[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brwi?
- Nie - powiedział. - Oni nie powinni cię tam zostawić.
- I przede wszystkim, co do cholery tam robiliśmy? Co na miłość Boską się ze mną
dzieje?
- Nie cierpiałam tej jękliwej nuty w swoim głosie, ale szczerze mówiąc ,nic nie
mogłam na to poradzić. Przez większość czasu mogłam być silną, nowoczesną
kobietą, ale w tym momencie byłam zmęczona, skołowana i zupełnie pokonana.
Nie odpowiedział. Tak naprawdę to nie liczyłam na to, że odpowie. Zamiast tego
zapytał. - Jesteś głodna?
To była skuteczna próba odwrócenia mojej uwagi. Nagle uzmysłowiłam sobie, że
jestem głodna jak wilk. - Taaa. Dlaczego nie zabierzesz mnie do McDonalda i tam
sobie pogadamy? - Pomyślałam, że jest mało prawdopodobne, żeby mnie tam zabrał,
ale warto było spróbować.?
- McDonald nie wchodzi w grę - powiedział.? Tu nie ma żadnych restauracji, ale
mamy ludzi, którzy dobrze gotują. Powiedz mi na co masz ochotę, a oni nam to
przyniosÄ….
- Tak po prostu? - zapytałam zgryzliwie. Nie żebym mu uwierzyła, jeśli jednak to
byłoby prawdą, to to miejsce równie dobrze mogłoby być rajem.
- Tak po prostu - odpowiedział.
Zdecydowałam się być wymagająca, po prostu dlatego, że mogłam. Ponadto, moja
potrzeba zaspokojenia gÅ‚odu staÅ‚a siÄ™ naglÄ…ca. - PieczeÅ„, purée ziemniaczane, sos
pieczeniowy, kukurydza, kruche ciasto z truskawkami i bitą śmietaną na deser. I miłą
buteleczkÄ™ Beringer cabernet.
- A może wolałabyś szampana do truskawek? Czerwone wino jest trochę za ciężkie
do deseru. - Jego ton był jawnie sarkastyczny, ale ja po prostu skinęłam głową.
- OczywiÅ›cie, myÅ›lÄ™, że Moët bÄ™dzie odpowiedni. Nie ma potrzeby, by wpadać w
przesadÄ™ z Dom Pérignon.
Nic nie odpowiedział, po prostu wszedł do domu. Rzuciłam jedno, ostatnie, tęskne
spojrzenie na zewnÄ…trz.
Nie miałam dokąd pójść. Dopóki się nie dowiem, co się do cholery dzieje,
utknęłam. W miejscu z, ponoć nieograniczonym, łatwo dostępnym jedzeniem i
pięknym mężczyzną, który mnie pocałował. Przypuszczałam, że mogą istnieć gorsze
rzeczy.
Musiałam podbiec, aby go dogonić. Nie zrobił nic, by dopasować swój krok do
mojego tempa, więc musiałam biec, ale szlag by mnie trafił, gdybym się poskarżyła.
Zajęło całe wieki zanim dotarliśmy do jego pokoi... musieliśmy pokonać labirynt
korytarzy i tyle kondygnacji schodów, że w końcu byłam gotowa paść na
wyfroterowaną podłogę, dysząc jak wyciągnięta z wody ryba. - Daleko jeszcze? -
Wysapałam, desperacko czepiając się grubej, rzezbionej poręczy.
Popatrzył na mnie zwężonymi oczyma. - Jeszcze jedna kondygnacja. Moje pokoje
są w górnej części budynku. - Jakżeby inaczej - jęknęłam tragicznym głosem.
Przypuszczam, że nie uznajecie takich udogodnień jak windy?
- Nie potrzebujemy ich - powiedział.
Nic dziwnego, że Sarah była tak szczupła i wysportowana przy swoich
pięćdziesięciu-z groszami latach. Nie potrzebowała jogi, jeśli musiała codziennie
korzystać z tych schodów.
- Sarah nie ma ponad pięćdziesięciu lat - rzucił Raziel.
Zamarłam. - Tym razem nie powiedziałam tego głośno.
- Nie, ale jesteś bardzo łatwa do odczytania. Tak samo jak większość ludzi.
- Większość ludzi? WTF? (slang: What the fuck  czyli w wolnym tłumaczeniu 
Co do cholery?, lub, co ty pieprzysz? :)
- Zaczekaj, aż znajdziemy się w moich pokojach.
- Przez resztę czasu, jaki zajęło nam dotarcie na jego kwaterę, nie odezwałam się
ani słowem, poważnie wyprowadzona z równowagi tą sytuacją. Nieważne było, jak
dobrze mnie tu nakarmią, ani jak bardzo on był przystojny, to było po prostu bardzo
dziwne. Pocałunek był miły, z tego co zdołałam zapamiętać, ale nie byłam pewna,
czy pocałunki by wystarczyły ...
- Nie pocałuję cię jeszcze raz. I gwoli ścisłości, wtedy też cię nie całowałem...
tonęłaś. Podzieliłem się z tobą oddechem.
To był ... błąd. Najwyrazniej cisza nie była ciszą dla tej istoty, za którą podążałam,
więc szybko zmieniłam temat, próbując nie myśleć o chłodnym, słonawym smaku
jego ust. - Więc ile lat ma Sarah? Ona jest żoną Aza... jak on ma na imię?
- Azazel - powiedział. - Tak, oni są małżeństwem; według tej, na ludzki sposób
pojmowanej definicji. I nie wiem, w jakim wieku jest Sarah, to mnie nie obchodzi.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. - Ona musi być od niego starsza co najmniej
o dwadzieścia pięć lat. Ile on ma... trzydzieści pięć, trafiłam?
- Jest od niej dużo starszy - powiedział oschle. - I zastanów się dwa razy, zanim
zaczniesz osądzać kogoś takiego jak Sarah.
- Jeśli Azazel jest starszy od Sarah, to ja jestem Maryją Dziewicą. - Ja nikogo nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •