[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Steph, jesteś jedna na milion. - Podszedł i otoczył ją ramieniem.
- Mylisz siÄ™. Jedna na miliard.
Trzymając córkę na rękach, zniżył głowę i pocałował Stephanie w usta.
- Fuj! - skrzywiła się Kasey i uwolniła z ojcowskich objęć. - Myślałam, że ze sobą nie chodzicie.
- Bo nie chodzimy.
- Nie rozumiem dlaczego - rzekła pani Dixon, zaglądając do kuchni. - Przecież wyraznie macie się ku
sobie.
- To prawda! - zawołała dziewczynka, po czym usiadła przy stole. - To co, jedziemy na wycieczkę czy
cały dzień będziecie się migdalić?
- Migdalić? - Oliver puścił Stephanie i usiadł koło córki. - Nie, nie będziemy się migdalić - odparł,
robiąc oko do Stephanie. - Zjemy śniadanie, a potem ruszamy w drogę.
Stephanie przeprosiła wszystkich w kuchni i wybiegła do swojego pokoju. Przez moment stała oparta
o drzwi,
po czym na chwiejnych nogach podeszła do toaletki. Spoglądając na swe odbicie w lustrze, pokręciła
głową.
- Jak to się stało? - spytała samą siebie. - Jak to się stało...
Odpowiedz była prosta. Oliver Bowan różnił się od wszystkich mężczyzn, jakich znała, w dodatku od
pierwszej minuty istniała między nimi silna więz. Szybko zostali przyjaciółmi. Potem pomogła mu
naprawić stosunki z córką. Nic dziwnego, że się w nim zakochała, ale co miała począć z tym fantem?
ROZDZIAA DZIEWITY
Pięć minut pózniej Oliver zastukał do drzwi.
- Steph? Dzwoni twój brat.
Podeszła do stolika nocnego i chwyciła komórkę. Psiakość, znów zapomniała ją naładować.
- Już... Już idę!
Poprawiła włosy, ponownie spojrzała na swoje odbicie w lustrze, po czym roześmiała się cicho. Nie
wariuj. Przecież nie masz wytatuowanego na czole napisu  Kocham Olivera". On niczego się nie
domyśli. Co innego Stephen, ale Oliver? Nie, on na pewno nie. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Wyszła z pokoju i podniosła słuchawkę.
- Cześć, braciszku. Komórka mi się rozładowała.
- Co siÄ™ dzieje?
- Nic... takiego. Wybieramy się na całodzienną wycieczkę - oznajmiła przesadnie wesołym tonem.
- Nie możesz swobodnie rozmawiać? - domyślił się. - W porządku. Baw się dobrze. Kocham cię,
siostruniu.
- Ja ciebie też.
Odłożyła słuchawkę i zerknęła na Olivera. Obserwował ją uważnie. Cholera, on wie! Nie, to
niemożliwe, pomyślała. Przecież sama zaledwie dziesięć minut temu odkryła, że go kocha. Więc
jakim sposobem on mógłby wiedzieć?
- To co ze śniadaniem? Mogę pomóc, pani Dixon?
- Byłabym wdzięczna, kochanie.
Zadowolona, że może zająć myśli czymś innym, wkrótce odzyskała dobry humor. Dzień minął bez za-
kłóceń. Odbyli przejażdżkę zabytkową ciuchcią, zwiedzili dwie jaskinie, następnie zjadłszy lunch,
wrócili malowniczą drogą do Blackheath. Na podwieczorek wstąpili do kawiarni Megalong położonej
w przepięknej dolinie o tej samej nazwie.
- Muszę przyznać - rzekła pani Dixon - że nie przepadam za przyrodą. Ale miejsca, które dziś
zwiedzaliśmy, zapierają dech w piersi. I przywodzą mi na myśl moje rodzinne strony.
- Skąd pani pochodzi? - spytała Stephanie, spoglądając znacząco na Olivera. Wygrała zakład.
- Z Cumbrii, kochanie. Byłaś tam kiedykolwiek?
- Nie. W Anglii znam tylko Londyn. - Skierowała wzrok na Kasey, która bawiła się na trawie z psem
właścicieli.
- Pewnie w ciągu dnia zwiedziłaś zabytki, a wieczorami szalałaś w klubach? - spytał Oliver.
Nie zdołała powstrzymać łez, które napłynęły jej do oczu.
- Nie. Pojechałam do Londynu pożegnać się z matką. Zmarła trzy dni po moim przyjezdzie.
Uścisnął jej dłoń. W jego oczach malowało się współczucie.
- To smutne - szepnęła pani Dixon. - A twój ojciec?
- Zmarł, kiedy Stephen i ja byliśmy nastolatkami.
- Czyli zostaliście sami, ty i brat?
- Tak.
- Dobrze, że jesteście sobie tacy bliscy. - Uśmiechnęła się blado. - Bo ja już straciłam nadzieję, że
Oliver z Augustusem kiedykolwiek siÄ™ zaprzyjazniÄ….
- Miło mi to słyszeć, pani Dixon - rzekł Oliver, wciąż trzymając Stephanie za rękę. - Zatem mogę już
pani wyjawić, że Augustus zaleca siÄ™ do Nádele.
Pani Dixon zaniemówiła, po czym pokiwała wolno głową.
- Bardziej do siebie pasujÄ… niż ty i Nádele. Nigdy nie rozumiaÅ‚am, dlaczego poÅ›lubiÅ‚eÅ› tÄ™ kobietÄ™.
- Nie mówmy o tym. Było, minęło.
- Masz rację, kochanie - przyznała pani Dixon. -Przepraszam, że poruszyłam ten temat. Na szczęście
teraz zmądrzałeś. - Wstała i poklepawszy Stephanie po ręce, ruszyła w stronę Kasey.
- Hm, wygląda na to, że mamy jej błogosławieństwo.
- Obszedł stół i usiadł na ławie koło Stephanie. - Czy już ci mówiłem, jak bardzo mi się podobasz?
Przeszył ją dreszcz. Odkąd uświadomiła sobie, że kocha Olivera, wszystko przeżywała znacznie
intensywniej. On zaś patrzył na nią tak, jakby miał ochotę ją pocałować. Nie zamierzała się bronić.
Przesunął spojrzenie w dół, z jej oczu na usta, i przez chwilę pieścił je wzrokiem. Kiedy ponownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •