[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prywatność i rozdrapał niezabliznioną ranę, musiała to znieść, żeby sfinansował terapię
Jacques'a.
- Bierz tyle krwi, ile chcesz. Nie mam nic do ukrycia.
- Ty drżysz - zauważył.
- Przestanę, jak sobie pójdziesz.
R
L
T
Zaciśnięte szczęki świadczyły o tym, że go rozgniewała. I wzajemnie. W dodatku
okrutnie ją zranił. Resztką sił opanowała wzburzone nerwy.
- Idz już, proszę.
- Dobrze. Pozwolę ci spędzić tę noc sam na sam ze wspomnieniami o kochanku,
ale od jutra gramy zakochaną parę. Dobranoc.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, zamknął za sobą drzwi.
Kilka minut pózniej wróciła pokojówka. Przygotowała jej gorącą kąpiel mimo
protestów, że sama sobie poradzi.
Prawdę mówiąc, w ogóle nie planowała wchodzić do wanny, lecz gorąca, pachnąca
woda wreszcie ją rozgrzała. Od chwili wzmianki o ciąży odczuwała chłód. Gdy Juanita
podsunęła jej pod głowę kąpielową poduszkę, zamknęła oczy.
Przeklęty arogant - myślała o Marcosie.
Zupełnie inaczej go zapamiętała. Być może jako młoda dziewczyna nie dostrzegała
jego wad. Jako dorosła nie potrafiłaby pokochać tak wyniosłego despoty. Najgorsze, że
go pragnęła. Choć rozsadzała ją złość, zmiękła, gdy wziął ją na ręce. Przez te kilka minut
pragnęła leżeć naga w jego ramionach, opleść go nogami i przyciągnąć do siebie.
Zaszokowały ją te marzenia, pogrzebane przed laty.
Dolała zimnej wody, by ostudzić zbyt gorącą krew. Potem szybko wyszła z wanny,
by znów nie ulec niezdrowym fantazjom. Zabrakło jej sił, by odszukać w bagażu swoją
trykotową nocną koszulę. Włożyła więc miłą w dotyku jedwabną piżamę, przygotowaną
przez Juanitę.
Mimo zmęczenia długo nie mogła zasnąć. W jej własnym odczuciu przez całe
godziny nasłuchiwała odgłosów cudzego domu, tęskniąc za swym skromnym pokoikiem
na strychu.
Zasypiała już, gdy obudził ją krzyk. Przerażona, gwałtownie usiadła na łóżku.
Słyszała go, czy jej się zdawało?
Nie. Faktycznie jakiś mężczyzna w pobliżu krzyczał, chrapliwie, jakby ze strachu.
Kto i dlaczego?
Wstała i podeszła do drzwi. Czy nikogo więcej nie zaalarmował? Czy powinna
kogoś wezwać?
R
L
T
Wyjrzała na korytarz. Nie dostrzegła nikogo w świetle księżyca. Tymczasem zza
drzwi po przeciwnej stronie korytarza znów do jej uszu doleciał przerażający dzwięk. Z
duszą na ramieniu ruszyła w tamtą stronę, pełna rozterek. Z całą pewnością ktoś
potrzebował pomocy. A może nie? Może wpadnie w gniew, oskarży ją o wścibstwo?
Chwyciła za klamkę, ale drzwi zaryglowano od środka. Kolejny krzyk, jakby bólu,
rozproszył ostatnie wątpliwości. Zastukała mocno, nawołując nieznanego mieszkańca.
Hałas nagle ucichł. Minutę pózniej Marcos stanął w progu w przepoconym
podkoszulku.
Francesca odstąpiła krok do tyłu na widok jego dzikiego spojrzenia.
- Ja... usłyszałam jakiś hałas... - zaczęła.
- Nic ci tu nie grozi - przerwał jej w pół zdania. - Nikt obcy tu nie wtargnie.
yle ją zrozumiał czy tylko udawał?
- Myślałam, że komuś dzieje się krzywda - wyjaśniła na wszelki wypadek.
- Nie - uciął krótko. - Wracaj do łóżka.
Potem zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Postała jeszcze chwilę, zastanawiając się,
czy nie powinna jeszcze raz sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale w końcu wróciła
do siebie. Nieprędko zapadła w niespokojny sen.
Marcos leżał na podłodze. Nie miał ochoty wracać do mokrej od potu pościeli.
Mógłby kogoś poprosić o zmianę, ale równie dobrze sypiał na twardych powierzchniach.
Przypominały mu noce w dżungli i na ulicach.
Przez dłuższy czas nie dręczyły go tak okropne koszmary. Ostatnio jednak znów
częściej go prześladowały. Najwyrazniej zaszkodziło mu przykucie do łóżka. Trwało
wprawdzie krótko w porównaniu z tym, przez co przeszedł w więzieniu wroga, lecz
przypomniało najgorsze chwile. Sprowadziło go do roli przerażonego zwierzęcia
walczącego o przetrwanie.
Wciąż widział przed sobą rozszerzone oczy Franceski, jej potargane włosy.
Obudziła w nim mieszane uczucia: nienawiść i pożądanie. Najchętniej wciągnąłby ją do
środka, zdarł z niej ubranie i posiadł. Użył całej siły woli, by odeprzeć pokusę.
R
L
T
Z drugiej strony miał ochotę związać ją i zbić za to, że przywołała koszmar prze-
szłości. Nie pierwszy raz zastanawiał się, czy nie popełnił błędu, sprowadzając ją tutaj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •