[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Proszę, by wszyscy wznieśli toast za moją żonę. Za Kitty! Po kolacji Claud zachęcił ją, by
zabawiła towarzystwo śpiewem. Prudence natomiast zaproponowała tańce, dodając uwagę, która
wprawiła Kitty w zakłopotanie.
- Musi pan wiedzieć, lordzie Devenick, że Kitty jest z nas trzech najzręczniejszą tancerką,
niezależnie od tego, że tak pięknie gra i śpiewa.
- Prudence, daj spokój, proszę!
- Ale to prawda, moja droga - powiedziała Prudence z uśmiechem. Wyjaśniwszy zwięzle
panom, że Kitty uczyła tańca młodsze dziewczęta, stwierdziła: - Jestem pewna, że pani Duxford
bardzo żałuje, że ciebie nie ma.
Kitty zachichotała.
- Wiesz doskonale, że pani Duxford może być tylko wdzięczna Claudowi, że pozbyła się mnie
na dobre!
Ucieszyła się, kiedy jej wyznanie przyjęto z ogólnym rozbawieniem, ale prawdziwa błogość
wstąpiła do jej duszy, gdy Claud z galanterią, lecz stanowczo, poprosił, by natychmiast
zaprezentowała im swoje taneczne umiejętności. Panowie szybko zrobili miejsce w saloniku z
fortepianem, gdzie się zgromadzili, i Kitty, namówiona do partnerowania mężowi w gawocie,
przybrała stosowną pozę, ujmując wyciągniętą dłoń Clauda. Nell zasiadła przy instrumencie, żeby im
akompaniować.
Natychmiast stało się jasne, że Claud także jest doskonałym tancerzem; Kitty znajdowała
ogromną przyjemność w łatwości, z jaką ją prowadził. W niczym nie przypominało to pląsów z
innymi dziewczętami czy panią Duxford. Uważała, żeby nie zmylić kroku, kiedy Claud, trzymając
dłoń na jej talii, kierował nią w tanecznych figurach.
Wraz z finałowym ukłonem nastąpił dla Kitty najmilszy moment w tym dniu. Przy wtórze
entuzjastycznych oklasków zgromadzonych Claud pochylił głowę, ucałował koniuszki jej palców i
wyraził pochwałę:
- Jak ty leciutko stąpasz, Kitty! Niczym elf! Choć zapewniam, że jesteś ładniejsza od elfa. Nie
mógłbym sobie życzyć lepszej żony!
Nadal jednak nie widać było prezentu, a choć ośmieliła się mieć nadzieję, Claud tej nocy nie
odwiedził jej sypialni.
Próbując powstrzymać łzy, Kitty powtarzała sobie, że powinna być wdzięczna za wszystko, co
ma, zważywszy na swą niepewną przyszłość.
Z upływem kolejnych dni coraz trudniej było jej patrzeć na niewątpliwe małżeńskie szczęście
przyjaciółek, jak choćby na intymne gesty wymieniane przez pana Rookhama i Prudence. Kitty
podpatrzyła, jak Rookham pozwala sobie na ukradkowe muśnięcia pleców lub uda żony, jak dotyka jej
włosów, które Prudence nosiła upięte wokół twarzy, nie chowając ich pod czepkiem, jak bierze ją za
rękę i całuje lekko palce. Widziała też, jakim spojrzeniem Prudence odpowiada na te gesty. Nikt nie
mógł wątpić w łączące ich uczucie.
Zauważyła, że lord Jarrow nie jest tak śmiały w stosunku do Nell. Jednakże i jego surowe rysy
miękły, ilekroć spojrzał na żonę, a od czasu do czasu zdarzało im się nawet wymieniać ciepłe
uśmiechy. Za każdym razem na taki widok Kitty ściskało się serce. Z zazdrości? Bardzo się starała, by
jej nie okazać.
Kiedy jednak siedzieli w ogrodzie któregoś ciepłego popołudnia, w wiklinowych fotelach
umieszczonych tam z polecenia pani Papple, Kitty nie mogła się powstrzymać przed snuciem
porównań między sytuacją własną i swoich dwóch przyjaciółek. Wizyta trwała już prawie dwa
tygodnie, lipiec dobiegał końca, a jej małżeństwo wciąż pozostawało w tym samym stanie
niepewności, co na początku.
Prudence i Nell dyskutowały o metodach wychowawczych, jakie należałoby zastosować
wobec wybryków małej Henrietty, która, jak wyznała Nell, choć urocza, była trudnym dzieckiem.
Kitty przypuszczała, że wynikało to z nieszczęść, jakie miały miejsce w zamku Jarrow.
- Biedactwo, ciężko to przeżyła - powiedziała Nell tonem usprawiedliwienia. - Trudno ją
winić za coś, z czym sobie nie radzi.
Dziewczynka bawiła się z nianią, którą niedawno dla niej zatrudniono. Od czasu do czasu
przybiegała do macochy, żeby o coś spytać lub czymś się pochwalić, albo zwracała się do ojca, który
spacerował po ogrodzie wraz z dwoma pozostałymi panami, słuchając, jak pan Rookham doradza
gospodarzowi w sprawie upiększenia miejscowego krajobrazu.
- Ogrodnictwo jest pasją Juliusa - wyjaśniła Prudence. - Nic go tak nie cieszy, jak swobodne
przebywanie w cudzym ogrodzie i planowanie skalnych rabat, stawów, altanek i Bóg wie czego
jeszcze.
Claud chętnie słuchał opinii gościa na temat swych rozległych terenów utrzymywanych
wprawdzie w porządku, lecz praktycznie niezagospodarowanych. Kitty nie sądziła, by zamierzał
skorzystać z owych porad, choć jak zwykle ze szczerym zainteresowaniem chłonął wszelkie nowe
pomysły. Poza tym wyraznie polubił Rookhama, podczas gdy z drugim z gości łączyła go pasja do
powożenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]