[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obejmowały.
- Aż tak ci zle? - zdziwił się Kurt. - Jakie sankcje zastosujesz? Polecisz na
skargę do pryncypała?
- Polecę. Według mnie zasługujesz na karę. - Oblizała suche wargi. -
Miej się na baczności, bo pryncypał jest moim ojcem. Zrobi wszystko, o co
poproszę.
- Wątpię.
Kurt roześmiał się, ale ją puścił. Jodie starannie wygładziła bluzkę. Na
zewnątrz zachowała spokój, ale wewnątrz drżała z podniecenia.
- Możesz nie wierzyć, twoja strata. Zresztą, jeśli sama raz i drugi ci
przyłożę, będziesz posłuszny.
Niepewnie zerknęła na trzymane w ręku spodnie. Kurt wziął je i
szelmowsko się uśmiechnął.
- Nie martw się, co z tym zrobić. Jakoś je wciągnę.
72
S
R
Jodie otworzyła usta, aby mu podziękować, lecz rozmyśliła się i nic nie
powiedziała.
W ciągu krótkiego czasu ich kontakty bardzo się zmieniły. Jodie nadal
nie ufała przystojnemu szefowi, ale przed sobą przyznawała, że jego
towarzystwo sprawia jej dużą przyjemność. Uwaga! Niebezpieczeństwo!
Trzeba jak najprędzej opancerzyć się. Przecież już jeden McLaughlin ją
oszukał.
Tamten bolesny zawód musi stanowić zródło siły. Wystarczy pamiętać,
że Jeremy porzucił ją, gdy najbardziej go potrzebowała. Dawne doświadczenie
powinno powstrzymać ją przed oddaniem serca drugiemu McLaughlinowi.
Zabawki działały jej na nerwy.
Starała się omijać je wzrokiem, traktować jak powietrze. Powtarzała
sobie, że musi pilnie zająć się pracą i na nic więcej nie zwracać uwagi.
Niezależnie jednak od tego, co robiła, stale widziała je kątem oka. Różne
pluszowe zwierzątka, dwie lalki z fioletowymi włosami, srebrną piłkę, potworą
pokrytego zielonymi łuskami. Natrętnie przypominały o nieobecnym dziecku.
Jodie nie lubiła marnować czasu, a zabawki rozpraszały ją i pracowała
mniej wydajnie.
Spędziła z Kurtem dwie godziny nad projektem nowej kampanii
reklamowej. Połowa tego czasu upłynęła na wprowadzaniu poprawek, a potem
porównywali wyniki. Po dopracowaniu szczegółów reklama zostanie przekaza-
na agencji, której firma zwykle dawała zlecenia.
Jodie w duchu przyznawała, że tworzą dobraną parę i świetnie im się
współpracuje. Kurt uważnie słuchał tego, co miała do powiedzenia, i brał jej
komentarze pod uwagę. Dzięki temu czuła się jak uznany członek stałego
zespołu, a nie jak dorywczo angażowana pomoc.
73
S
R
Zadzwonił telefon, więc Kurt pokuśtykał do przedpokoju. Jodie
skorzystała z okazji, prędko wstała, zgarnęła wszystkie zabawki i ułożyła w
rogu kanapy. Czym je przykryć? Rozejrzała się, lecz nie zauważyła nic
odpowiedniego. Twarde poduszki niezbyt nadawały się do tego celu, ale je
wzięła.
Kurt wrócił, gdy przyklepywała trzecią poduszkę. Przyłapana na gorącym
uczynku spiekła raka. Poczuła się jak macocha niszcząca zabawki pasierbicy.
Kurt patrzył nieodgadnionym wzrokiem, ale nie skomentował jej dziwnego
zachowania.
- Dzwoniła Pam - rzekł. - W sobotę wybiera się do miasta po zakupy,
więc przywiezie Lenny'ego, żeby pobawił się z Katy.
- Dobrze, że w sobotę - ucieszyła się Jodie. - Mnie tutaj nie będzie.
Kurt spojrzał na poduszkę, spod której wystawały nogi lalki.
- Dlaczego dzieci budzą w tobie wstręt?
Pytanie sprawiło Jodie dojmujący ból.
- Wstręt? Mylisz się - zaprzeczyła gorąco.
- Zaskoczyła mnie twoja reakcja przy dzieciach Manny'ego. Wyglądało,
jakbyś bała się zarazić czymś paskudnym od niewinnych istot.
A więc nie uszło to jego uwagi!
Jodie usiadła przy stole i przesunęła papiery.
- Daj spokój - mruknęła. - Nigdy nie miałam do czynienia z malutkimi
dziećmi i krępuje mnie, że nie potrafię nawiązać z nimi kontaktu. Zresztą, w
moim życiu nie ma dla nich miejsca.
- Bardzo to przykre.
- Mnie taka sytuacja odpowiada.
Kurt był szczerze zmartwiony.
- W ogóle nie chcesz mieć dzieci?
74
S
R
Przecząco pokręciła głową.
- Jedni mają potomstwo, inni nie. Tak jest od tysięcy lat.
Zdawała sobie sprawę, że jej strach przed dziećmi jest irracjonalny, lecz
nic nie mogła na to poradzić. Dlaczego znajomi są wścibscy, nie zostawią jej w
spokoju? Dlaczego ludzie są święcie przekonani, że wszyscy powinni zachwy-
cać się ich dziećmi?
Cieszyła się, że córeczka Kurta jest u babci, ale szczęście nigdy nie trwa
długo. Była przygotowana na ewentualne spotkanie. Już dawno opracowała
określoną strategię, miała gotowe wymówki i wiedziała, jak reagować na
propozycje zajęcia się dzieckiem. Oczywiście, mogłaby wziąć je na ręce i
przez chwilę potrzymać, lecz nie miała na to ochoty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •