[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobre sobie parskn¹Å‚ cicho. Na moment znów przeisto-
czyÅ‚ siê w dawnego Shawna, który wszystko wie lepiej. W aro-
ganckiego chÅ‚opaka, który z pogard¹ patrzy na takich zwykÅ‚ych
Smiertelników jak ja, bo s¹ mniej inteligentni lub gorzej wyksztaÅ‚-
ceni od niego. Na tyle surowe, ¿e za samo przyznanie siê do
tamtej wyprawy wyl¹dowaÅ‚bym na dziesiêæ lat w pudle. Chyba
nawet borandis nie jest tego wart, nie s¹dzisz?
Pewnie nie przyznaÅ‚em z udawan¹ skruch¹. WiedziaÅ‚em,
¿e ludzie pokroju Shawna czêsto daj¹ siê nakÅ‚oniæ do zdradzenia
najskrytszych, najciemniejszych sekretów tylko po to, ¿eby po-
kazaæ, ¿e je maj¹. Wiêc jak sobie radzisz?
SpróbowaÅ‚ wzruszyæ ramionami, co nie byÅ‚o Å‚atwe przy skrê-
powanych rêkach.
Zawsze mo¿na znalexæ handlarzy. Trzeba tylko wiedzieæ,
gdzie szukaæ. Zazwyczaj borandis nie jest trudny do zdobycia,
i niezbyt drogi.
A co siê dzieje, kiedy go nie bierzesz? ZnaÅ‚em ró¿ne pro-
chy i zakazane Swiaty, ale egzotyczne choroby były dla mnie no-
woSci¹.
SkrzywiÅ‚ siê lekko.
To zwyrodniaj¹ca choroba neurologiczna. Jak widzisz,
dr¿enie miêSni ju¿ siê zaczêÅ‚o.
Wiêc to nie tylko brak borandisu?
CzêSciowo wyjaSniÅ‚. Trudno powiedzieæ, w jakim stop-
niu. Te objawy to poÅ‚¹czenie jego braku i choroby. Potem przy-
chodzi nerwowoSæ, nagÅ‚e zmiany nastroju, krótkie utraty pamiê-
ci i ogólne rozdra¿nienie. Znów uSmiechn¹Å‚ siê gorzko.
WidziaÅ‚eS to przy naszym pierwszym spotkaniu na Meimie. Wzi¹-
Å‚em wtedy dawkê, ale jeszcze nie zaczêÅ‚a dziaÅ‚aæ.
Skin¹Å‚em gÅ‚ow¹. PamiêtaÅ‚em, jaki spokojny, a nawet przyja-
zny, zrobiÅ‚ siê kilka godzin póxniej.
103
Przypomnij mi, ¿ebym nie wchodziÅ‚ z tob¹ do portowej
tawerny, zanim nie za¿yjesz piguÅ‚ki powiedziaÅ‚em. W ci¹gu
trzech minut połamaliby nam karki.
Wzdrygn¹Å‚ siê.
Czasami mySlê, ¿e tak byÅ‚oby lepiej odrzekÅ‚ cicho.
W ka¿dym razie, jeSli dÅ‚u¿ej nie wezmê dawki, robiê siê haÅ‚aSli-
wy, lekkomySlny, a niekiedy gwałtowny.
To te¿ mieszanka choroby i braku borandisu?
Bardziej to drugie. Potem choroba bierze górê i zaczyna
niszczyæ ukÅ‚ad nerwowy. Najpierw zmiany s¹ jeszcze odwracal-
ne, póxniej ju¿ nie. W koñcu nastêpuje Smieræ. Z tego, co wiem,
niezbyt przyjemna.
Nie potrafiÅ‚bym wymieniæ od rêki ¿adnego przyjemnego ro-
dzaju Smierci. Mo¿e tylko spokojne odejScie w zaSwiaty podczas
snu w podeszÅ‚ym wieku. Bior¹c pod uwagê mój tryb ¿ycia, bar-
dzo w¹tpiÅ‚em, bym tego doczekaÅ‚. JeSli Shawn zamierzaÅ‚ dalej
mieæ takie wyskoki, jak wyprawy do zakazanych Swiatów, te¿
raczej nie mógÅ‚ na to liczyæ.
Ale nigdy nie nale¿y siê poddawaæ.
Ile potrzeba czasu, ¿eby zmiany staÅ‚y siê nieodwracalne?
zapytałem.
Znów spróbowaÅ‚ wzruszyæ ramionami.
Niewiele. Dziesiêæ do dwunastu godzin.
Od teraz?
USmiechn¹Å‚ siê.
Tak. Lepiej, ¿ebyS przy mnie nie siedziaÅ‚. Nie bêdê zbyt
dobrym partnerem do pogawêdki. Nagle przestaÅ‚ siê uSmie-
chaæ. Na pewno zd¹¿ylibySmy zdobyæ borandis. SÅ‚yszaÅ‚em
od Tery, ¿e do nastêpnego postoju zostaÅ‚o nam tylko szeSæ go-
dzin.
Przytakn¹Å‚em.
Do Mintariusa.
UdaÅ‚em, ¿e patrzê na zegarek, ale w rzeczywistoSci gor¹cz-
kowo mySlaÅ‚em. Celowo wybraÅ‚em Mintarius, bo byÅ‚ maÅ‚¹ i spo-
kojn¹ planet¹ niedaleko od Dorscind s World. Nie przypuszcza-
Å‚em, ¿eby mieli tam urz¹dzenia, które mogÅ‚yby wykryæ, ¿e
podró¿ujemy pod faÅ‚szyw¹ nazw¹. DoskonaÅ‚e miejsce do szyb-
kiego uzupeÅ‚nienia paliwa przed dalsz¹ drog¹.
104
Niestety, w takiej dziurze nie spodziewaÅ‚em siê znalexæ wie-
lu handlarzy prochami. A tych niewielu z pewnoSci¹ sprzedaje
tani¹ masówkê, a nie rzadziej spotykane Srodki.
MySlaÅ‚em o zacieSniaj¹cej siê obÅ‚awie Patthów i o tym, ¿e
Shawn w koñcu dobrowolnie wydaÅ‚ na siebie wyrok Smierci. Po
cholerê wypuSciÅ‚ siê na Ephis? Ale nie miaÅ‚em wyboru.
To trochê dalej, ni¿ szeSæ godzin powiedziaÅ‚em i wstaÅ‚em.
Ale nie martw siê, zd¹¿ymy. JeSli nic nam nie przeszkodzi.
Nagle dobiegł mnie ledwo słyszalny, metaliczny stuk. Taki
sam tajemniczy odgÅ‚os, jaki rozlegÅ‚ siê w tunelu zaraz po odlocie
z Xathru.
Co jest? zapytał podniesionym głosem Shawn. JakiS
problem?
Chyba coS sÅ‚yszaÅ‚em odrzekÅ‚em tylko, choæ miaÅ‚em wiel-
k¹ ochotê kazaæ mu siê zamkn¹æ. Dxwiêk mógÅ‚ siê powtórzyæ
i mo¿e udaÅ‚oby mi siê go zlokalizowaæ. Ale szansa przepadÅ‚a,
Shawn wszystko zagłuszył.
Mówisz o tym stuku? ci¹gn¹Å‚. To nic takiego. Ci¹gle
go sÅ‚ychaæ.
Natychmiast przeszÅ‚a mi zÅ‚oSæ. ZmarszczyÅ‚em brwi.
SłyszałeS to przedtem?
Jasne odparÅ‚ z arogancj¹ dawnego Shawna. DziS ju¿
kilka razy. Moim zdaniem, to po prostu spłuczka w toalecie.
Mo¿liwe zgodziÅ‚em siê dyplomatycznie. MógÅ‚ sobie mieæ
wÅ‚asne zdanie, ale ja lataÅ‚em statkami kosmicznymi pół ¿ycia.
¯adna instalacja wodna na pokÅ‚adzie nie wydaje takiego dxwiê-
ku. MówiÅ‚eS, ¿e Tera poszÅ‚a do siebie?
PowiedziaÅ‚em tylko, ¿e Everett j¹ zluzowaÅ‚ poprawiÅ‚ mnie
rozdra¿nionym tonem. MogÅ‚a pójSæ na spacer. Szarpn¹Å‚ nie-
cierpliwie skrêpowan¹ rêkê. Ale co to ma wspólnego z moim
lekarstwem? Nic. Postarasz siê je zdobyæ, tak?
Zrobiê, co siê da obiecaÅ‚em. SchyliÅ‚em siê i wsun¹Å‚em
stoÅ‚ek na miejsce. MiaÅ‚em ju¿ dosyæ Shawna; zaczynaÅ‚y siê zna-
ne mi objawy braku borandisu. Do zobaczenia. Odpoczywaj.
Jasne mrukn¹Å‚, kiedy podchodziÅ‚em do drzwi. £atwo
ci mówiæ. Co za banda&
Drzwi zasunêÅ‚y siê i rozdzieliÅ‚y nas. Na szczêScie. RuszyÅ‚em
do sterowni. Nagle poczuÅ‚em za sob¹ lekkie dr¿enie pokÅ‚adu
105
i usÅ‚yszaÅ‚em ciê¿kie kroki. OdwróciÅ‚em siê. W korytarzu pojawiÅ‚
siê Ixil. WynurzyÅ‚ siê z tunelu. TrzymaÅ‚ skrzynkê z narzêdziami.
Kłopoty? zapytał.
Nie wiêksze ni¿ zwykle odparÅ‚em. Nie chciaÅ‚em opo-
wiadaæ mu tutaj o Shawnie. PomySlaÅ‚em, ¿e zmieniê w sterow-
ni Everetta.
Pix i Pax skrzywiÅ‚y siê. Ixil bez w¹tpienia zastanawiaÅ‚ siê, co
nasz medyk tam robi, skoro to dy¿ur Tery. Ale tylko skin¹Å‚ gÅ‚ow¹.
Widocznie, tak samo jak ja, wolaÅ‚ nie rozmawiaæ na korytarzu.
NaprawiliSmy uszkodzenie przekaxnika modulatora oznaj-
mił.
W porz¹dku odrzekÅ‚em. UniosÅ‚em lekko brwi i wskaza-
Å‚em wzrokiem warsztat mechaniczny. Ixil zrozumiaÅ‚; mrugn¹Å‚ ocza-
mi na znak zgody. MiaÅ‚ teraz doskonaÅ‚¹ okazjê, ¿eby dyskretnie
sprawdziæ, jaki sprzêt do ciêcia metalu zostawiÅ‚ nam Cameron.
SzliSmy dalej w milczeniu. Ixil skrêciÅ‚ w lewo do warsztatu,
ja min¹Å‚em przedni¹ drabinkê i podszedÅ‚em do drzwi sterowni.
Nacisn¹Å‚em przycisk i&
Przez chwilê staÅ‚em jak wryty. ZamurowaÅ‚o mnie. Wielkie
cielsko Everetta ledwo mieSciÅ‚o siê w ciasnej przestrzeni miêdzy
konsol¹ dowodzenia i stoÅ‚em nawigacyjnym. Na mój widok za-
stygÅ‚ w pół obrotu z uniesionymi ramionami i wyci¹gniêt¹ pra-
w¹ nog¹. Wygl¹daÅ‚ jak groteskowy baletmistrz.
PatrzyliSmy na siebie bez słowa. Na jego twarzy najpierw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]