[ Pobierz całość w formacie PDF ]

które ich spotkało, odmawiała jakichkolwiek dyskusji. W rzeczywistości
wyglądało to tak, że przestała się odzywać do Joshuy i szukać z nim
kontaktu oraz kochać się z nim.
Przez pierwszy miesiąc znosił to cierpliwie, przekonany, że prędzej
czy pózniej do niego wróci, że miłość popchnie ją ku niemu. Ale mijały dni,
tygodnie i miesiące, aż w końcu, pozostawiony sobie, zaczął popadać w
odrętwienie.
114
RS
Wtedy właśnie zrozumiał, że aby ratować siebie, powinien odejść. Nie
było nawet sensu zostawać, bo cokolwiek dobrego istniało między nimi,
zostało pochowane wraz z Sammym...
Claire spała około godziny, potem zaczęła się budzić. Otworzyła
opuchnięte od płaczu oczy i usiadła.
- Przepraszam - odwróciła wzrok. - Nie mogę uwierzyć, że to
zrobiłam...
Uśmiechnął się.
- To ja nie mogę uwierzyć, że tak długo tego nie robiłaś, Claire... -
Wziął ją za podbródek i odwrócił w swoją stronę. - Nie powinnaś wstydzić
się łez.
Opuściła głowę.
- Nie mogę uwierzyć, że to, czego dowiedziałam się o Calebie
Walkerze, wzruszyło mnie do łez. - Wstała z łóżka. - Mam dużo zajęć. -
Rozejrzała się wokoło nadal nieprzytomnym wzrokiem.
- Zanim się do nich wezmiesz, chciałem ci coś pokazać. - Podniósł się
z łóżka. - Chodz ze mną.
Zaprowadził ją do swojej sypialni.
- Co to takiego? - spytała, zatrzymując się w progu.
- Wejdz i siadaj. - Skinął w stronę łóżka i sięgnął po laptop, leżący na
nocnym stoliku.
Z wyrazem niedowierzania przysiadła na skraju łóżka. Usiadł obok
niej i włączył komputer.
- Kiedy nauczyłem się programować gry komputerowe, tę zrobiłem
sobie na własny użytek. - Komputer warczał i piszczał, ładując programy.
Te dzwięki były dla niego znajome, jak bicie serca. - Pewnie wyda ci się to
głupie, ale ta gra zawsze poprawiała mi nastrój.
115
RS
Nie odpowiedziała i z ciekawością obserwowała, jak Joshua szybko
wpisywał komendy. Ekran na chwilę pociemniał, a potem wypełnił się
białymi, tańczącymi gwiazdami, które ułożyły się w napis  Sammy
zdobywa skrzydła".
Przez chwilę sądziła, że to jakiś makabryczny żart, ale jedno
spojrzenie na minę Joshuy zdecydowało, że została, a nawet przysunęła się
do niego bliżej.
Na miejscu tytułu pokazała się twarzyczka małego chłopca,
zdumiewająco podobnego do Sammy'ego.
- Celem gry jest doprowadzenie Sammy'ego do nieba, gdzie otrzyma
anielskie skrzydła - powiedział. -W trakcie pokonywania drogi napotyka na
szereg trudności, lecz pomaga mu dwójka przyjaciół.
- Jego mama i tata - szepnęła Claire. Skinął głową i wywołał obie
postacie.
- Wyglądają zupełnie jak my - zauważyła ze zdumieniem.
- Na ile pozwala grafika komputerowa - odparł. Z pomocą myszki
szybko posuwał grę naprzód. - Jest bardzo łatwa, a co najważniejsze,
wygrywam za każdym razem.
W kilka chwil dobrnął do końca gry i na plecach Sammy'ego pojawiły
się skrzydła: Z anielskim uśmiechem na twarzy komputerowy Sammy
pomachał ręką.
- Pa, mamo, pa, tato. Będę czekał na was w niebie. Ekran przygasł, ale
Joshua wciąż się w niego wpatrywał.
- Nie potrafię ci powiedzieć, ile nocy grałem w tę grę. Wtedy zawsze
czułem się bliżej Sammy'ego... i bliżej ciebie. - Odwrócił się i ujrzał, że
oczy miała pełne łez.
116
RS
- To piękne, Josh. - Spojrzała na niego z wdzięcznością. - Naprawdę
wierzysz, że Sammy jest w niebie?
- Bez wątpienia - odparł stanowczo i uśmiechnął się. - On i Caleb
Walker są przyjaciółmi. Założę się, że gdybyśmy się dobrze wsłuchali,
usłyszelibyśmy, że chichoczą w niebie tak głośno, jak tylko potrafią to robić
mali chłopcy.
Uśmiechnęła się i był to uśmiech kobiety, która wreszcie odzyskała
spokój. Wiedział, że ból po stracie dziecka pozostanie na zawsze, ale łzy,
które dziś wypłakała, oraz myśl o tym, że Sammy jest w niebie, przyniosły
jej ukojenie.
Ten sam instynkt, który mu podpowiedział, że pora pokazać jej grę,
teraz zdecydował, że czas wyznać jej miłość.
- Claire - zaczął, odkładając komputer na łóżko. -Chcę, by wszystko
wróciło. - Ujął jej ręce. - Chcę, by wróciło nasze dawne życie, Cookie.
Kocham cię. Nigdy nie przestałem cię kochać i pragnę, żebyśmy byli znów
razem.
Ujrzał na jej twarzy bolesny skurcz, którego się spodziewał. Wyrwała
ręce.
- Nawet nie wiesz, o co prosisz - powiedziała, wstając gwałtownie.
- Proszę, żebyś znów stała się moją żoną, żebyśmy mieli dzieci, razem
spędzali dnie i noce, razem się zestarzeli.
- Nie mogę. - Oczy znów miała ciemne, nawiedzone. - Dostaliśmy
szansę na szczęście, Josh, ale ją zmarnowaliśmy. Szczęście nie jest nam
pisane.
- Ale może być! - zawołał gorąco. - Wiem, że nadal mnie kochasz,
Cookie. - Pochylił się ku niej. - Widzę to w twoich oczach, kiedy na mnie
117
RS
patrzysz. Czuję to w twoich pocałunkach. Daj nam szansę, a wszystko się
ułoży.
- Nie mogę - w jej głosie było pełno goryczy. - Zostawiłeś mnie, Josh,
kiedy najbardziej cię potrzebowałam. Odszedłeś, kiedy straciliśmy syna. - W
oczach Claire błysnęła zawziętość. - Zostawiłeś mnie samą i nie mogę ci
tego zapomnieć.
- Oboje byliśmy samotni, zanim odszedłem - odparł, tłumiąc złość. -
Tak naprawdę to nie tyle odszedłem, co zostałem wypędzony twoim
chłodem.
- Nie bądz śmieszny - warknęła i wyszła z jego sypialni.
Podążył za nią, czując, że jego gniew, gromadzony od pięciu lat, lada
chwila wymknie się spod kontroli.
- To wcale nie jest śmieszne, Claire - powiedział, gdy weszli do
bawialni. - Wypchnęłaś mnie ze swojego życia. Nie chciałaś rozmawiać ze
mną, płakać ze mną; cholera, kochać się ze mną też nie chciałaś. - W jednej
chwili powróciły tamte uczucia: rozpacz, złość i bolesna samotność.
- Wtedy nie tego od ciebie oczekiwałam - jej głos był bardziej
przejmujący niż kiedykolwiek. Tego właśnie im było trzeba: obnażenia
bolesnych emocji, co pomogłoby oczyścić atmosferę i w konsekwencji
umocniło ich związek.
- To czego oczekiwałaś ode mnie, Claire? -Przeczesał palcami włosy i
spojrzał na nią pytająco. Mimo obustronnych przejawów złości nie
opuszczało go pragnienie, by wziąć ją w ramiona i odtworzyć ich wspólny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •