[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Twoja mama cały dzień dekorowała klub i nawet nie powiedziała mi, jaki jest
motyw przewodni tegorocznego balu. Ale sądząc po jej zachowaniu przez ostatnie
kilka dni, musi to być coś wyjątkowego.
Pochylił się ku dziewczynie, ujmując jej dłonie w swoje ręce.  Jakżebym chciał,
żebyś też tam mogła być  powiedział łagodnym głosem.  Pamiętasz, co ci
zawsze obiecywałem? %7łe tego lata, kiedy skończysz trzynaście lat, zabiorę cię na
Bal Sierpniowej Pełni Księżyca i zatańczę z tobą pierwszy taniec.
Wydawało mu się, że na ułamek sekundy w oczach córki zabłysła iskierka i serce
zaczęło mu bić szybciej.  Meli-siu?  spytał.  Melisiu, słyszysz mnie?
Ale iskierka zgasła równie szybko, jak się pojawiła.
Charłes podniósł się z ociąganiem z krzesła. Pocałował córkę delikatnie w czoło i
opuścił pokój. Lecz nawet po wyjściu nie opuszczał go obraz dziwnego błysku w
oczach dziewczyny.
Odwrócił się i przez szybkę w drzwiach zajrzał jeszcze raz do pokoju.
Jednak Melissa siedziała nieruchomo tak jak przedtem, patrząc tępo przed siebie.
Kiedy już miał się odwrócić, spostrzegł, że unosi prawą dłoń i ujmuje delikatnie w
pałce wiszące na szyi perły. W tym momencie Charles przypomniał sobie, co
powiedziała, kiedy w zeszłym roku, w Boże Narodzenie, otworzyła szkatułkę ze
sznurem pereł, i do oczu napłynęły mu łzy.  Założę je na Bal Sierpniowej Pełni
Księżyca"  wyszeptała wtedy z zachwytem.
Lecz nie dane jej było pójść na bal. Nie dzisiaj. Może już nigdy.
Ocierając łzy z oczu, Charles odwrócił się i ruszył pospiesznie korytarzem do
wyjścia.
Rozdział 29
Teri otoczyła mocno ramieniem szyję Bretta i oparła głowę na jego piersi. Z
zamkniętymi oczyma poddała się powolnej melodii wieńczącego bal walca. Wokół
nich także i inne pary kołysały się wolno w rytm muzyki, jak gdyby pragnąc
przedłużyć w ten sposób ostatnie chwile tego cudownego wieczoru.
Gdyż od wpół do dziewiątej, od momentu kiedy otwarto uroczyście drzwi do sali
balowej, aż do tej pory, wszyscy bawili się wyśmienicie. Większość członków
klubu zgromadziła się w foyer już wcześniej i kiedy Phyllis i Lenore wyszły przed
czekających gości, by otworzyć ogromne, mahoniowe drzwi, wszyscy wstrzymali
oddech.
Tłum westchnął zdumiony, widząc salę balową, będącą wierną kopią tego samego
miejsca sprzed stu lat. Na czas balu ściany ozdobiono tapetą z materiału z
czerwonymi ornamentami, kolorem przypominającą oryginalną tapetę sprzed łat.
Odświeżono także z tej okazji złocenia żyrandoli, nie zmienionych od wieków. Do
ścian przymocowano prawdziwe gazowe kinkiety, a żółtawy blask płomieni
zdawał się cofnąć czas o cały wiek.
W kątach sali stały umieszczone w ogromnych donicach palmy, a na podium dla
orkiestry nie było mikrofonów. Nad głowami muzyków rozwinięto transparent ze
starannie wykaligrafowanymi przez Phyllis literami, ogłaszający wszystkim
motyw przewodni tegorocznego balu:
Historia zatoczyła pełny krąg
Wracamy do naszych początków
I rzeczywiście, przez cały wieczór wszyscy mieli wrażenie, jak gdyby znalezli się
w poprzedniej epoce.
Phyllis pomyślała o wszystkim  każda z kobiet otrzymała karnet, który musiała
przymocować sobie aksamitną tasiemką do nadgarstka. Muzyka także pochodziła
w całości sprzed stu lat, gdyż przed każdym z członków orkiestry leżały pożółkłe
nuty, które udało się wygrzebać ze wszystkich strychów w Secret Cove.
Urządzono również wystawę starych fotografii  niewyrazne dagerotypy
przedstawiały uczestników pierwszego Balu, sto lat temu, a potomek prawie
każdego z nich był obecny dzisiaj na sali.
Brett nasyciwszy się tym wspaniałym widokiem, pociągnął Teri za sobą na parkiet,
przytulił ją mocno do siebie i szepnął jej do ucha:
 Już mi przechodzą ciarki po plecach. Chyba nie boisz się, że za chwilę pojawi
się tutaj D'Arcy, co?
Zimny dreszcz przebiegł Teri. Szybko otrząsnęła się ze złych myśli, lecz przez całą
pierwszą godzinę balu wydawało
się jej, że umysły wszystkich obecnych na sali zaprzątnięte są tym samym.
Tańczący spoglądali co pewien czas ukradkiem w stronę drzwi, a potem,
uświadomiwszy sobie, co robią, rumienili się lekko z zakłopotania.
Z upływem czasu jednak goście odprężyli się i w chwili, kiedy wybrzmiały już
ostatnie takty kończącego bał walca, na sali rozbrzmiały oklaski.
Ludzie zaczęli powoli posuwać się w stronę drzwi, a każdy przystawał, żeby
pogratulować Lenore i Phyllis. Ta druga słuchała komplementów, a słowa pochwał
brzmiały w jej uszach niczym najsłodsza muzyka.
Wreszcie do drzwi podeszli Teri i Brett, trzymając się za ręce. Dziewczyna
pochyliła się i pocałowała ją w policzek.
 Było cudownie, mamo  wyszeptała.
Na dzwięk tego słowa, wypowiedzianego po raz pierwszy przez Teri, w oczach
Phyllis pojawiły się łzy. Cofnęła się zdumiona, zastanawiając się, czy to czasem nie
przejęzyczenie.
 Tak to właśnie czuję  powiedziała z uśmiechem na twarzy Teri.  Czuję się
tak, jakbyś zawsze była moją mamą. I jesteś dla mnie doskonałą mamą, tak jak ten
bal był doskonałą zabawą dla nas wszystkich.
Phyllis poczuła, jak rozpiera ją duma.
 I ja czuję tak samo  powiedziała szeptem do Teri, przytulając ją do siebie. 
Wydaje mi się, że jesteś taką córką, jakiej zawsze pragnęłam. No i teraz mam
ciebie.
Po chwili Teri i Brett wyszli razem przed budynek klubu. Noc była ciepła, a
powietrze przesycone zapachem morza i sosen. Wydawało się. że nawet pogoda
przychyliła się ku staraniom Phyllis, by ten wieczór uczynić jedynym w swoim
rodzaju. Chłopiec ruszył w stronę parkingu, ale Teri powstrzymała go.
 Przespacerujmy się  powiedziała.  Chodzmy do domu tak, jak zrobili to oni
wtedy, sto lat temu.
Zeszli schodami koło basenu, a potem dalej, na plażę. Teri zatrzymała się, zdjęła
buty i weszła boso na chłodny
piasek. Księżyc świecił wysoko na niebie i powierzchnia morza lśniła jak lustro.
Ruszyli brzegiem plaży, a Teri wsunęła
dłoń pod ramię Bretta i westchnęła:
 Czy ten bal nie był cudowny? Czasami żałuję, że nie mogę żyć w tamtych
czasach, kiedy wszyscy mieli służbę, a każdy dom był przez całe lato pełen gości.
Czy nie wydaje
mi się, że to musiały być świetne czasy? Brett nic nie odpowiedział, otoczył ją
tylko ramieniem przytulił mocno do siebie. Szli w milczeniu, aż dotarli wre-szcie
do Maplecrest. Kiedy byli już na ganku, objął ją, przy-tulił i pocałował.
- Może zaprosisz mnie do środka?  wyszeptał.  Twoi rodzice są u mnie i wrócą
dopiero za parę godzin.
Teri nic nie odpowiedziała, tylko przycisnęła się mocno do niego i pocałowała go
raz jeszcze. Po czym odsunęła się i pokiwała przecząco głową, a w kącikach jej ust
pojawił się delikatny uśmieszek.
 Nie dzisiaj  wyszeptała.  Teraz jest przecież sto lat temu, zapomniałeś?
Grzeczne dziewczynki nie robiły takich rzeczy.
Zanim Brett zdążył coś powiedzieć, wydostała się z jego objęć i weszła cicho do
środka.
Zwiatła w holu były zapalone. Dziewczyna zatrzymała się i oparłszy się plecami o
drzwi, spojrzała na otaczające ją
Czuła, że jest teraz naprawdę w domu.
Z każdym dniem, który mijał, przeszłość odchodziła coraz bardziej w zakamarki jej
pamięci i dziś niemalże wierzyli w to, że nigdy nie opuszczała tego miejsca, nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •