[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wprawdzie ciągle na ustach słowo "pokój", oficjalnie popierał sprawę traktatów,
najchętniej jednak ujrzałby rozwiązanie problemów bałtyckich na drodze działań
wojennych.
182
Król, który wiedział, że zna się dobrze na sprawach wojska oraz wierzył w swe
zdolności wodzowskie, rozumiał, iż prowadzenie wojny ze Szwecją nie będzie
rzeczą łatwą, spodziewał się jednak pomocy Anglii, Danii, nawet Moskwy, a
ponadto liczył, że dla odzyskania wybrzeży Rzeczpospolita wytęży wszystkie swe
siły. Rokowania pokojowe stały dopiero na drugim planie, chociaż z typowym dla
siebie optymizmem, Władysław wierzył w możliwość uzyskania i na tej drodze,
dzięki poparciu Anglii i Brandenburgii, jakichś poważniejszych sukcesów.
Z kolei wypada odpowiedzieć na ostatnie pytanie. Co chciał król osiągnąć, do
czego chciał dojść? Niewątpliwie szczytem jego pragnień, celem ostatecznym, było
odzyskanie korony szwedzkiej, bez względu na to czy poślubi Elżbietę, czy też
nie i bez względu na to, jak długo przyjdzie czekać na urzeczywistnienie marzeń.
Władysław jednak, przy całym swym optymizmie, widział w miarę upływu czasu coraz
lepiej, jak dalece cel ten jest nierealny. Rozumiał, że ani szwedzkim wielmożom
nie uśmiecha się przyjęcie na tron ambitnego i w dodatku katolickiego władcy,
ani też polskim magnatom i szlachcie nie śni się walczyć o jego prawa
dynastyczne. Dlatego też gotów był zadowolić się czymś mniejszym, gotów był
przyjąć tytułem rekompensaty za zrzeczenie się korony szwedzkiej jedną bądz też
więcej prowincji bałtyckich, jak Prusy Książęce, Inflanty, Ingrię, Karelię czy
też Finlandię, i w ten sposób zrealizować od dawna żywione marzenie o
zapewnieniu sobie dziedzicznego księstwa, które z jednej strony stałoby się
podstawą jego polityki dynastycznej, z drugiej dałoby mu większą niezależność
wobec szlachty i magnaterii polskiej. 38
Powodzenie czy też niepowodzenie planów królewskich było naturalnie zależne w
dużej mierze od społeczeństwa polskiego, o czym mówiłem wyżej, i od
183
ogólnej sytuacji politycznej oraz ustosunkowania się pośredniczących państw.
Spośród mediatorów pokojowych, naznaczonych jeszcze w Starym Targu, najjaśniej
rysowało się stanowisko elektora. Z racji położenia swych ziem bardzo żywo
interesował się, by spór polskp-szwedzki był załatwiony na drodze pokojowej, w
związku z czym zamierzał spełnić rolę uczciwego pośrednika i poprzeć nawet
osobiste interesy króla, wystawiając mu zresztą potem odpowiedni rachunek.
Wiedział o tym wszystkim Władysław i dlatego zdecydował się właśnie w ręce
dyplomatów pruskich złożyć sprawę swego ewentualnego odszkodowania za zrzeczenie
się praw do korony szwedzkiej. Mógł to uczynić tym łatwiej, że znał osobiście
wysłanych na traktaty posłów. Na czele bowiem delegacji pokojowej stał margrabia
Zygmunt, krewniak elektora, główną zaś rolę odgrywali w niej regenci pruscy:
Andrzej Kreytz i Jan Jerzy Saucken oraz dobrze znany królowi Piotr Bergmann.
Drugim państwem, które zajmowało dość życzliwe stanowisko wobec Władysława, była
Anglia. Jej również zależało na pokoju nad Bałtykiem, w pierwszym rzędzie ze
względu na interesy kupców angielskich. Poza tym na dworze angielskim wzięto
poważnie projekt małżeństwa księżniczki Elżbiety z królem polskim, którego
uważano za władcę potężnego, dzielnego, życzliwego Anglii, a niechętnego
cesarzowi. Stąd też w instrukcji danej posłowi kazano zapewnić Władysława o
przyjaznych uczuciach króla Karola oraz o gotowości Anglii wspomożenia go "lądem
i na morzu" przeciw jego nieprzyjaciołom. Opierając się też na tej instrukcji,
poseł zapewniał potem, iż Anglia dostarczy Polsce trochę okrętów. W
rzeczywistości jednak, jak się wydaje, obietnice te były gołosłowne. Król
angielski bowiem pogrążony w sporach z parlamentem, związany proszwedzkimi
sympatiami swych poddanych, parający
184
się z kłopotami finansowymi nie mógł poważnie myśleć o udzieleniu katolickiemu
królowi polskiemu pomocy przeciw protestanckiej Szwecji. Reprezentantem jego na
traktatach został Szkot, George Douglas, dawny wojskowy, zajmujący się od
niedawna dyplomacją.
Opierając się na doświadczeniach poprzednich traktatów rozejmowych, należało się
jednak spodziewać, że i tym razem główną w nich rolę odegra reprezentant
Francji. O polityce tego państwa wzmiankowałem wyżej. Dążyło ono przede
wszystkim do osłabienia cesarstwa, przy czym głównym narzędziem mieli być
protestanci niemieccy i Szwecja. Stosunki między kierowaną przez energicznego
kardynała Richelieu Francją a rządzoną przez kanclerza Oxenstierna Szwecją
uległy wprawdzie ostatnio pewnemu ochłodzeniu, gdyż Richelieu chciał swemu
państwu zapewnić pierwsze miejsce w toczącej się walce i usiłował zepchnąć
Szwecję do roli wykonawcy zleceń francuskich, ale powoli jednak poczęły się
wygładzać. Z jednej bowiem strony Francja przekonywała się, że bez Szwecji nie
da sobie rady z cesarzem, z drugiej zaś Szwecja, po klęsce poniesionej we
wrześniu 1634 roku pod Nordlingen i po odpadnięciu od koalicji protestanckiej
elektora saskiego, zrozumiała, iż pomoc Francji jest dla niej niezbędna. Stąd
też już jesienią 1634 roku dyplomata francuski donosił z Niemiec, że Oxenstierna
zamierza nadal trzymać się Francji. W związku z powstałą w Niemczech sytuacją
kardynałowi Richelieu zależało przede wszystkim na niedopuszczeniu do wojny
szwedzko-polskiej, w wyniku której Szwecja mogłaby wycofać się z Niemiec.
Ponieważ zdawano sobie sprawę z tego, że ani jedno, ani drugie państwo nie jest
skłonne do zrzeczenia się swych praw, najlepsze wyjście widziano w doprowadzeniu
do nowego rozejmu na dłuższy okres czasu. Dalszym ważnym zadaniem było
odciągnięcie króla polskiego od sojuszu z cesarzem. W tym celu zamierzano
185
mu zwrócić uwagę na to, że "sojusze z domem austriackim okazują się zawsze
szkodliwe dla państw zawierających je". Załatwienie tych spraw zlecono
doświadczonemu dyplomacie, Klaudiuszowi de Mesmes d'Avaux.
Ponieważ królestwo szwedzkie było państwem, od którego w dużej mierze zależały
losy rokowań, Richelieu w pierwszym rzędzie skierował swego posła d'Avaux do
Szwecji, aby na miejscu przekonał się, jakie istnieją widoki porozumienia.
Sytuacja Szwecji na pewno nie była łatwa. Trwająca od lat wojna, aczkolwiek
prowadzona na obcym terenie i w jakimś stopniu na koszt wrogów oraz
sprzymierzeńców, dawała się mimo to we znaki społeczeństwu. Zbrojenia
podejmowane przez króla polskiego, jego sukcesy odniesione w wojnach z Rosją i
Turcją, napawały szwedzkich mężów stanu niepokojem. Przy tym wszystkim jednak
uważano sprawę utrzymania nabytków inflanckich, a częściowo i pruskich, za rzecz
ważniejszą niż ewentualne, ale niepewne nabytki w Niemczech. W przypadku dojścia
do wojny z Polską Szwedzi gotowi byli prowadzić działania wojenne głównie na
terenie Prus. Wszystko to, oraz świadomość, że posiadanie portów pruskich
zapewnia Szwecji poważne dochody w postaci pobieranych ceł, sprawiło, iż kiedy
d'Avaux zjawił się w styczniu 1635 roku w Sztokholmie, zastał polityków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]