[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Palnąłem mu prosto w twarz. Wyobrażasz sobie, zginąć przez takiego staruszka? Człowiekowi
może się z miejsca odechcieć wojaczki. Roi, chyba nie mówisz tego wszystkiego poważnie?
Najwyrazniej takie zabijanie sprawia ci przyjemność.
- To prawda, Al. Wiesz, że mój ojciec i ja jesteśmy zawodowymi myśliwymi. Przed wojną
zabieraliśmy ludzi z Nowego Jorku i Pensylwanii do lasu i pomagaliśmy im polować na jelenie,
niedzwiedzie czy co tam sobie upatrzyli. Ustrzelenie jelenia o wielkim, rozgałęzionym porożu albo
wyrośniętego samca baribala to niesamowita frajda. Nie przepadam za łowami na bażanty,
kuropatwy czy króliki, wolę grubszą zwierzynę. Polowanie strasznie wciąga. A znasz bardziej
ekscytujące zwierzę łowne niż człowiek? Rany, marzę o tym, żeby pojechać do Afryki i ustrzelić
lwa albo bawołu. Myślę, że instynkt zabijania wielkich zwierząt mamy we krwi, przypomina nam,
że stoimy na najwyższym szczeblu drabiny życia. - Rolin przyklęka i kładzie telefon na kolanach. -
Tu Baker dwa, Abel jeden zgłoś się. Zredukowaliśmy niemiecką populację o ośmiu. Trochę
wyrównaliśmy rachunki, no nie? - Urywa i mruga do mnie porozumiewawczo. - Jasne, chodzcie tu.
Nie zapomnijcie hasła - dodaje z uśmiechem. Rolin naraża się na ciągłe kłopoty, bo nie pamięta
haseł. Zmyśla więc nowe, świetnie się przy tym bawiąc. Jego zapominalstwo doprowadza
Andersena do szału. Siada na piętach i zaczyna opróżniać kieszenie. Z górnych kieszeni wyciąga
obcięte insygnia i pokazuje mi je.
- Mam dla ciebie nagrodę, Al. W wyciągniętej garści trzyma zegarki, pierścienie i
naszywki.
- Bierz, do wyboru do koloru, zanim te sępy się tutaj zlecą. Ten zegarek jest chyba
najlepszy. Zciągnąłem go dowódcy patrolu. Popatrz tylko, ma odblaskową tarczę i sekundnik. Ten
facet wyglądał na oficera. Teraz gryzie ziemię. - Podsuwa zegarek w moją stronę. - No, wez go.
Dobrze chodzi. Nakręciłem go, wracając do okopu. Pamiątka jak znalazł, podarujesz ją swojej
dziewczynie, Mary. Nim zdążę zareagować, Rolin podkasuje rękaw mojej kurtki polowej i wsuwa
mi zegarek na nadgarstek.
- Widzisz, ma elastyczną bransoletkę, a z tyłu jest jakiś napis. Nie mogę go odczytać w tych
ciemnościach. Przez jakiś tydzień, dwa nie pokazuj go chłopakom, bo jeszcze któryś się przyczepi.
Jest tyle głupich przepisów zabraniających odbierać więzniom rzeczy osobiste. Zresztą, ci faceci
nie byli więzniami, natomiast kradli wszystko, co wpadło im w łapy. Mówię ci, Al: spadliśmy na
nich jak grom z jasnego nieba. Pokazaliśmy szkopom, jak się walczy, no nie? - Spogląda na mnie. -
Chyba znalazłem tego, którego ty położyłeś. Szedł na końcu, tak jak mówiłem, zrobił może z
dziesięć kroków, kiedy dopadła go druga kulka. Nie pożył dłużej jak dwie minuty od twojego
strzału. Pojawiają się pozostali chłopcy z drużyny. Andersen rozstawił ich na całej długości okopu.
Rolin, jak przystało na sierżanta plutonu, składa wyczerpujący raport: podaje stan liczebny wroga,
odległości, liczbę oddanych strzałów. Kiedy mu się chce, bywa prawdziwym żołnierzem, ale nie
przywiązuje się do swojej roli. Gdy Andersen odwraca wzrok, puszcza do mnie oko. Porucznik
ogląda przez lornetkę miejsce, gdzie spoczywają niemieccy zwiadowcy, a potem zwraca się do
Rolina.
- Myślisz, że jest ich tam więcej?
- Przypuszczam, że więcej niż kompania, ale mniej niż pułk, sir. Trudno powiedzieć.
Sądząc po sile tego patrolu rozpoznawczego, zalecałbym atak. Wiem, że Rolin robi sobie jaja,
napędzając porucznikowi stracha. Przynajmniej taką mam nadzieję.
- Sierżancie, świetnie się spisaliście. Chcę wam pogratulować. Wyślę pułkownikowi pełny
raport na temat tego, co tutaj zaszło. Sierżancie Duaime, was również nie pominę w swoim
raporcie.
- Tak jest, sir. Sierżant Duaime jak najbardziej zasłużył sobie na to. On pierwszy zadał
straty niemieckiemu patrolowi, a potem do końca osłaniał mnie z okopu. Zasługuje na zaszczytną
wzmiankę, sir.
- Moja w tym głowa. Co zrobimy z ciałami?
- Ja bym ich tam zostawił, sir. Nikt im nie zrobi krzywdy. Po prostu zamarzną, i tyle. Po co
narażać naszych ludzi? Mam przy sobie insygnia i inne oznaczenia, które obciąłem z niemieckich
mundurów.
ROZDZIAA 14
Mniej więcej w tym czasie porzucam wojnę. Nie chodzi o to, że boję się jeszcze bardziej
niż dotychczas, tylko o to, że teraz zaczynam się bać również o Niemców. Zaczynam ich widzieć
takimi, jacy są: zwykłe, żałosne, głupie sukinsyny uwikłane w szaleństwo, z którego nie potrafią się
wyplątać. %7ładen z nas nie ma pojęcia, na jakiej podstawie dwa dni pózniej pułk decyduje się ruszyć
naprzód. Rolin twierdzi, że wojskowi prostują fronty, ale to chyba zbyt łatwe wytłumaczenie.
Próbuję pogadać z Rolinem o tym, co czuję, o mojej decyzji, by zrezygnować i wziąć nogi za pas,
ale mnie nie rozumie. Sądzę, że nie chce. Nie staram się go przekonać na siłę.
- Jezu, Al, zabijamy ludzi, o których nie wiemy nic poza tym, w co każą nam wierzyć -
przyznaje Gallagher. Jedni i drudzy chcą nas ukatrupić. Zupełne wariatkowo.
- To czemu nie chcesz ze mną uciec, Roi?
- Odpada, Al. Uważam, że w momencie, gdy zapisałem się na wojnę, przekreśliłem swoje
uczucia osobiste. Pewnie by nas nie rozstrzelali, ale już nigdy nie daliby nam spokojnie żyć w
Ameryce. Lepiej już siedzieć w tym syfie. Jesteśmy na tyłach piwnicy, gdzie leżą nasze śpiwory.
Dopiero co wyczyściliśmy karabiny, bo chodzą słuchy, że rano wyślą nas do ataku. Udało mi się
wcisnąć tego browninga komuś z drugiego plutonu. O tym, że karabin się zaciął, nie zająknąłem się
ani słowem, może powinienem był o tym wspomnieć, ale wtedy nikt by się ze mną nie zamienił.
Gallagher i ja próbujemy upiec zmrożone na kość ziemniaki tłukące się w naszym worku, a zamiast
tego pokrywamy je warstwą czarnej sadzy. Do gotowania służy nam mała butanowa kuchenka; nie
mamy ani garnka, ani wody. Trzymamy kartofle nad ogniem nadziane na bagnety. Przynajmniej
mamy jakieś zajęcie, które zaprząta nasze myśli. Odkrywam, że teraz, gdy zdecydowałem, iż
zrezygnuję z udziału w wojnie, moje samopoczucie wyraznie się poprawiło.
- Co byś pomyślał, gdybym zwiał. Roi? Gdybym zdezerterował którejś nocy, kiedy nie
mam warty? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •