[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ofiary.
PopatrzyÅ‚ na niÄ…. W zimnym blasku księżyca jego twarz wyglÄ…da­
Ofiary. Emma zdała sobie sprawę z tego, że za krzakiem nie
ła jak maska. Emma zbyt pózno zorientowała się, że jest wściekły.
czai się włamywacz czy rzezimieszek. Ten człowiek polował na
- Zapomnij o zasÅ‚onach - syknÄ…Å‚. - Natychmiast stÄ…d wycho­
Edisona.
dzimy. Odwróciła się i otworzyła usta do ostrzegawczego krzyku.
Otworzył okno, bezceremonialnie przerzucił ją przez parapet Głos zamarł jej w gardle. Edison był świadom niebezpieczeństwa.
i wyskoczył za nią. Jego uwaga była skupiona na zbliżającym się napastniku.
Emma wzdrygnęła się, gdy delikatne pantofelki wbiły się Oczekiwał go z nienaturalnym w tej sytuacji spokojem.
w mokrą ziemię. Emma zastanawiała się, czy ma wołać o pomoc, lecz wiedziała,
- Co proponujesz teraz? - spytała. że nikt jej nie usłyszy. W sali balowej było bardzo gwarno.
- Przejdziemy pod domem aż do tarasu i wrócimy do sali Z rosnącym przerażeniem obserwowała, jak dwaj mężczyzni
balowej. Jeśli spotkamy jakichś gości, pomyślą, że wracamy ze zbliżają się do siebie.
spaceru w ogrodzie. Dopiero wtedy zauważyła, że Edison porusza się z równie
wielką gracją jak jego przeciwnik. Było w nim też coś tak samo
- A potem?
złowrogiego jak w napastniku. Nie była w stanie śledzić wszystkich
- A potem - mówiÅ‚ nieznoÅ›nie jednostajnym gÅ‚osem - wsiÄ…­
jego ruchów. Potrafił bez wysiłku w mgnieniu oka zmienić pozycję.
dziemy do mojego powozu i zabiorÄ™ ciÄ™ do domu.
- Ale przyjechałam z Letty, a ona na pewno zostanie tu Dwaj mężczyzni przez chwilę wydawali się wykonywać upiorną
aż do rana. parodiÄ™ taÅ„ca. Napastnik zaatakowaÅ‚ pierwszy, gwaÅ‚townie wysu­
wając nogę. Edison odskoczył, unikając ciosu.
- Lady Mayfield może robić to, na co ma ochotę, a ty wrócisz
ze mnÄ… do domu, i to natychmiast.
136 137
AMANDA QUICK
ORCHIDEA
Jego przeciwnik wydał ochrypły krzyk, odskoczył wysoko
długim krokiem i musiała truchtać, by nie zostać w tyle, ale się
i po raz drugi zaatakował Edisona wyciągniętą nogą. Ten stał
nie skarżyła.
zbyt blisko, by zupełnie uniknąć ciosu, zdążył się tylko obrócić
Kiedy weszli na taras, popatrzył na nią uważnie.
tak, że zostaÅ‚ uderzony w żebra, a nie w tors, lecz i to wy­
- Ty cała drżysz.
starczyÅ‚o, by zachwiaÅ‚ siÄ™ i upadÅ‚. Wykonawszy obrót w po­
OdwzajemniÅ‚a spojrzenie; chociaż wydawaÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie spokoj­
wietrzu, czarny duch szykował się do zadania śmiertelnego
ny, w jego oczach migotały jeszcze złe błyski.
ciosu.
- Naprawdę nie wiem dlaczego- odpowiedziała.- Chyba
- Nieee! - Emma uniosła spódnicę i rzuciła się ku walczącym.
dlatego, że mamy chłodną noc.
Nie miała pojęcia, co ma zrobić, by powstrzymać napastnika, ale
była pewna, że musi działać, zanim Edison zginie.
- Emmo, stój!
SÅ‚yszÄ…c polecenie Edisona, przystanęła. Ze zdumieniem zoba­
czyła, jak uderza przeciwnika nogą w udo.
Czarny duch został odrzucony w tył. Edison błyskawicznie
poderwał się na nogi. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała; była
pewna, że w tej chwili potrafiłby zabić. Jego zacięta twarz
wyglądała tak groznie, że Emma przeżyła szok.
Napastnik najwyrazniej zorientował się, że przeciwnik nie
ustępuje mu w sztuce walki, i uznał, że czas się wycofać.
Odwrócił się, przeskoczył sięgający pasa żywopłot i zniknął
w ciemnościach nocy.
Edison nieznacznie się poruszył. Emma obawiała się, że będzie
chciał ścigać napastnika.
- Edison, nie.
Zatrzymał się i odwrócił.
- Masz rację. Już za pózno. Obawiam się, że jest znacznie
młodszy i wygrałby tę gonitwę.
- Nic ci się nie stało?
- Nie.
PatrzyÅ‚a, jak przeczesuje palcami wÅ‚osy, poprawia Å›nieżno­
biały krawat i wygładza frak. Pomyślała, że czarny strój ma
swoje dobre strony- na przykład doskonale maskuje plamy
z. trawy.
Podał jej ramię i ruszył w stronę sali balowej. Szedł szybkim,
138
ORCHIDEA
Z wyjątkiem chwili, gdy dygotała na tarasie, wydawała się tak
spokojna, jakby spędziła cały wieczór na tańcach. Jej opanowanie
przyprawiało go o irytację, mimo że jednocześnie ją podziwiał.
- Większość kobiet, które znalazłyby się na pani miejscu,
byłaby teraz w stanie histerii - powiedział.
- Nie mogę sobie pozwolić na histerię. Zapomniałam flakonika
z solami trzezwiÄ…cymi.
Jej brak powagi przepełnił czarę goryczy. Przez cały wieczór
dręczyła go myśl, że Emma może mieć kochanka, z którym
potajemnie spotkała się po południu. Kiedy znalazł ją w bibliotece,
pomyślał, że znów miała schadzkę.
Miał ochotę niszczyć, drzeć coś na strzępy. Najchętniej zrobiłby
to z cienką jedwabną spódnicąjej sukni, a potem wyrwał delikatne
listki z włosów dziewczyny i patrzył, jak ognistorude loki spływają
Stangret zamknął drzwi powozu i wdrapał się na kozioł. Kiedy
jej na ramiona. A kiedy byłaby już całkiem naga, zacząłby się
powóz ruszył z szarpnięciem, Edison zaciągnął zasłony, ciężko
z nią kochać. Chciał posiąść ją i zadowolić tak, by nigdy już nie
opadł na oparcie siedzenia i popatrzył na Emmę.
pragnęła innego mężczyzny.
Przyglądała mu się zatroskanym wzrokiem.
Pragnął jej, ale domyślał się, że ma kochanka.
- Jesteś pewien, że nie zrobił ci krzywdy?
Ogarnęły go dzikie żądze. Obecność Emmy w powozie unie­
- Nic mi nie jest. - W każdym razie nic poważnego, dodał
możliwiała mu opancerzenie się powłoką chłodnego opanowania.
w myślach. Jutro prawdopodobnie będzie miał na ciele sińce, ale
Jego członek był wzwiedziony i twardy jak skała.
to dla niego nauczka. Reagował zbyt wolno, lecz w końcu minęło
- Na pewno nic ci się nie stało? - zapytała jeszcze raz,
już wiele lat od czasu, gdy poznawał techniki walk Vanzy,
- Na pewno. - PrzesunÄ…Å‚ siÄ™ nieznacznie, by choć trochÄ™ roz­
a ostatnią rzeczą, jakiej by się spodziewał tego wieczoru, był
ładować napięcie.
pojedynek z młodym adeptem sztuk walki.
Zaniepokoiła się.
Cóż, w tej sprawie wszystko, z jego asystentką na czele, było
- WyglÄ…dasz bardzo dziwnie.
niezwykłe i zaskakujące.
- Dlaczego?
Przyglądał się Emmie, ogarnięty dziwnym, nie znanym mu
- Nie wiem, jak to opisać. Kim był ten człowiek, który cię
dotąd uczuciem. Nie rozumiał swojego nastroju. Dobrze wiedział,
zaatakował?
że gwałtowna walka wyzwala emocje, które należy opanować siłą
- Nie mam pojęcia. - Edison zawahał się. - Jestem tylko
woli, lecz to, co czuł teraz, było mu zupełnie nie znane i zapewne
pewny, że poznawał sztuki walki w tej samej szkole co ja.
niebezpieczne.
- Co to za szkoła?
Zwiatło lamp u powozu roziskrzyło włosy Emmy złocistym
- Szkoła w świątynnych ogrodach Vanzagary.
blaskiem i sprawiło, że jej oczy błyszczały jak zielone klejnoty.
- Vanzagary? - Jej oczy rozbłysły. - W takim razie napastnik
Odczuł gwałtowną potrzebę wzięcia jej w ramiona. Zacisnął dłoń
musi być zamieszany w tę sprawę.
w pięść i głęboko zaczerpnął powietrza.
141
140
ORCHIDEA
AMANDA QUICK
Nie podobało mu się niezwykłe ożywienie Emmy. Nie wróżyło
- Tak. - Edison z trudem zmusił się do uporządkowania myśli, -
nic dobrego.
Najprawdopodobniej obserwował dom lady Ames. Sądzę, że mogę
- SÅ‚ucham.
już być pewien, że nie tylko ja szukam tej księgi. Ale wydawał
mi się za młody na to, by tym wszystkim kierować. - Po wyjściu z toalety zobaczyłam Swana, który podejrzanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •