[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spytała, wzruszająclekkoramionami.
- Niezupełnie - mruknął cicho, jakby poruszanie
tematówosobistychprzychodziło muz trudem. - Ja...
Na werandę wyszły obie pielęgniarki. Usiadły przy
stole i nalały sobie soku. Ranu paplała i chichotała
wesoło. Matt wzniósł oczydo niebai jęknął.
- Nie sądzisz, że moglibyśmy kontynuować nasze
tete-a-tete wspokojniejszymmiejscu? - szepnÄ…Å‚ Helen
do ucha. - Tutaj jest gorzej niż na dworcu kolejowym
w Kalkucie.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
92
Była ciekawa, co takiego miał jeszcze do powiedze-
nia, skoro wolał rozmawiać w cztery oczy. Licho ją
podkusiło, żebyzażartować:
-No cóż, oprócz dworca jest jeszcze mój pokój.
- Nie przypuszczała, że Matt przystanie na tę sugestię.
Jego poprzednia wizyta zakończyła się przecież przy-
krymzgrzytem.
- Wspaniale- zgodził się ochoczo.
Helennatychmiast pożałowałaswoichsłów.
-Kiedymasz zamiar wyjechać? - spytała, żeby
ukryć zmieszanie.
- Niedługo. Wolałbymwrócić, zanimsię zrobi ciem-
no. Gdybyś więc mogła poświęcić mi teraz parę mi-
nut...
- SprawdzÄ™ tylko, czy Ashok jakoÅ› sobie radzi
i zaraz przyjdę. - Wręczyła mu klucz. - Jeśli chcesz,
wez prysznic, żebysię odświeżyć.
Skinął głową i wierzchemdłoni otarł pot zczoła.
Helenszła zamyślona wstronę szpitala. Zaskakują-
cozmiennezachowanieMattastanowiłodlaniej zagad-
kę. Czasem okazywał sympatię, innym razem bywał
chłodnyi złośliwy. Nie miała pojęcia, co o tymsądzić.
Zajrzała na oddział, lecz nie działo się tunic szczegól-
nego. Pośpieszyławięcdoswojegopokoju.
Otworzyła drzwi i zatkało ją z wrażenia. Matt leżał
na łóżku. Wyglądało na to, że jest zupełnie nagi.
Zrobiła krok wstecz, a Matt podniósł się z pościeli.
Helen z ulgą stwierdziła, że ma na sobie kąpielówki
wkolorze zbliżonymdo opalenizny.
- Skorzystałemz okazji i zafundowałemsobie małą
sjestę - wyjaśnił.
Szybko wciÄ…gnÄ…Å‚ drelichowe spodnie o niemodnym
kroju. Helenstała bez ruchu, ze wzrokiemutkwionym
wlśniące od wilgoci, ciemne i skręcone włosyna jego
klatce piersiowej. Nigdy przedtemnie widziała Matta
wniekompletnymstroju. Widok muskularnej, męskiej
sylwetki trochę ją rozstroił. Może nawet bardziej niż
trochÄ™.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
93
Matt ponownie rozsiadł się na łóżku i gestem za-
proszenia poklepał ręką miejsce oboksiebie.
- Niemaszochotyusiąść?- zapytał.
Przycupnęłanabrzeżku, aonbeznamysłuchwycił
ją wramiona i ogarnął jej usta zachłannympocałun-
kiem. Nie miała żadnych szans, aby zaprotestować.
Przez cienki bawełniany materiał sukienki czuła ciepło
emanujące z jego nagiej skóry, a świeżyzapach wody
kolońskiej, zabarwiony niepokojącymaromatemfero-
monów, zupełnie ją oszołomił.
Wargi Matta przesunęły się powoli na jej szyję, po
kolei odkrywając na niej najwrażliwsze, erogenne
miejsca. I znówzaczął całować jej usta. Nieoczekiwanie
sięgnął językiem głębiej i ta intymność przyprawiła
Helenniemal o zawrót głowy.
Wkońcu musieli zaczerpnąć powietrza. Matt od-
sunął ją lekko od siebie. Oboje z trudemusiłowali
złapać oddech.
- Teraz przynajmniej mamcoś, co mi będzie ciebie
przypominało - powiedział, patrząc jej woczy z nie-
pewnymuśmiechem. - Jeżeli wyjadę... - Urwał. - Ale
mógłbymzostać do jutra... - Zawiesił pytająco głos,
jakbyczekał na jej reakcję.
Wpatrywała się wniego jakzaczarowana. Już miała
skinieniemgłowy wyrazić swój entuzjazm, gdy nagle
zesztywniała. Przecież onwcale nie zamierzał angażo-
wać się uczuciowo. Niedawno sampowiedział coś
w tymsensie. Ta myśl całkiemją otrzezwiła. Ależ
zrobiła z siebie kretynkę! Wogóle nie powinna była
zapraszać go do swojego pokoju. I dlaczego od razu
nie wyszła na korytarz, gdyzobaczyła na swoim łóżku
Matta? Czyzupełnie straciła rozum?
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
94
ROZDZIAA SIÓDMY
- Odpręż się, Helen. Jesteś taka spięta. Co masz do
stracenia?
- Samaniewiem... właśnienatympolegaproblem.
Helenzdawałasobiesprawę, żeznalazłasię wkrop-
ce. Wpopłochu zastanawiała się, jak wybrnąć z tej
kłopotliwej sytuacji. Nie mogła ujawnić uczuć do Mat-
ta, skoro on samprzyznał, że nie jest pewien swoich.
Natomiast zachowanienatentemat milczeniaprzedsta-
wiało ją wjednoznacznym świetle. Potwierdziłabywten
sposób uwłaczające sugestie Matta - że jest kobietą,
która ugania się za każdym facetem. A może jego
uwodzicielskie zapędybyłyjedynie kolejną próbą skło-
nienia jej do rezygnacji z pobytuwAsanbagh?Dużo by
dała, żebyznać teraz prawdziwe zamiaryMatta.
Przesiadła się na jedyne wpokoju krzesło i ciężko
westchnęła.
- Przepraszamcię, Helen, za to, co między nami
zaszło. Naprawdę nie...
- Proszę cię, nie przepraszaj - odparła drewnianym
głosem. - Po prostu nas poniosło. To przez ten upał
i wogólesytuację, wktórej się znalezliśmy. Wtym, co
się stało, jest tyle samo mojej, co i twojej winy.
-Chciała wtej chwili zapaść się ze wstydupodziemię.
Matt patrzył nanią badawczociemnymi oczami.
- Niemówowinie. Przecież...
Nie miała ochotyna kolejną porcję słodkichsłówek.
Przerwała mu, abyzmienić temat.
-Próbowałeś mi wyjaśnić, dlaczego wysłałeś ze
mną Mitu. Tam, na werandzie, przeszkodziłyci Ranu
i Deepaka.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
95
Nie odpowiedział od razu, jakby wolał nie wracać
do tej sprawy. W końcu odezwał się z wyraznym
skrępowaniem:
- Wybacz, ale nie miałemdość odwagi, aby samcię
tu przywiezć. Wiem, że to zabrzmi idiotycznie, ale
gdyby w Asanbagh coś ci się stało, czułbymsię od-
powiedzialny... - Zmarszczyła ze zdziwienia brwi, więc
zamilkł. - Jadąc z tobą miałbym przeświadczenie, że
wiozę cię na pewną śmierć - podjął przerwany wątek.
Nie potrafiłem sobie przetłumaczyć, że... - Urwał
raptownie, bo Helen roześmiała się perliście.
- Daj spokój, powtarzasz się, Matt. Nie bądz taki
melodramatyczny. Ja...
Do głębi zraniony jej śmiechem, zerwał się na równe
nogi i podszedł do drzwi.
- Twoja obsesja na punkcie pracy przesłania ci cały
świat. Dlatego nigdy nie zrozumiesz cudzych uczuć.
Teraz widzę, ile jesteś warta. - Zadrżała, słysząc wjego
glosie prawie nienawiść. - Nie chcę dłużej drażnić cię
swoją obecnością. Imszybciej stąd wyjadę, tymlepiej.
I tak pewnie nie zdążę do Saipa za dnia.
Wiedziała, że jej gwałtowną reakcję spowodowało
nagłe rozładowanie napięcia. Ta rozmowa z Mattem
wiele ją kosztowała. Helen nie przypuszczała jednak,
że on tak opacznie pojmie jej wesołość. Musiała mu to
wyjaśnić i jakoś go ułagodzić.
- Słuchaj, Matt, ja nie... - zaczęła, lecz jej zamiary
spełzły na niczym, ponieważ nie pozwolił jej skończyć.
- Najlepiej będzie, jeśli zniknę ci z oczu na dłuższy
czas. Nie mamzamiaru się narzucać. A już niedługo
nadejdzie monsun. Możesz się pocieszyć, że wyjazdy są
wtedy niemożliwe. - Jego wcześniejsze podniecenie
przeszło wlodowatą obojętność.
- Matt, proszę cię... Wcale mnie nie cieszy, że...
Wyszedł, nimzdążyła mu wytłumaczyć, że zleją
zrozumiał.
Patrzyła za nimbezradnie. Czuła, że swoim śmie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •