[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długo, wiem, jaka jest. Dla niej istnieje tylko seks,
nic innego.
Ross uniósł brwi.
- I co w tym złego? Może ja jeszcze nie jestem
gotowy na to, by się ustatkować? Każdy poucza
mnie, co mam robić, a może ja wcale tego nie
chcę? Potrzeba mi wolności, chcę nacieszyć się
życiem. Seks też mnie pociąga. Ellen pod tym
względem jest bardzo konserwatywna, za to Patty
nie ma żadnych zahamowań. Jeszcze nigdy nie
czułem...
Samanta uciszyła go ruchem dłoni.
- Błagam, oszczędź mi szczegółów. Po pierw­
sze, nic mnie to nie obchodzi, po drugie, nie o tej
wczesnej porze. Ross, życie to coś więcej niż tylko
seks i zabawa, a Ellen nie będzie w nieskończoność
czekać, aż na coś się zdecydujesz. Obyś nie
schrzanił sobie życia jeszcze bardziej, niż już to
zrobiłeś.
- Mówisz tak, jakbyś wiedziała o czymś,
o czym ja nie wiem. Rozmawiałaś z Ellen?
- Nie, nie widziałam jej od świąt. Ale również
jestem kobietą, więc potrafię postawić się na jej
miejscu.
- Wybacz, że ci to mówię, lecz sama też nie
271
272
Bez zobowiązań
masz na koncie osobistych sukcesów. Nieźle za­
mieszałaś z Jackiem, spodziewasz się dziecka,
nasz stary przestał piać peany na twój temat.
Jednym słowem, raczej nie powinnaś udzielać
innym rad w tym temacie.
To były przykre słowa, lecz starała się nie
pokazać po sobie, jak bardzo ją dotknęły.
- Może nie byłam szczególnie zachwycona
Ellen, jednak myliłam się w jej ocenie. Masz
świetną dziewczynę, która naprawdę cię kocha;
możecie stworzyć szczęśliwą rodzinę, mieć dzieci.
A ty chcesz to przekreślić, rzucić wszystko dla
jakiejś mrzonki, która nie ma szans na spełnienie.
Mówię ci, gdybym była na twoim miejscu i ktoś by
mnie kochał tak, jak Ellen ciebie, to na pewno bym
teraz nie siedziała tu z moim niewdzięcznym
braciszkiem i nie wbijała mu do głowy takich
oczywistych rzeczy.
Ross był tak zaskoczony jej przemową, że
milczał.
- Od teraz masz sam zadbać o swoje pranie
i sprzątanie swojego pokoju. Jak przypomniałeś,
nie jestem twoją matką i nie dam się tak traktować.
Zacznij się trochę przykładać albo się stąd wynieś.
Kocham cię, ale widzę, że jesteś skończonym
leniem.
Wyszła z kuchni, zasiadła przy komputerze.
Czuła
się
rewelacyjnie.
Wyrzuciła
z
siebie
złość i to jej pomogło. Palce zaczęły wybijać
Millie Criswell
273
rytm
na
klawiaturze.
Wena
twórcza,
której
od tygodni
nie
potrafiła w
sobie
odnaleźć,
nagle powróciła.
Może nie ma widoków na męża, ale ma pracę,
spodziewa się dziecka, zaczyna nową książkę.
Wiele kobiet nie ma aż tyle. Nie jest źle. Choć
wiadomo, że hormony mogą szybko zburzyć tę
chwilową euforię.
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Martin Turner nie obudził się ze śpiączki.
W jego pogrzebie, który odbył się w lutowe
popołudnie, uczestniczyła zaledwie grupka osób.
Trzy dni później Jack i Samanta razem wracali
do Nowego Jorku. Ross, który wraz z Samantą
przyjechał do Rhinebeck, został jeszcze w domu na
jakiś czas, bo miał do załatwienia „osobiste spra­
wy", jak powiedział siostrze. Skorzystała więc
z propozycji Jacka, by zabrać się z nim z po­
wrotem.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyjechałaś - po­
wiedział Jack. - Nie byłem pewny, czy to zrobisz.
Twoja obecność wiele znaczyła dla mojej mamy.
- Też się cieszę, że przyjechałam, choć mama
wciąż suszyła mi głowę, że nie powinnam narażać
się na stresy. - Lilly stała się strasznie przewraż­
liwiona, odkąd dowiedziała się o ciąży córki.
Millie Criswell
- Martwi się o ciebie. Ja też. Jak się czujesz?
- Dobrze. Nic mi nie dolega i świetnie sobie
radzę.
- Nie musisz liczyć wyłącznie na siebie, co już
nie raz ci mówiłem. Nie uchylam się od zobowiązań.
- Nie poczuwaj się do odpowiedzialności za to
dziecko. Myślę...
- Nie obchodzi mnie, co sobie myślisz. To
nadal jest moje dziecko. I w żaden sposób tego nie
zmienisz, choćbyś nie wiem co wygadywała.
Widziała, że jest coraz bardziej zdenerwowany.
Westchnęła.
- Jack, nie kłóćmy się. Masz za sobą bardzo
trudny okres.
Jack potwierdził skinieniem głowy.
- A jak z twoim ojcem? - zapytał Samantę.
- Zaczęliście się dogadywać? Na pogrzebie był
bardzo przygaszony.
Zagryzła wewnętrzną stronę policzka. Pokręci­
ła głową.
- Przez cały czas prawie się do mnie nie
odzywał. Chyba musi mieć więcej czasu, by
oswoić się z myślą, że jego perfekcyjna córunia nie
jest taka super.
Jack uśmiechnął się smętnie.
- Takie rzeczy chyba nikomu nie przychodzą
łatwo. Mój ojciec nie był święty, czego do końca
nie byłem mu w stanie wybaczyć. Wychodzi na to,
że nie jestem taki szlachetny, jak chciałbym być.
275
Bez zobowiązań
- Nie rób sobie wyrzutów. Wiem, jak się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •