[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobnym charakterze, ale... w trochę większej skali.
W trochę większej skali? Siena rozejrzała się dookoła i poczuła, że kręci jej się w
głowie. Teren wokół domu był ogromny. Od drogi dojazdowej odgradzał go korowód
dzikich śliw o purpurowych liściach, które o tej porze roku pokryte były kiściami drob-
nych białych kwiatów, pachnących miodem. Ponad dachem willi, jakby w opiekuńczym
geście, rozkładał konary ogromny południowy buk. Francuski ogród, założony od strony
morza, rzeczywiście był w beznadziejnym stanie, ale sam teren miał wielki potencjał.
Lekko pofałdowany płaskowyż kilkadziesiąt metrów dalej urywał się gwałtownie, opadał
stromym, miejscami wręcz urwistym zboczem ku plaży. Siena zapatrzyła się w dal i na
długą chwilę straciła kontakt z rzeczywistością.
Zlikwidowałaby żywopłoty i grządki, które dobrze wyglądały w Wersalu, ale na
pewno nie tutaj, na morskim brzegu. Zamiast tego założyłaby trawnik. Szeroki, taki, żeby
człowiek odruchowo zaczynał głębiej oddychać, gdy na niego popatrzy. A po bokach...
stworzyłaby szalony labirynt nadmorskich roślin. Posadziłaby kępy wysokich traw o
źdźbłach we wszystkich odcieniach srebra i zieleni, wonne krzewy dzikiego rozmarynu,
kokietnik o długich wysmukłych liściach i barwnych jagodach... no i róże. Dzikie róże,
które przez całe lato nasycałyby powietrze szlachetną słodką wonią, a jesienią stroiły się
w czerwone korale owoców. Na skraju urwiska pięknie wyglądałyby drzewka mirtu o
szlachetnych, rozłożystych sylwetkach i ciemnozielonym gąszczu liści, kwitnące na wio-
snę amarantowo. Pod białymi ścianami romantycznej willi zasiałaby kwiaty jak z babci-
nego ogródka - smukłe błękitne ostróżki, złote smolinosy, wesołe margerytki i wysokie
malwy o pastelowych kielichach. Może zaproponowałaby też jakieś kwitnące pnącze?
Stworzyć ogród dla milionera w tym pięknym miejscu i całkowicie według własnej
fantazji? W najśmielszych marzeniach nie wyobrażała sobie tak wspaniałej propozycji
pracy.
- Musisz wiedzieć, że nigdy nie zajmowałam się zawodowo zakładaniem ogrodów.
Nie wiem, czy nie przeceniasz moich możliwości.
- Nawet ktoś kryształowo uczciwy nie musi robić sobie antyreklamy. - Nick
uśmiechnął się z rozbawianiem. - Posłuchaj, tak to wszystko urządzimy: jeżeli przyj-
miesz tę pracę, w pierwszej kolejności zajmiesz się sporządzeniem projektu ogrodu i
przedstawisz mi go. W ten sposób będziesz mogła być spokojna, że zaakceptuję wszyst-
kie zmiany. Ponieważ najbliższe tygodnie spędzę w Australii, gdzie otwieram dużą filię
mojej firmy, proponuję, żebyś wprowadziła się tutaj. Będziesz mogła pracować na miej-
scu, mając do dyspozycji internet, sprzęt elektroniczny i samochód. Grace przychodzi
trzy razy w tygodniu, zajmuje się domem i uzupełnia zapasy. Poza tym nikt nie będzie ci
przeszkadzał. I będziesz zbyt zajęta, żeby rozmyślać o Gemmie i Adrianie.
Propozycja była interesująca i rozsądna, ale Siena usłyszała tylko jedno: Nick
chciał wyjechać i zostawić ją samą. Nagle straszna myśl sprawiła, że oddech zamienił się
w żywy płomień w jej płucach.
- Czy to ma być jakaś nagroda pocieszenia? - wyrzuciła z siebie. - Na zasadzie:
„Żegnaj, luba, między nami wszystko skończone, a na otarcie łez dostaniesz ogródek,
żeby się w nim pobawić?".
Zielone oczy Nicka pociemniały jak ocean pod burzową chmurą.
- Naprawdę podejrzewasz, że mógłbym cię obrazić, proponując zapłatę za... twoje
względy? Chyba nie najlepiej mnie znasz. Zresztą, w takiej sytuacji damskie łezki sku-
teczniej niż propozycja uczciwej pracy koi biżuteria. Najlepiej duża, ciężka, jaskrawa i
łatwa do odsprzedania.
- Nick...
- Zanim wygłosisz kolejną obraźliwą insynuację, wiedz, że moja oferta nie ma nic
wspólnego z tym, co przeżyliśmy ostatnio... ani z wdzięcznością, jaką jestem winien two-
im rodzicom.
- Przepraszam - wyjąkała Siena, zgnębiona i wściekła na siebie za to, że nadmiar
emocji namieszał jej w głowie. - Zapomnijmy o tym, co powiedziałam, dobrze? Twoja
propozycja brzmi fantastycznie i naprawdę chciałabym spróbować. Umówmy się, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]