała przyznać, że odrobinę jej to schlebiało.
- No, wprost nie mogłam od niego oczu oderwać! - rzuciła z niewinną miną i zauważyła, jak
nerwowo zaciska szczęki. Mało brakowało, a parsknęłaby śmiechem. Kiedy nie zareagował,
zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie przesadziła. Chciała powiedzieć, żeby załagodzić
sytuację, ale zanim zdążyła otworzyć usta, Darktrin nagle uśmiechnął się do niej, chociaż nie był
to już jego dawny swobodny uśmiech.
- Tak czy inaczej - powiedział, jakby ostatniej wymiany zdań w ogóle nie było - DL-44 to ciężki
pistolet blasterowy - wyjaśnił i rzucił jej broń. Fakt, sporo ważyła; Dusque musiała ją złapać
oburącz. Zastanawiała się, czy Finn jest na nią zły.
- Rzeczywiście - potwierdziła. - Ale dam radę utrzymać go jedną ręką.
Darktrin kiwnął głową.
- Racja, tak jest lepiej nim strzelać. To broń zaprojektowana z myślą o walce na krótki dystans.
Zużywa ogniwa zasilające jeszcze szybciej niż DH-17. Ma jednak - pochylił się w jej stronę i
wskazał guziczek na rękojeści - bardzo przydatne
urządzenie. To ustrojstwo wibruje, kiedy kończy się ogniwo, więc wiesz, że czas sięgnąć po
następne. Ta zabawka ma też jedną zasadniczą wadę. %7łeby zrobić z niej dobry użytek, trzeba' być
naprawdę niezłym strzelcem. Tak czy inaczej, zawsze możesz strzelać i mieć nadzieję, że
trafisz... dopóki nie skończy ci się ogniwo. A ten przycisk między rękojeścią a lunetką to' szybkie
zwalnianie zasilania. - Zabrał jej pistolet i podał ostatnią broń: miała znacznie dłuższą lufę niż
poprzednie. - A to z kolei jest karabin blasterowy E-11. Trzymaj.
Dusque z ociąganiem wzięła broń z jego rąk. Miała wraże* nie, że ciągle jest na nią zły.
Widocznie wyczuł jej rozterkę, bo: trochę złagodniał.
- Bierz, nie bój się - zachęcił ją. Karabin był naprawdę ciężki; nie dałaby rady trzymać go jedną
ręką - Ma prawie trzykrotnie większy zasięg niż zwykły blaster.
- Swoje waży - mruknęła. - Do tego trzeba mieć wolne obie dłonie...
- Oczywiście. Mało kto może z niego swobodnie strzelać jedną ręką. Pod lufą masz rozkładaną
kolbę, dzięki której możesz dokładniej wycelować.
Zaczęła majstrować przy mechanizmie, oswajając się z jego działaniem, a Darktrin znów stanął
za nią i otoczył ją ramionami, żeby pomóc. Rozłożył częściowo podstawę.
- A teraz podnieś go i spójrz przez celownik - poinstruował ją.
Faktycznie, różnica była spora.
- Całkiem niezle - zauważyła.
- Jest sterowany komputerowo - szepnął jej prosto w ucho Finn. Ciepły oddech owionął jej kark i
wstrząsnął nią mimowolny dreszcz. - Dzięki temu widzisz dobrze nawet w najgorszych
warunkach. Nieważne, jak kiepskie jest oświetlenie, nawet kiedy wszystko spowija dym, możesz
dokładnie wycelować. A jeśli chcesz zwiększyć jego stabilność... - wysunął rozkładaną kolbę do
końca i oparł na ramieniu Dusque - .. .otwierasz jądo końca. - Teraz ich ciała ściśle do siebie
przylegały i Dusque nie umiałaby powiedzieć, które z nich drżało, wprawiając w drżenie to
drugie. - Ten tutaj przycisk - dodał
cicho Darktrin - służy do przełączania na tryb ogłuszający. - Dusque ledwie słyszała, o czym on
mówi. Wtuliła się w jego ramiona, zachwycona ciepłem i bezpieczeństwem, jakie dawały. Nie
wiedziała, które z nich puściło broń - dotarło do niej tylko, że karabin z głuchym stukiem upadł
na podłogę. Finn położył jej ręce na ramionach i przyciągnął gwałtownie do siebie. Wstrząsnął
nią dreszcz, kiedy jego urywany, chrapliwy oddech znów połaskotał jej kark...
- Dusque - wyszeptał jej do ucha.
- Finn?
- Ja...
- Tak, Finn? - jęknęła przytłoczona intensywnością uczucia, którego bała się nazwać po imieniu.
- Ja naprawdę... - zająknął się. - To znaczy... nic, nic. Wybacz. - Odsunął ją delikatnie.
Minęła chwila, zanim odzyskała równowagę, w głębi duszy zła na siebie, że dała się tak łatwo
ponieść emocjom. Nachyliła się nad ławą, na której leżała broń, i odetchnęła głęboko.
Kiedy trochę doszła do siebie, zauważyła, że Darktrin przygląda się jej z udręczoną miną.
Wydawał się toczyć ze sobą wewnętrzną walkę. Dusque zastanowiła się, czy gnębi go, że ją
odepchnął, czy też że pozwolił jej zanadto się do siebie zbliżyć. W tej samej chwili z głębi
pamięci napłynęło wspomnienie jego słów - jak mówił o Imperium: że każdy w końcu zdradza
tych, których kocha i przechodzi na jego stronę.
Zaczął coś mówić, ale położyła mu palce na ustach.
- Nic nie mów - szepnęła miękko. - W porządku. Rozumiem. Chodzi o Imperium, zgadza się?
Milczał i patrzył na nią dziwnie pustym wzrokiem. Pomyślała półprzytomnie, że jeszcze chwila,
a utonie w bezkresnej czerni jego oczu. Kiedy w końcu się odezwał, w jego głosie brzmiał chłód.
- Tak - przyznał z ociąganiem. - Chodzi o Imperium.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]