[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czwórkę albo w siedmioro?
- Jak kto chce - orzekł Mario. - Ale to nie jest konieczne. Ilość panuje nie tylko nad
przestrzenią, ale również nad czasem. I podlega nie tylko dodawaniu czy mnożeniu. Można
też dzielić i odejmować. Jeszcze nie tak dawno była pani oburzona, kiedy zwróciłem uwagę
na jedną z wielu możliwości dzielenia samej siebie.
Przypomniała sobie teraz o tym niemal z przyjemnością. Jej oczy zabłysły; chciała coś
powiedzieć, ale rozmyśliła się w ostatniej chwili.
Mario mówił dalej: - Teraz odejmowanie. Proszę niekiedy, tak dla zabawy, oprzeć się
własnym zmysłom. Niech ten cudowny zamek, widniejący przed panią, cofnie się aż do
końca czarodziejskiej alejki, zanim ulegnie pani (jakżeby inaczej!) żądzy. Proszę wzbogacić
podniecenie i pożądanie o zaletę trwania. I niech pani nie upaja swymi nieosiągalnymi
wdziękami samej siebie:
"Dziewicą byłam i godną uwielbienia świętą ofiarą w cieniu! " Proszę być szczodrą wobec
jednego, obsypywać go hojnie tym, czego będzie pani skąpić drugiemu, bez względu na ich
zasługi. Niech pani odda się bez wahania i całkowicie już pierwszego dnia temu, kto sądzi, że
będzie musiał walczyć o panią miesiącami i usychać z tęsknoty jak rycerz Graala. Temu
natomiast, komu zezwala pani często na najbardziej intensywne i intymne pieszczoty, proszę
dla kaprysu odmówić tej "najwyższej łaski". Proszę ofiarować siebie nieznajomemu, ale
przyjacielowi, który już od dziecka marzył o tym, aby wejść w panią, niech pani zezwoli
jedynie na to, by dał upust swej żądzy w czarę pani dłoni.
- Jest pan okropny! Czy naprawdę sądzi pan, że będę zdolna do takiej rozpusty? Ale dzięki
Bogu, powiedział pan to tylko dla żartu... - Tak. Zawsze powinno się żartować. Jedynie
wstydliwość jest
smutna. Ale co strasznego widzi pani w tym, co przed chwilą powiedziałem? Może to, że
miałaby się pani posłużyć swoimi rękami?
- Bzdura! To nie to....
- Musi pani wiedzieć, że cenię, kiedy te cudowne narzędzia rozkoszy są odpowiednio
wykorzystywane.
- Z pewnością.
- Jestem pani wielce zobowiązany. Tak wiele kobiet sądzi, że nadają się do tego tylko ich
łona, piersi czy usta. A przecież dopiero ręce czynią z nas człowieka! Cóż innego mogłoby
nas, istoty męskie, uczłowieczyć w większym stopniu, niż dłonie kobiety? Moglibyśmy
spółkować z łanią lub lwicą, głaskać jej sutki lub dygotać z rozkoszy pod drażniącym
dotykiem jej języka. Ale tylko kobieta jest w stanie doprowadzić do tego, że wytryskamy
między jej palcami. Przedkładając ten sposób uprawiania miłości nad wszystkie inne,
wzbogacilibyśmy humanizm.
l Emmanuelle uczyniła gest wyrażający obojętność, jak gdyby chciała dać do zrozumienia, że
przyznaje wszystkim, najróżnorodniejszym skłonnościom taką samą rację bytu. W
rzeczywistości dała za wygraną; zrezygnowała z prób pozbawienia swego rozmówcy
przyjemności, jaką najwidoczniej odczuwał, prowokując ją. Wydało jej się, że wieczór
zyskuje przez to na atrakcyjności. A mimo to dręczyła ją pewna myśl, nie wiedziała, jakie to
ciemne emocje skłaniają ją do tego, by właśnie do tej "zasady" Maria przywiązywała większą
wagę niż do innych. Jeszcze raz powróciła do tego tematu:
- Wygląda na to, że mówiąc o potrzebie dzielenia się i odejmowania, chce mnie pan tylko
namówić do oddawania się całemu światu! Raz temu, raz innemu. Wprawdzie nie zachęca
mnie pan do wystawiania się na sprzedaż, ale też nie odradza oddawania się każdemu, kogo
bym napotkała na drodze! Dlatego też nazwałam pana demoralizującym uwodzicielem.
- A dlaczego nie miałaby pani obdarzać swym ciałem, które potrafi odczuć rozkosz w każdej
sytuacji, wielu, niesłychanie wielu kochanków? Co pani mogłaby mieć przeciwko temu?
- Przecież pan wie, Mario!
Sądziła, że ten protest wystarczy, aby przywołać go do porządku. On jednak milczał, nie
ułatwiając sytuacji. Poszukała ratunku w kolejnym pytaniu:
- A dlaczego miałabym to robić?
- Już to pani powiedziałem - ze względu na erotykę. Ponieważ erotyka wymaga ilości. Nie
istnieje dla kobiety większa rozkosz, niż ta, jaką odczuwa z prowadzenia rejestru swoich
kochanków; już w okresie szkolnym, kiedy do liczenia wystarczają jeszcze palce u rąk; potem
w trakcie wakacji; następnie po ślubie w swoim sekretnym pamiętniku, w którym zaznacza
tajemniczym symbolem dzień przedłużający listę o nowe imię: "Jak to? To od ostatniego
upłynął już prawie miesiąc?" Albo też udawane skrupuły: "To straszne, dwóch w jednym
tygodniu! ..." Aż do w pełni akceptowanego triumfu, do dumnego, triumfalnego śpiewu:
"Nareszcie dopięłam swego! W tym tygodniu miałam codziennie jednego! " I cichym
szeptem, tuż przy uchu przyjaciółki, tuląc się do niej całym ciałem: "Dotarłaś już do setki? -
Jeszcze nie. A ty? Tak". O, rozkoszy! Pani ciało może przyjąć w sobie tysiąc ciał innych,
dziesiątki tysięcy! Będzie pani opłakiwała tylko tych kochanków, których pani nie miała! Czy
przypomina pani sobie definicję erotyki: to rozkosz z nadużywania.
Emmanuelle potrząsnęła głową.
- A przecież zasada ilości - zaoponował Mario - jeśli przyjrzeć się jej dokładniej, to nic
innego, jak konsekwencja innej zasady, której słuszności nie zechce pani z pewnością
kwestionować; a mianowicie, że należy wystrzegać się zaspokojenia. Aatwo zrozumieć, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •