[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dości, gdy zobaczyła, że już wiszą w oknach. I wszystkie smutki
odeszły.
Na koniec Ruth przeniosła do sypialni swoją lalkę i zabaw-
139
ki. Kiedy uÅ‚ożyÅ‚a lalkÄ™ w swoim łóżku, od razu poczuÅ‚a siÄ™ tro­
chÄ™ bezpieczniej.
- Nie będę juz zupełnie sama - powiedziała i starannie ją
nakryła.
- Nie, już nie bÄ™dziesz - przytaknęła Mali. - A kiedy upÅ‚y­
nie trochÄ™ czasu i maleÅ„stwo trochÄ™ podroÅ›nie, może przenie­
siemy je do ciebie.
- Tak, bo bÄ™dÄ™ starsÄ… siostrÄ… - przyznaÅ‚a Ruth i przygÅ‚adzi­
ła niesforny kosmyk za uchem. - Będę go pilnować.
Kiedy zatem nadszedł ten dzień, Mali miała nadzieję, że
przeprowadzka przebiegnie bezboleśnie. Zabrała resztę rzeczy I
córki i poszła do małej sypialni.
ZderzyÅ‚a siÄ™ niemal z Ingeborg, która wracaÅ‚a ze swego po­
koju. Mali zastanowiła się, czego służąca tam szukała w czasie
pracy, ałe nie spytała. Podczas przenosin Ingeborg odnosiła się
do Ruth nadzwyczaj miÅ‚o i Å‚agodnie i umówiÅ‚a siÄ™ z niÄ…, że wy­
starczy, by maÅ‚a zapukaÅ‚a w Å›cianÄ™, gdyby czegoÅ› potrzebowa­
Å‚a.
- Będziemy spały tuż obok siebie, ty i ja - zwróciła się do
Ruth i wzięła ją za rękę.
Mali zauważyÅ‚a, że Ingeborg staÅ‚a siÄ™ bardziej dojrzaÅ‚a, życz­
liwsza i bardziej otwarta, odkÄ…d byÅ‚a razem z Oiavem. Dostrzeg­
ła to również Ane, która nawet wspomniała o tym pewnego
dnia. Teraz Ingeborg bardziej o siebie dbaÅ‚a, staranniej siÄ™ cze­
saÅ‚a, toteż zdarzaÅ‚o siÄ™, że Mali przyznawaÅ‚a w duchu, że sÅ‚użą­
ca jest naprawdÄ™ Å‚adna, kiedy siÄ™ uÅ›miecha. W jej nieco kancia­
stej twarzy pojawiła się jakaś nowa łagodność, a jej oczy lśniły,
kiedy patrzyła na 01ava. Mali z całego serca dobrze jej życzyła.
Co prawda często denerwowała się na Ingeborg, gdy czegoś nie
dopatrzyła, ale przecież dziewczynie nie było lekko. To dziwne,
co miłość może uczynić z człowiekiem, myślała.
- 01av musi wrócić do pralni - zwróciÅ‚a siÄ™ do sÅ‚użą­
cej. - Ale dotrzymam obietnicy, Ingeborg: dostaniecie dużą sy­
pialniÄ™, tÄ™, z której korzystali Beret i Stary Sivert, zanim prze­
prowadzili się do domu dziadków. Jednak dopiero po waszym
140
Å›lubie. Wiesz, to nie przystoi, byÅ›cie teraz mieszkali razem, Be­
ret ma co do tego rację, a plotki rozejdą się błyskawicznie.
- Rozumiem - odparta Ingeborg. - Nie martw siÄ™ o nas.
01av i ja...
Nagle zaczerwieniÅ‚a siÄ™ i nerwowo poprawiÅ‚a wiÄ…zanie far­
tucha.
- Jakoś sobie poradzimy - dodała cicho.
I w jednej chwili zniknęła na schodach.
W niedzielÄ™ siódmego marca gospodarz Oppstad koÅ„czyÅ‚ sześć­
dziesiÄ…t Å‚at. NależaÅ‚o to uczcić. Asbj0rg nie chciaÅ‚a nawet sÅ‚u­
chać, by mogło być inaczej. No i Peder się poddał, jak zwykle,
gdy jego przedsiÄ™biorcza żona coÅ› sobie wbiÅ‚a do gÅ‚owy. W ciÄ…­
gu wielu lat nauczył się, że szkoda nawet wysiłku na dyskusję.
Jednak mylił się ten, kto przypuszczał, że mąż znalazł się u niej
pod pantoflem. W sprawach dotyczÄ…cych zarzÄ…dzania gospo­
darstwem lub innych ważnych decyzji Asbj0rg niewiele miała
do powiedzenia. Wówczas rozważny gospodarz Oppstad dzia­
łał niezależnie, mimo że omawiał różne kwestie z najstarszym
synem i dziedzicem, Andersem, który przejÄ…Å‚ gospodarstwo kil­
ka lat temu. Ale zarówno ojciec, jak i syn wiedzieli, że gdy przyj­
dzie co do czego, ostatnie, decydujące słowo należy do starszego
z nich. I taki ukÅ‚ad dobrze funkcjonowaÅ‚. Ojca i syna Å‚Ä…czyÅ‚y bli­
skie i zażyłe stosunki, a w Oppstad niczego nie brakowało.
Mali potrzebowaÅ‚a wiÄ™cej czasu niż zwykle, żeby siÄ™ wyszyko­
wać na przyjęcie w Oppstad. Nie mieściła się w wiele rzeczy, bo
bardzo ostatnio przytyła. Miała jeszcze sukienkę, którą dostała
od Johana na Boże Narodzenie, kiedy spodziewała się Siverta,
ale jej nawet nie przymierzyła. Trzymała ją w rękach i czuła, jak
wypełzają dawne wspomnienia. Właściwie mogłaby ją komuś
oddać, przyszÅ‚o jej do gÅ‚owy, ponieważ i tak nigdy wiÄ™cej nie bÄ™­
dzie jej nosić, nawet gdyby się innym nie wiem jak podobała.
141
Zamiast niej wyjęła z szafy suknię, którą nosiła w czasie
świąt przed urodzeniem Ruth. Suknia była ciemnoniebieska,
z wysokim stanem, marszczona na brzuchu. Biały, zrobiony na
szydełku, duży kołnierz dodawał jej uroku. Mimo to Mali nie
byÅ‚a zadowolona, gdy jÄ… wÅ‚ożyÅ‚a i stojÄ…c przed lustrem, usiÅ‚owa­
ła ułożyć włosy.
- Wyglądam jak krowa - rzekła zdenerwowana do Havarda,
który mocował się z kołnierzykiem koszuli. - Nie przystoi iść na
przyjęcie, kiedy się tak wygląda.
- Bzdury - skwitował krótko. - Jesteś prześliczną przyszłą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •