[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obiad kończył się. Mattie wniosła na ogromnym półmisku
ogromny tort czekoladowy.
- Ten tort nazywa się czekoladowa śmierć - zażartowała,
krojąc i nakładając każdemu na talerz pokazną porcję
smakołyku.
Emma uwielbiała tort czekoladowy. Obiecywała sobie
wprawdzie nie jeść czekolady, ale już tak dawno nie
rozkoszowała się tym przysmakiem...
RS
112
Pani Macrae i doktor przyglądali się uważnie Jill i Emmie
pałaszującym ciasto.
Jill sięgnęła po drugą porcję. Widać było, że je z apetytem.
Emma wzięła kawałek do ust. Pyszne... Nagle stwierdziła, że
nie czuje się dobrze, że brakuje jej oddechu. Próbowała sięgnąć
po stojącą przy niej szklankę z wodą. W tym momencie straciła
przytomność i osunęła się bezwładnie, uderzając twarzą w
talerzyk z ciastem.
- Chcieliście dowodu, to teraz go macie - powiedziała Mattie
z satysfakcją. - Doktorze, proszę pomóc. Dodałam do ciasta
masło orzechowe - powiodła zwycięsko wzrokiem po
zebranych. - Prawdziwa Emma jest uczulona na masło
orzechowe. Bardzo silna reakcja alergiczna. Doktor Owens
znalazł kartę zdrowia Emmy z wczesnego dzieciństwa. Dane
medyczne wskazują na to, że mamy przed sobą prawdziwą
Emmę. Od początku wiedziałam, że to ona. Moja malutka
Emma. I wreszcie zdołałam to udowodnić.
Doktor Owens podszedł do leżącej bezwładnie Emmy. Jill
siedziała obok zupełnie zdrowa. Tylko w jej oczach pojawiły się
łzy.
RS
113
ROZDZIAA DZIEWITY
- Co jej zrobiłaś? - krzyknął John do pani Macrae. Zerwał się
na równe nogi, gwałtownie odsuwając krzesło. - Mogłaś ją
zabić!
- Spokojnie, John - powiedział pan Hendricks. - Pani Macrae
miała z pewnością jakiś cel w tym, co zrobiła.
Doktor Owens zrobił Emmie zastrzyk.
- Nie denerwuj się - zwrócił się do Johna. - Szybko dojdzie do
siebie. To tylko wygląda tak groznie.
Spojrzał na Jill i zapytał:
- A jak ty się czujesz? Czy były jakieś reakcje alergiczne? Jill
zdziwiła się.
- Nie rozumiem. Dlaczego ja też miałabym być chora? Luke
obserwujący to wszystko z boku niespodziewanie szybko
wytrzezwiał.
- Co wy knujecie? - krzyknął. - Próbujecie dobrać się do
mojej forsy! To się wam nie uda!
Szczerość nie gościła na jego twarzy.
- Muszę zatelefonować - mruknął i wyszedł z pokoju. Po
chwili usłyszeli warkot silnika jego samochodu.
- Jakie jego pieniądze? - zapytała Jill. - Nie rozumiem. Nikt
jej nie odpowiedział.
Emma zaczęła odzyskiwać przytomność, gdy pani Macrae
ścierała jej z twarzy okruchy ciasta.
- Emma, czy mnie słyszysz?
Próbowała otworzyć oczy. Powieki były jak z ołowiu.
- Hhhhh - mruknęła.
- Przepraszam cię, kochanie - powiedziała pani Macrae.
- Musiałam jakoś udowodnić, że to ty jesteś moją małą
Emmą. Pamiętałam, że w dzieciństwie miałaś alergię na masło
orzechowe. Zaprosiłam do nas doktora Owensa. Prosiłam go,
żeby miał przy sobie lekarstwa. Z pewnością nie zamierzałam
cię zabić. Od tego nic nie mogło się stać. Proszę, wybacz mi
RS
114
- łzy płynęły jej po policzku.
Emma chwyciła panią Macrae za rękę.
- Co było w tym cieście?
- Masło orzechowe - wyjaśnił John z obrzydzeniem.
- Och.
- Chodz, kochanie - powiedziała przymilnie pani Macrae.
- Zaprowadzę cię na górę. Położysz się.
John rzucił gospodyni cierpkie spojrzenie. Pomógł Emmie
wstać, wziął ją na ręce i razem z nią wszedł na schody. Pani
Macrae pobiegła za nimi.
- Za chwilę wrócimy - powiedział.
Zeszli na dół już po paru minutach. Doktor i prawnik kończyli
ciasto i dopijali ostatni łyk kawy. Jill siedziała przy stole z
drugiej strony. Zciskała oburącz szklankę z wodą, jakby chciała
zadusić ją na śmierć.
- Czy z nią wszystko w porządku? - zapytała.
- Oczywiście - zapewnił ją doktor. - Ma wszystko, czego jej
potrzeba. Prześpi się w nocy. Mocny sen przywróci jej siły.
John odwrócił się w stronę lekarza i prawnika.
- Chyba powinniście mi wyjaśnić, jak lekarz może się wplątać
w taką sprawę. Wydaje się to całkowicie sprzeczne z etyką
lekarską.
Sarkazm był w jego głosie i głucha wściekłość.
- John... - odrzekł prawnik. - Trafiłeś w sedno swoim
pytaniem. Musisz przyznać, że to jest kolejny kawałek
łamigłówki, decydujący kawałek.
John nie miał do nich zaufania. To fakt, doktor przygotował
niezbędne lekarstwa. Edna kochała Emmę. Ale zrozumiał, że
trzeba dbać o dziewczynę, chronić ją nawet przed najbliższymi.
- Jeżeli skończyliście z głupimi pomysłami na dziś wieczór, to
ja idę do domu - powiedział. - Doprowadzacie mnie do tego, że
niedługo nie będę odpowiadał za swoje czyny. Przyjdę rano
zawiezć Emmę do sądu. I, bardzo proszę, żadnych więcej
eksperymentów.
RS
115
John wyszedł.
- To był raczej drastyczny test - stwierdził pan Hendricks,
patrząc na dwoje konspiratorów. - Czy będziecie mogli
powtórzyć to jutro w obliczu Wysokiego Sądu?
- Nie bądz głupi - zdenerwował się doktor. - Ona zareagowała
na to znacznie silniej, niż przypuszczaliśmy.
Emma wreszcie się obudziła, gdy pani Macrae długo pukała
do drzwi.
- Proszę.
Starsza pani weszła z tacą. Kawa, ciasteczka.
- Czy wszystko w porządku, kochana? - zapytała z obawą w
głosie. - Przykro mi, że cię przestraszyłam, ale był to jedyny
sposób, jak myślę, żeby dowieść, że to właśnie ty.
- Mattie - poprosiła Emma, próbując usiąść na łóżku. - Wiem,
że chciałaś dla mnie jak najlepiej. Ale nie rób tego więcej.
Dobrze?
Poruszyła się w łóżku i poczuła, że swędzi ją całe ciało.
Okropność, pomyślała, tyle razy już sobie obiecywałam, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]