[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że Luke miał nową sekretarkę. Aadną, młodą blondynkę. Kiedy weszłam,
siedzieli z głowami zwróconymi ku sobie i serdecznie śmiali się z czegoś.
LR
T
Po tamtej wizycie zaczęłam go szpiegować. Pewnego wieczoru wyszli
razem z biura i poszli do pubu.
Przeżyłam wstrząs. Gdy w końcu dotarł do domu, zapytałam, czemu
tak pózno. Jak zwykle sprzedał mi bajeczkę, że ma mnóstwo pracy. Wy-
krzyczałam mu, że widziałam, jak wchodził do pubu z sekretarką. Roze-
śmiał się wtedy sztucznie i odrzekł, że po całym dniu ciężkiej pracy mieli
prawo wstąpić na szklaneczkę przed powrotem do domu.
Chyba zazdrość zaćmiła mi umysł, bo następnego dnia zgodziłam się
pójść z Johnem do restauracji. Bardzo dużo wypiliśmy.  Nie możesz wró-
cić do domu w takim stanie  oświadczył.  Mój salon jest tuż za ro-
giem. Wejdz, to zaparzę nam kawę".
Lecz zamiast nastawić wodę, zabrał mnie na zaplecze i zaczął rozbie-
rać. Nie stawiałam oporu, byłam zbyt zamroczona alkoholem. Do końca nie
wiedziałam, czy to jawa, czy sen. Pozwoliłam mu się kochać. Potem zaś
straciłam przytomność.
Zapadła długa cisza. Agatha i Roy siedzieli wśród barwnych skrawków
i czekali na dalszy ciąg opowieści, choć w gruncie rzeczy już znali koniec
tej historii.  Jak mogłam pozwolić, żeby taki łotr mnie w ogóle dotknął?
 myślała Agatha z odrazą.
 Nakłamałam mężowi, że byłam u swojej koleżanki Julie na babskim
party. Przesadziłam z alkoholem i dlatego zostałam u niej na noc. Przesta-
łam chodzić do salonu Johna, ale on tydzień po tym niefortunnym zdarze-
niu sam zadzwonił. Oznajmił mi, że powinniśmy się spotkać. Wyczułam w
jego głosie grozbę. Kilka godzin pózniej pokazał mi nasze nagie zdjęcia.
Ohydne. Musiał włączyć aparat z samowyzwalaczem, kiedy byłam nieprzy-
tomna. Obiecał, że odda mi negatywy, jeżeli zapłacę mu pięć tysięcy fun-
tów.
 Miała pani jakieś pieniądze?  Spytała Agatha.
LR
T
 Tak, na koncie w banku. Oczywiście zapłaciłam, ale negatywów nie
otrzymałam. Umierałam ze strachu. Za jakiś czas zażądał więcej pieniędzy.
Wtedy musiałam wziąć pożyczkę...
 Czy pani mąż jest teraz w pracy?  spytała Agatha.
Do oczu Harriet napłynęły łzy.
 Właśnie na tym polega mój dramat. Kiedy spłaciłam ostatnią ratę,
Luke mnie zostawił  dla tej sekretarki. Dom należał do niego. Pewnie
mogłam wziąć adwokata. Ale rozpacz odebrała mi siły. Nie byłam zdolna
do żadnego działania.
 Czy wie pani, że Shawpart został zamordowany?  spytał Roy.
 Tak. Kiedy przeczytałam o tym w gazetach, pomyślałam, że gdy-
bym spotkała zabójczynię, uścisnęłabym jej rękę.
 Mógł go zabić mężczyzna  zasugerowała Agatha.
 Jestem pewna, że to kobieta.
 A co z jego żoną?
 Rozstali się wkrótce po tym, jak zaczęłam chodzić do jego salonu.
 Jaka była?
 Nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie ma za grosz zdolności. Po-
stanowiła założyć własny salon i poniosła klęskę.
 Jak wyglądała?  spytał Roy.
 Blondynka z gęstymi włosami, kształtna jak posąg.
 Myśli pani, że ona współuczestniczyła w jego przestępczym proce-
derze?
 Nie wiem. Uwiódł mnie już po rozwodzie.  Harriet złożyła ręce i
popatrzyła błagalnie na Agathę.  Te negatywy wciąż dręczą mnie w sen-
nych koszmarach.
LR
T
 Sądzę, że spłonęły w pożarze  usiłowała ją uspokoić Agatha. 
Inaczej policja już by panią odwiedziła.
 Ktoś idzie  zauważył Roy, dostrzegłszy przez okno męską postać,
zmierzającą ku schodom do sutereny.
 Nie spodziewam się klienta  powiedziała Harriet. Wstała i pode-
szła do drzwi akurat w chwili, gdy nieoczekiwany gość mocno w nie zapu-
kał.
 Luke !  krzyknęła, odstępując krok do tyłu.
Agatha Raisin wykazała się nadzwyczajnym refleksem.
Chwyciła kopertę z pieniędzmi, wrzuciła ją do torebki Harriet i zasunę-
ła suwak. Następnie złapała kupon materiału i owinęła się nim.
 Co myślisz o tym?  spytała Roya, gdy Luke wszedł do pokoju.
Agatha wyobrażała sobie Luke,a człowieka o romantycznym, kow-
bojskim imieniu, jako postawnego faceta w typie filmowego macho. Tym-
czasem naprzeciw niej stanął niski grubas w okularach.
Harriet drżącym głosem przedstawiła mu Agathę i Roya.
 Widzę, że jest pani zajęta  powiedziała Agatha.  Wybieram ten
czerwony.
 Postarza cię  orzekł Roy.
Raisin posłała mu karcące spojrzenie.
 Już pójdziemy  ciągnęła.  Należność schowałam pani do to-
rebki.
 Jak myślisz, pogodzą się?  spytał Roy po wyjściu na dwór.
 Miejmy nadzieję, że tak. Biedaczka! Co teraz zrobimy?
LR
T
 Jestem zmęczony i głodny. Proponuję w drodze do domu przysta-
nąć gdzieś i zamówić coś pysznego, tłustego, z mnóstwem cholesterolu.
Chrzanić zdrowe jedzenie.
 Przecież jeszcze do niczego nie doszliśmy  zaprotestowała Aga-
tha.
 Nie wiem, co jeszcze można by zrobić. John nie żyje. Nie znamy
miejsca pobytu jego żony, choć policja z pewnością to wie. Nie wątpię, że
ją przesłuchali. Odnoszę wrażenie, że utknęliśmy w martwym punkcie, Ag-
gie.  podsumował Roy.
Agathę nagle dopadło zniechęcenie. Czy rzeczywiście obchodziła ją ta
sprawa? Czy tylko szukała czegoś, żeby zająć umysł i zapomnieć o Jame-
sie? I o upokorzeniu ze strony Charlesa?
Pokrzepiona talerzem tłustych kiełbasek i frytek, w drodze powrotnej
zapadła w krótki, niespokojny sen.
 Miejmy nadzieję, że nie odwiedził cię morderca  powiedział Roy
wesoło, kiedy dotarli przed dom Agathy.
 Nie wiem, nie włączyłam alarmu  mruknęła Agatha.
 Tylko żartowałem.  Roy usiłował ją uspokoić, choć i jemu pusz-
czały nerwy.
 Wejdziemy, sprawdzimy, czy wszystko w porządku, a potem poje-
dziemy do Doris po koty.
 Ty wchodzisz pierwsza.
 Tchórz.
Agatha wkroczyła na ścieżkę, lecz nagle stanęła jak wryta. Roy wpadł
na nią.
 Co się stało?  wyszeptał.
LR
T
 W salonie pali się światło.
 Więc chodzmy po policję. Zostawiłaś je zapalone?
 Nie, z całą pewnością. Zciągnijmy Fredda Griggsa.
Roy zgodnie podjechał na wiejski posterunek. Było tam ciemno, ale w
mieszkaniu powyżej zobaczyli światło. Agatha zadzwoniła i czekała, aż
Fred Griggs zejdzie po schodach.
 W moim salonie świeci się światło  powiedziała, gdy stanął w
progu.  Ktoś tam musi być.
 Na pewno nie zostawiła go pani zapalonego?
 Nie. A jeśli to morderca czeka, aż wrócę?
 Chwileczkę, tylko włożę mundur.
Roy z Agathą czekali całe wieki. Tak im się przynajmniej wydawało.
 Nie masz broni?  wycedziła, gdy ponownie go ujrzała.
 Nie. Nawet gazu łzawiącego. Tylko pięści.  Fred raczej jej nie
pocieszył.
Ponownie podjechali pod dom Agathy.
 Tylko popatrzcie!  wykrzyknęła.  Zwiatło zgasło.
 Może się pani tylko zdawało  zasugerował zdezorientowany po-
licjant.
 Nie. Naprawdę je widzieliśmy, prawda Roy?
 Twierdziłaś, że tak, ale teraz nie jestem pewny.
 Nie możemy tu stać całą noc  przypomniał Fred, podchodząc do
drzwi.  Proszę mi dać klucze.
Stróż prawa otworzył drzwi i wszedł. Agatha z Royem podążyli za
nim.
LR
T
 Gdzie jest salon?
Agatha wskazała mu palcem kierunek. Policjant zapalił światło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •