[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaśmiał się z niedowierzaniem, a Sam poczerwieniała. Niepokój, który wy-
pełniał ją od momentu przebudzenia, najpierw zamienił się w panikę, która z kolei
ustąpiła miejsca wściekłości.
R
L
- Wszyscy popełniamy błędy.
Przyjrzała się jego pięknej twarzy. Na długich rzęsach lśniły krople wody. Ca-
łe jego wilgotne ciało lśniło delikatnie, a mokre szorty zsunęły się odrobinę na jego
wąskich biodrach. I chociaż trzęsła się z zimna, nie mogła zapanować nad pożąda-
niem.
Cesare spojrzał na spokojną taflę i spoważniał.
- Czemu wskoczyłaś do lodowatej wody? Jesteś w ciąży. Nie możesz zacho-
wywać się tak niemądrze.
Jej twarz stężała. Oczywiście jak zwykle martwił się tylko o dziecko. Dlacze-
go w ogóle miała nadzieję, że mogłoby być inaczej?
- Oskarżasz mnie o egoizm? Nie znam większego hipokryty od ciebie, Cesare
- stwierdziła gorzko. - Czy ty myślałeś o dziecku, gdy zdecydowałeś się na ten sa-
mobójczy krok?
Zciągnął brwi, dotykając zaczerwienionego miejsca na jego policzku.
- Będziesz tutaj miała siniak. - Potrząsnął głową. - Nic mi nie groziło, Saman-
tho, nawet przez chwilę. Ja widzę.
Znieruchomiała i zbladła.
- Widzisz? Jak... czemu... kiedy?
- Na dwa pierwsze pytania odpowiem pózniej. A co do trzeciego... no cóż,
odzyskałem wzrok wczoraj.
- Odzyskałeś wzrok wczoraj - powtórzyła Sam z niedowierzaniem.
- Tak. - Powiódł wzrokiem po jej kształtnym ciele, które oblepiła mokra ko-
szula nocna. - Powinnaś wejść do środka, wysuszyć się i rozgrzać - stwierdził z
przekonaniem.
Sam podążyła za jego wzrokiem i pospiesznie zasłoniła piersi rękami. Musia-
ła wyglądać jak zmokła kura. Na pewno nie przypomniała kobiety, którą Cesare
pragnął widzieć u swego boku. W końcu on był wspaniały i zasługiwał na wspania-
łą żonę. A ona była pospolita.
R
L
Chociaż musiała przyznać, że dobrze ukrywał rozczarowanie jej wyglądem.
Do tej pory niczego nie dał po sobie poznać. Jego oczy nie zdradzały nawet cienia
żalu.
- Nie przyszło ci do głowy, że trzeba było poinformować mnie wcześniej o
twoim cudownym ozdrowieniu? - odezwała się do niego z sarkazmem. - Miałeś
wiele okazji.
- Przecież ci powiedziałem. - Machnął lekceważąco ręką, żeby zaznaczyć, że
uważa temat za zamknięty. - Chodz. Nie możesz siedzieć tutaj w nieskończoność.
Ale Sam nawet nie drgnęła.
- Nie mogę w to uwierzyć! Nie możesz zachowywać się tak, jakby nic się nie
stało. Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki... - Nagle coś do niej dotarło. - Udawałeś
przez całą ceremonię ślubną?
Zamknęła oczy. To małżeństwo to farsa", pomyślała.
- Nie udawałem. Gdybyś zapytała, odparłbym zgodnie z prawdą.
Oczywiście pamiętała kilka sytuacji, które wyraznie wskazywały na to, że Ce-
sare odzyskał wzrok, ale je zignorowała.
- Wczoraj wieczorem wiedziałeś, w co jestem ubrana, i śmiałeś się ze mnie.
Krew zawrzała mu w żyłach na wspomnienie minionej nocy.
- Nie śmiałem się. - Czy jakikolwiek mężczyzna mógłby się z niej śmiać, gdy
stała w świetle księżyca niczym ucieleśnienie erotycznych fantazji? - Posłuchaj, nie
wiem, jak to się stało. Może to przypadek, a może cud. Tak czy inaczej odzyskałem
wzrok. I widzę, że nie masz butów. Wezmę cię...
- Zostaw mnie! - warknęła, po czym odwróciła się od niego i ruszyła w stronę
zamku.
Cesare zmrużył oczy.
- Zachowujesz się tak, jakbyś wolała, żebym na zawsze pozostał ślepy!
Te słowa zatrzymały ją w miejscu. Spojrzała na niego.
R
L
- To potworne, co mówisz! Nasze małżeństwo opiera się na kłamstwie! Mam
dosyć jego i ciebie!
Nie zdążyła zrobić nawet dwóch kroków, gdy Cesare dosłownie porwał ją w
ramiona. I chociaż szamotała się i wyrywała, zaniósł ją do kuchni, gdzie kopnię-
ciem zatrzasnął za sobą drzwi.
- Nie wiem, dlaczego tak się wściekasz.
- Dokąd mnie niesiesz? - zapytała, gdy zaczął wbiegać po schodach. - Jeśli
sądzisz, że w łóżku nakłonisz mnie do zmiany zdania, to grubo się mylisz.
Uśmiechnął się do niej ponuro.
- Nie idziemy do sypialni.
Sam przełknęła ślinę.
- A dokąd?
Kopnięciem otworzył drzwi łazienki.
- Rozbierz się - rozkazał, po czym postawił ją na ziemi i odkręcił kurek z cie-
płą wodą.
- Zapomniałeś dodać proszę" - mruknęła, ale zrzuciła na podłogę koszulę
nocną.
Gdy ponownie na nią spojrzał, stała owinięta dużym, puchatym ręcznikiem.
- Wejdz do wanny. Trzeba cię rozgrzać.
Jej fiołkowe oczy błysnęły wyzywająco.
- Chcę zostać sama.
Uśmiechnął się rozbawiony.
- Nie ma mowy. Ale nie przejmuj się, cara. Już wszystko widziałem i bardzo
mi się podobało. - Zdecydowanym ruchem pociągnął zakrywający ją ręcznik.
Sam czym prędzej wskoczyła do wanny.
- Jeśli znów mam oślepnąć, chcę zachować w pamięci obraz twojego nagiego
ciała.
Sam znieruchomiała. Zaniepokojona wstała i przysunęła się do niego.
R
L
- Co masz na myśli? Naprawdę możesz stracić wzrok kolejny raz? Powiedz
mi prawdę, Cesare - nalegała. - Tym razem nie dam sobie zamydlić oczu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]