[ Pobierz całość w formacie PDF ]
być trochę ciszej? Następnie przyjrzał mi się lepiej i wstał, jakby go osa użądliła.
Zaraz, zaraz, my się chyba skądś znamy. Było to wypowiedziane pod moim
adresem. Spojrzałem na typa. Tak, oczywiście, gdzieś go widziałem. Nagle mnie olśniło.
Czy to nie od pana kupiłem torbę? zapytałem zdziwiony, że tego biednego
człowieka, dla którego życie było tak okrutne, że go zmusiło do sprzedawania drogich
pamiątek, spotykam w więzieniu.
Słowo daję rzekł odwracając przy tym głowę. Wie pan, gdybym wiedział,
żeśmy z tej samej branży, nie brałbym pieniędzy. A wyglądał pan tak przyzwoicie, jakby
stworzony, żeby kupić kradziony towar.
A więc jeszcze i to. Kupiłem kradzioną torbę, co także jest karalne. Ale ten czyn można
było ułożyć na samym dole mojej przestępczej drabiny.
Milczałem, a nieszczęśnik kontynuował:
Czy torba ci się przydała?
Sto tysięcy zniknęło w tej torbie rzekłem gorzko.
Dobra robota, gratuluję.
Zauważyłem, że i inni patrzyli na mnie z podziwem. Było jasne, że biorą mnie za
wielkiego kryminalistę. Właściwie dobrze się składało, bo mogłem liczyć na szacunek i
uprzejmość. Ale wtedy znów wtrącił się Hiacynt:
Nie myślcie sobie, że moje ciało to złodziej. On w tej torbie stracił pieniądze swego
przedsiębiorstwa.
Szacunek znikł z twarzy moich współtowarzyszy, ale niektórzy kręcili głowami w
przeświadczeniu, że te pieniądze nie zniknęły tak całkiem zwyczajnie.
Siadłem na łóżku, które mi przydzielił starszy celi, i rozmyślałem o nowym położeniu.
Różowo nie jest, to wiedziałem. Nie było też przyjemnie mieć takich kompanów jak Hiacynt,
chociaż nie był on winien zniknięcia utargu. Mógł mnie jednak wpędzić w o wiele gorsze
kłopoty. Już ten napad na staruszka nie był rozsądnym przedsięwzięciem. A co dopiero będzie,
jak się wyda sprawa pieniędzy? A niechybnie już się wydała. Dziwiłem się tylko, że policja
jeszcze o tym nie wie. Wziąłem pod uwagę i to, że nie jestem w centrali policji, ale na
posterunku dzielnicowym, i może do nich nie dotarł jeszcze list gończy. Może nie chodzi o list
gończy, a tylko o powiadomienie, że poszukuje się tego a tego, ale takie szczegóły wydawały
mi się w tym momencie mało istotne.
Jeszcze i ta Dolores. Co mogła powiedzieć komisarzowi? Oczywiście zgłosiła się Jako
świadek. Czy zaczęta mówić o Hiacyncie, czy próbowała zrobić ze tamę głupiego? Nie
spodziewałem się niczego dobrego po jej wstawiennictwie.
Na koniec ton ciężki metal dla Hiacynta. Mój szacunek do jego węchu znacznie osłabł.
Podczas gdy w sklepie metalowym po prostu brylował, rozpoznając metale po zapachu, to tu
zupełnie zawiódł. Nie mogłem oprzeć się, żeby mu tego półgłosem nie wypomnieć.
Jestem pewny, że ten człowiek to miał, tylko nie wiem, gdzie ukrył. Powinniśmy
byli jednak wymłócić tych ludzi w jednakowych
ubraniach i przeszukać ciało.
Byłem szczęśliwy, że tak się nie stało, niewątpliwie wszystko skrupiłoby się na mnie,
bo ciało jest moje.
Kiedy tak siedziałem gorycząc i rozmyślając, nie zauważyłem, że coś się w-celi
zmieniło. Niektórych wezwano na przesłuchanie, a niektórzy wyszli na rozmowę z
adwokatem. Uświadomiłem to sobie dopiero, gdy klucznik, wywołał moje nazwisko.
Skoczyłem na równe nogi i zabłysła mi iskierka nadziei, że wyjdę na wolność.
Nadzieja jednak była płonna, tak to przeważnie bywa z nadzieją. Strażnik odprowadził
mnie do komisarza.
Ten zaproponował, żebym usiadł, i zapytał, czy palę. Odmówiłem, gdyż nawet gdybym
palił, to w tym momencie nie mógłbym utrzymać w palcach papierosa. Byłem strasznie
zdenerwowany i rozczarowany. Z wolności nici. A może komisarz chce się ze mną pożegnać?
Gzy możemy mówić zupełnie otwarcie? zaczął komisarz. Gdzie pan ukrył
pieniądze?
Gdyby piorun strzelił obok mego krzesła, nie wprawiłby mnie w większe zdumienie. A
więc już wiedzą! Ale co się dziwić? Liczyłem się z tym.
Jakbym wiedział, nie miałbym nawet połowy tych kłopotów. Pieniądze po prostu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]