[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy rzeczywiście nadeszła godziny próby, schowała głowę w
piasek i zrobiła z siebie tchórza. Raniąc przy okazji jedynego
mężczyznę, przy którym czuła się jak kobieta. Jedynego mężczyznę,
który okazywał jej troskę i czułość. Mężczyznę, który okazał się jej
królewiczem z bajki.
Zadzwonił dzwonek, ale Holly go zlekceważyła. Nikogo nie miała
ochoty dziś widzieć, żadnej wścibskiej sąsiadki.
- Holly, jesteś w domu? - To był jej ojciec.
Niech to szlag, miał własne klucze. Zerwała się z bujaka i weszła do
domu. Jej ojciec i trzej bracia okupowali ciasny przedpokój. Każdy coś
trzymał w ręku: ojciec dzbanek, zapewne z kawą, Matt gazetę, Brian
torbę z jej piekarni, a Clint dzbanek pomarańczowego soku. Była
wzruszona. Przynieśli jej śniadanie. Nigdy tego nie robili. Ledwie
powstrzymała łzy. Do diabła, ostatnio zbyt łatwo dawała się ponosić
emocjom.
- Cześć, chłopcy.
Uściskała wszystkich czterech i razem usiedli przy kuchennym stole.
- Co was tu przyniosło o tej porze?
- Widziałaś dzisiejszą gazetę? - spytał Clint. Zdjęła z haczyków
Anula & polgara
kubki, rozstawiła na stole i wlała każdemu kawy. Mart pochylił do tyłu
na krześle i wyjął z lodówki mleko.
Jej bracia byli wysocy i szczupli, wszyscy mieli rude włosy jak ona,
które odziedziczyli po ojcu. Clint, najwyższy, pracował w firmie
komputerowej i rzadko miał na sobie coś innego niż T-shirt z graficznym
nadrukiem. Matt był barmanem i chodził w uniformie składającym się z
opiętego czarnego T-shirtu i ciasnych dżinsów, bo - jak mówił -
dziewczynom podobał się jego zadek. Brian praktykował w niepełnym
wymiarze godzin w firmie ubezpieczeniowej i nosił zapinane koszule do
spodni khaki.
- Nie, nie widziałam. Czy dlatego tu wszyscy jesteście?
Żaden się nie odezwał. Matt podsunął jej gazetę.
- Druga strona.
Zobaczyła zdjęcie jej i Joego z pikniku. Wiedziała, kiedy je zrobiono.
Tuż przed tym cholernym meczem siatkówki. Pamiętała wyraz jego
twarzy, kiedy pochylił głowę i patrzył jej prosto w oczy.
- Holly, kim jest ten facet? - spytał Matt.
- Dlaczego go nie znamy? - spytał Brian.
- Joe Barone. Nie znacie go, by nie mam czasu na poważny związek.
- Może ja mam stare oczy, ale to zdjęcie wygląda mi bardzo
poważnie - skwitował ojciec.
Nie zdawała sobie sprawy, jakie wrażenie robili na kimś, kto na nich
patrzył. Joego musiały czekać identyczne pytania ze strony jego rodziny.
Czy ktoś z nich wiedział, że wczoraj wieczorem poprosił ją o rękę? Czy
ktoś ich widział w ogrodzie? Boże, miała nadzieję, że nie.
- To nic poważnego, tato. Już nie.
- Dlaczego nie?
Holly wzruszyła ramionami. Prawdę trudno jej było wyjaśnić,
zwłaszcza że musiałaby się przyznać do tchórzostwa.
- Bo wciąż mam wobec was obowiązki i nie rozerwę się między
wami a nim.
- A kto cię o to prosi? - spytał jej ojciec.
- Tato, wiesz, że muszę mieć czas dla was.
- Kochanie, jesteśmy rodziną. To znaczy, że troszczymy się o siebie
wzajemnie.
Anula & polgara
Patrzyła na ojca i braci z upartą miną. Sama wiedziała, co do niej
należy. To nie ich ostatnich przytuliła mama, zanim umarła. To nie oni
obiecali mamie, że będą czuwać nad rodziną. To nie oni żyli ze
świadomością, że bez niej rodzina by się rozpadła. Jej ojciec wziął
głęboki oddech.
- W takim razie, wymawiamy ci posadę.
- O czym wy mówicie?
- Słyszałaś, co powiedział tata. Nie musisz się nami dłużej zajmować
- oświadczył Matt.
- Dlaczego nie? Brian wziął ją za rękę.
- Dorośliśmy, Holly. Twoje zadanie skończone.
- A tata?
- Co ja?
- Z twoim zdrowiem wciąż nie jest dobrze.
- Nie ma powodu, żeby nie mogło być lepiej, jeśli zacznę słuchać
lekarza.
- Ale nie słuchasz.
- Może nadeszła pora, żebym zaczął.
- Chłopcy, czy wy mówicie poważnie? - spytała w końcu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •