[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miała zrobić, kiedy już natrafła na zabytki literatury? Były nielegalne. Działalność
antypaństwowa. Tong przyznał, że miała rację, wymazując z notera fragmenty
starych ksiąg. A teraz chciał, żeby nagrała podobny materiał?
Co do Pełnomocnika, z pewnością popisywał się władzą. Urzędnik w średnim wieku
z pewnością jest zachwycony, jeśli spotka na swojej drodze prawdziwą Obcą,
prawdziwą Obserwatorkę z Ekumenu i w dodatku może jej wydawać rozkazy: nie
rozmawiaj z pasożytami, nie opuszczaj miasta bez zezwolenia, stawaj do raportu
przed wielkim panem urzędnikiem&
A Użyzniacz? Nie mogła się pozbyć wrażenia, że znal jej tożsamość, a jego prezent
znaczył coś więcej niż gest uprzejmości wobec obcokrajowca. Tak, nie miała
wątpliwości.
Zważywszy na jej ignorancję, mogłaby narobić poważnych szkód, gdyby pozwoliła
któremuś roztoczyć nad sobą kontrolę. Musiała postępować powoli, rozważnie,
czekać,
34
obserwować, uczyć się.
Tong dał jej hasło, którego miała użyć, gdyby znalazła się w niebezpieczeństwie:
przekazuję . Ale tak naprawdę nie spodziewał się kłopotów. Akanie uwielbiali gości
z innych planet, mleczne krowy, zródło zaawansowanej technologii. Nie musiała
umierać ze strachu. Okzat-Ozkat to małe, biedne prowincjonalne miasto, ledwie
nadążające za ostrym tempem akańskiego postępu, na tyle zapóznione, że
zachowało jeszcze relikty dawnego życia. Być może Korporacja dopuściła tu
pozaświatowca, ponieważ ten rejon był tak oddalony od centrum zdarzeń.
Nieszkodliwe, malownicze zadupie. Tong wysłał ją na poszukiwania śladów tego, co
Ekumen cenił najbardziej: osobistego charakteru ludu, ich życia, historii. Korporacja
Państw starała się o tym zapomnieć, ukryć to, zakopać jak najgłębiej. Gdyby Satti
wróciła z pustymi rękami, rząd byłby bardzo zadowolony. Ale dni pożarów i
morderstw już przeminęły. Prawda? Pełnomocnik puszył się i robił wiele hałasu
wokół siebie, lecz chyba nie miał większej władzy?
Na pewno nie w odniesieniu do niej. Być może sprawa wyglądała inaczej w
przypadku tych, z którymi rozmawiała.
Nie zwracaj na siebie uwagi. Słuchaj. Słuchaj tego, co muszą powiedzieć.
Na tej wysokości powietrze było suche, zimne w cieniu, gorące w słońcu. Satti
wstąpiła do kafeterii w pobliżu Studium Nauczycielskiego, gdzie kupiła butelkę soku
owocowego. Usiadła przy stoliku na zewnątrz. Z głośników lała się jak zwykle
optymistyczna muzyka, dopingujące hasła, doniesienia o zbiorach, statystyki
produkcyjne, programy zdrowia. Stopniowo, sama nie wiedząc, jak to się stało,
nauczyła się słyszeć to, co krył ten jazgot, dotarła do jego ukrytego znaczenia.
Czyjego natarczywość o czymś świadczyła? Czy Akanie bali się ciszy?
Ci, których teraz obserwowała, wyglądali jakby nie bali się niczego. Studenci w zie-
lono-rdzawych mundurach. Wielu z nich miało wysokie kości policzkowe i delikatną
strukturę kostną starych ulicznych żebraków, ale byli pulchni, promienieli młodością
i pewnością siebie, paplali, pokrzykiwali do siebie i wcale jej nie zauważali. Kobiety
po trzydziestce były dla nich przybyszami z innego świata.
Jedli to samo, czym karmiono ją w stolicy: bogatą w proteiny, słodko-słoną gotową
żywność i pili akakaf, narodowy gorący napój, ochrzczony pseudoterrańską nazwą.
Państwowa marka nosiła miano Gwiezdny Pył . Był wszechobecny. Gorzko-słod-ki,
czarny, zawierający wyjątkową mieszaninę alkaloidów, substancji stymulujących i
uspokajających. Satti go nie znosiła, ale nauczyła się go przełykać, choć język jej
drętwiał, ponieważ wspólne picie akakaf należało do nielicznych legalnych obyczajów
łączących mieszkańców stolicy, a przez to było niezwykle ważne. Kubek akakaf?
wykrzykiwali na sam twój widok w domu, biurze, na zebraniu. Odmowa byłaby
nietaktem, nawet obrazą. Wiele nieofcjalnych rozmów toczyło się wokół akakaf: gdzie
jechać po najlepszy proszek (oczywiście nie Gwiezdny Pył ), gdzie znajdują się
uprawy i zakła-
35
dy przetwórstwa, jak powinno się go zaparzać. Przechwalano się liczbą wypitych
kubków na dzień, jakby łagodna postać uzależnienia zasługiwała na pochwałę. Ci
młodzi nauczyciele pili akakaf litrami.
Przysłuchiwała się im z zawodowego nawyku. Rozmawiali o egzaminach,
nagrodach, wakacjach. Nikt nie wspominał o czytaniu czy materiałach naukowych z
wyjątkiem dwojga studentów, którzy wdali się w dyskusję na temat sposobów
nauczenia przedszkolaków korzystania z toalety. Chłopiec twierdził, że wstyd to
najlepszy bodziec. Dziewczyna powiedziała: Wytrzyj i uśmiechnij się , co zirytowało
chłopca do tego stopnia, że wygłosił cały wykład o dostosowywaniu się do
większości, etycznym wyznaczaniu celów i istocie higieny.
W drodze do domu Satti zastanawiała się, czy akańska kultura jest oparta na
poczuciu winy, poczuciu wstydu czy też stanowi jakiś odrębny model. Jak to
możliwe, że cała ludzkość planety chce podążać w jednym kierunku, mówić tym
samym językiem, wierzyć w te same rzeczy? Przez strach przed grzechem czy lęk
przed byciem innym?
I znowu wróciła do problemu lęku. Jej problemu.
Kaleka Iziezi siedziała w drzwiach domu. Powitały się dyskretnie, wymieniając
nielegalne ukłony.
Bardzo mi smakowała twoja herbata odezwała się Satti tytułem nawiązania
rozmowy. Jest o wiele lepsza niż akakaf.
Iziezi nie uderzyła dłonią o kolana i nie zasłoniła ust drugą ręką, lecz drgnęła, a jej
ach! brzmiało bardzo podobnie jak okrzyk Użyzniacza. Potem, po długiej pauzie,
ostrożnie skracając sztucznie stworzoną nazwę powiedziała:
Jednak akaf pochodzi z twojego świata.
Niektórzy ludzie na Terze rzeczywiście piją coś podobnego. Ale nie rnoi rodacy.
Iziezi zesztywniała. Najwyrazniej wkroczyły na niebezpieczny teren.
Skoro każdy temat przypomina pole minowe, nie pozostaje nam nic innego, jak roz
mawiać przy huku wybuchów, pomyślała Satti.
Tobie też nie smakuje? spytała.
Iziezi skrzywiła się i po chwili nerwowego milczenia wyznała szczerze:
Szkodzi ludziom. Wysusza soki i zakłóca przepływ. Ludzie, którzy piją akaf& wi
dzisz, że ręce im drżą, a serce skacze. Przynajmniej tak twierdzili& dawni ludzie.
Wiele
lat temu. Moja babka. Teraz wszyscy to piją. To jedna z dawnych prawd. Nie
nowocze
sna. Nowocześni ludzie lubią akaf.
Ostrożność zakłopotanie decyzja.
Z początku nie smakowała mi herbata na śniadanie, ale potem zmieniłam zdanie.
Co to takiego? Jak działa?
Twarz Iziezi wygładziła się.
To bezit. Rozpoczyna przepływ i połączenie. I trochę odświeża wątrobę.
36
Jesteś& zielną nauczycielką zaryzykowała Satti, nie znając akańskiego słowa
zielarka .
Ach!
Pierwszy mały wybuch. Małe ostrzeżenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]