[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjemność.
- Miewam chwile wzlotów. Choć trudno mnie o to posądzić. Holly usiadła wygodniej w
fotelu, wa\ąc w myślach słowa.
- Ka\de z nas jest inne. Ciara jest ekscentryczką, Declan marzycielem, Jack dowcipnisiem,
ja... sama nie wiem, kim. A ty zawsze byłeś taki powa\ny. Nie twierdzę, \e to coś złego.
- Ty masz dobre serce - powiedział po dłu\szym milczeniu.
- Słucham? - spytała, zawstydzona.
- Zawsze uwa\ałem, \e masz dobre serce.
- Tak sądzisz? - spytała z niedowierzaniem.
- Choćby dzisiaj... nie jadłbym tu kolacji, a dzieci nie bawiłyby się w ogrodzie, gdyby
było inaczej, ale chodziło mi o dzieciństwo.
- Jack i ja zawsze okropnie cię traktowaliśmy - przyznała cicho.
- Nie zawsze. - Uśmiechnął się z rozbawieniem. - Ale bracia i siostry często sobie
uprzykrzają \ycie. Wzrastanie wśród rodzeństwa to niezła szkoła, hartuje człowieka. W ka\dym
razie jako starszy brat strugałem wa\niaka.
- No więc, gdzie to moje dobre serce? - zapytała.
- Idealizowałaś Jacka. Chodziłaś za nim i robiłaś wszystko, co ci kazał. - Roześmiał się. -
Słyszałem, jak kazał ci przekazywać mi ró\ne rzeczy. Wbiegałaś przera\ona do mojego pokoju,
recytowałaś wszystko jednym tchem i uciekałaś.
Zakłopotana, wbiła wzrok w talerz.
- Ale zawsze wracałaś - ciągnął Richard. - Zakradałaś się do mojego pokoju i patrzyłaś,
jak pracuję przy biurku. Wiedziałem, \e w ten sposób chcesz mnie udobruchać. - Uśmiechnął się.
- Nikt inny w tym domu nie miał skrupułów. Nawet ja. Ty jedna je miałaś.
Nazajutrz, wysłuchawszy po raz trzeci wiadomości na sekretarce automatycznej, Holly
zaczęła skakać z dzikiej radości.
- Cześć, Holly - dudnił w słuchawce niski głos. - Mówi Chris Feeney z pisma  X .
Dzwonię z wiadomością, \e podczas rozmowy kwalifikacyjnej wywarłaś doskonałe wra\enie. -
Przerwał na chwilę. - Miło mi cię powitać jako nową pracownicę naszej redakcji. Chciałbym,
\ebyś zaczęła jak najprędzej. Czekam na telefon, omówimy szczegóły.
Tarzała się po łó\ku w nieopanowanej radości. Ponownie nacisnęła guzik odtwarzania.
Mierzyła wysoko i osiągnęła cel!
ROZDZIAA JEDENASTY
Jechała windą w zabytkowym budynku z czasów króla Jerzego i a\ się trzęsła z
podniecenia. Pierwszy dzień w pracy! Czuła, \e czekają ją tu dobre chwile. Wydawnictwo
mieściło się w samym śródmieściu, a zawsze rojne pomieszczenia redakcji pisma  X zajmowały
drugie piętro nad niewielkim barkiem. Ostatniej nocy ze zdenerwowania i przejęcia niewiele spała.
Nie czuła jednak takiego lęku, jaki zwykle towarzyszy rozpoczęciu nowej pracy. Jej bliscy nie
posiadali się z radości, a rano, przed wyjściem z domu, dostała od rodziców piękny bukiet
kwiatów.
Chocia\ siadała do śniadania podniecona, jednocześnie odczuwała smutek. Szkoda, \e
Gerry nie towarzyszy jej w tym rozdziale \ycia. Za ka\dym razem, kiedy szła do nowej pracy,
odprawiali swój intymny rytuał. Gerry przynosił Holly śniadanie do łó\ka, pakował jej do torby
kanapkę z szynką i serem, a tak\e jabłko i batonik. Ale tylko pierwszego dnia. Pózniej
wyskakiwali, zwykle spóznieni, z łó\ek, biegli na wyścigi pod prysznic, w pędzie pili kawę.
Jeszcze tylko całus na po\egnanie i rozje\d\ali się, ka\de w swoją stronę, a nazajutrz cały kołowrót
zaczynał się od nowa. Dzień w dzień odprawiali nudne rytuały, nieświadomi, jak powinni cenić
ka\dą wspólną chwilę...
Tego ranka obudziła się w pustym domu, w pustym łó\ku, bez śniadania. Przez chwilę
wyobraziła sobie, \e gdy wstanie, Gerry pojawi się, by ją przywitać. Tyle \e śmierć nie zna
wyjątków.
Wychodząc z windy, sprawdziła, czy dobrze wygląda i ruszyła drewnianymi schodami do
góry. Kiedy znalazła się w recepcji, zza biurka wyszła sekretarka, którą zapamiętała z pierwszej
wizyty.
- Witamy w naszych skromnych progach - przywitała ją ciepło i wyciągnęła rękę. Miała
długie blond włosy, wyglądała na rówieśniczkę Holly. - Jestem Alice. Szef ju\ czeka.
- Chyba się nie spózniłam? - zapytała Holly, spoglądając na zegarek.
- Ale skąd. - Alice zaprowadziła ją na dół do gabinetu Feeneya. - Nie przejmuj się
Chrisem ani całą resztą. To wszystko pracoholicy. Chris dosłownie tu mieszka. Nie jest zupełnie
normalny - powiedziała, zastukała cicho do drzwi i wprowadziła ją do środka.
- Kto nie jest normalny? - spytał Feeney, wstając z krzesła.
- Ty.
Alice uśmiechnęła się i zaniknęła drzwi za sobą.
- Widzisz, jak mnie traktuje personel?
Ręka Feeneya wydała się Holly ciepła i przyjazna. Natychmiast poczuła się swobodnie.
- Dziękuję za to, \e mnie pan zatrudnił - powiedziała szczerze.
- Mów do mnie Chris. I nie masz za co dziękować. Chodz, oprowadzę cię po redakcji. -
Ruszyli korytarzem. Na ścianach wisiały oprawione okładki wszystkich numerów  X wydanych
w ciągu ostatnich dwudziestu lat.
- A tu się uwijają nasze mrówki. - Otworzył drzwi na oście\, Holly zajrzała do wielkiej
sali. Stało w niej dziesięć biurek, za ka\dym ktoś siedział przy komputerze albo rozmawiał przez
telefon. Redaktorzy spojrzeli w jej stronę i pomachali uprzejmie. Uśmiechnęła się. - Znakomici
dziennikarze, dzięki którym opłacam rachunki - powiedział Chris. - Tam siedzi John Paul, który
prowadzi dział mody, Mary, nasza specjalistka kulinarna, a tak\e Brian, Steven, Gordon, Sishling
i Tracey. Kochani, poznajcie Holly.
Wszyscy uśmiechnęli się i jeszcze raz zamachali. Zaprowadził ją do sąsiedniego
pomieszczenia.
- Tu się zaszyli nasi maniacy komputerowi. Dermot i Wayne odpowiadają za grafikę i
skład. Będziesz musiała ich informować, jak mają rozmieścić poszczególne reklamy. Chłopaki,
poznajcie Holly.
- Cześć.
Obaj wstali i uścisnęli jej rękę, ale zaraz wrócili do pracy przy komputerach.
- Dobrze ich wyćwiczyłem - powiedział Chris ze śmiechem i wycofał się z pokoju. Holly
z przejęciem oglądała ściany. Nigdy dotąd nie cieszyła się tak z nowej pracy. - A tu jest twój [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •