[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tem, ale nie po to dałem się podziurawić, żeby cię
teraz stracić. Zwłaszcza że wreszcie jesteś dla
mnie miła z własnej woli. Aha, byłbym zapomniał
- jego głos znów stał się władczy, jak przed
wypadkiem. - Muszę wiedzieć, dlaczego cię po
rwali. Policja też będzie chciała z nami rozmawiać.
Powinna powiedzieć Leo całą prawdę, bo za
wdzięczała mu życie, ale musiała także chronić
Jenny.
- Nikomu nic nie powiem o bransoletce - za
pewnił ją, widząc, że ona się waha. - Ale muszę
wiedzieć, czy nie jesteś zamieszana w jakieś po
ważne przestępstwa. Czemu ci bandyci chcieli
cię zabić?
- Ja nie ukradłam bransoletki - wyznała.
- Złapałem cię - przypomniał.
154 JULIA JAMES
- Złapałeś mnie, kiedy chciałam oddać bran
soletkę - wytłumaczyła. - Ale tam było tyle ludzi,
że nie mogłam się na to zdobyć. Zastanawiałam
się, co zrobić, gdzie ją podrzucić, żeby nawet cień
podejrzenia nie padł na... - zawahała się.
- Na kogo?
- Na Jenny.
- Kto to jest Jenny?
- Ta chuda modelka. Blondynka.
- Ach, ta neurotyczka? Ona ukradła bransoletkę?
- Tak. Ale ty mnie złapałeś. Na gorącym
uczynku.
Leo z trudem panował nad sobą. Cały świat
wywrócił mu się do góry nogami.
- A więc nie ukradłaś tej bransoletki, tylko
kryłaś koleżankę - stwierdził obojętnie.
Anna skinęła głową.
- I zostałaś ukarana za cudzą winę. - Na chwilę
zacisnął powieki. - Czemu chciałaś, żeby cię uwa
żano za złodziejkę?
- Nie mogłam pozwolić, żeby oskarżono Jen
ny. Ona i bez tego ma dość kłopotów.
- Jest kleptomanką? - chciał wiedzieć Leo. Był
bardzo zły. Znacznie bardziej, niż się Anna spo
dziewała.
- Skądże! Jenny potrzebuje pieniędzy. Musi się
ukrywać. Nawet ja nie wiedziałam dotąd, jak groz
ny jest Khali. Ci bandyci nie szukali mnie, lecz
Jenny. Myśleli, że wiem, gdzie ona jest.
BEZCENNE DIAMENTY 155
- Po co jej szukali?
- Miała romans z bogatym szejkiem. Ostrzega
łam ją, żeby się z nim nie zadawała, ale mnie nie
posłuchała. Zrobiła po swojemu i on jej teraz szuka
po całym świecie. Dlatego Jenny musi się ukry
wać. Sam widzisz, że ma powody.
Leo patrzył na Annę. Był wściekły.
- Proszę cię, nie bądz na nią zły - błagała Anna.
- Jenny nie jest złodziejką. Ukradła ze strachu...
- Nie jestem na nią zły - powiedział.
- A więc złościsz się na mnie. Masz prawo.
Okłamałam cię, zataiłam prawdę i bardzo cię za to
przepraszam...
- Wściekam się na siebie! - wybuchnął. - Jak
mogłem uważać cię za złodziejkę? Ilekroć myś
lałem o tobie, zawsze przychodziło mi na myśl to
słowo. Dlatego cię zle traktowałem. Nie mogę
sobie tego darować...
Musiał chwilę odpocząć, zanim zaczął mówić
dalej.
- Mimo wszystko i tak mnie pociągałaś. Myś
lałem, że chodzi o seks, ale to jest coś więcej... Jak
skręciłem nogę i ty przez cały czas byłaś dla mnie
miła... Boże, ja dopiero wtedy zacząłem rozumieć,
co siÄ™ ze mnÄ… naprawdÄ™ dzieje. A kiedy ciÄ™ po
rwali...
Zamknął oczy. Przypomniał sobie obezwład
niający strach, jaki ogarnął go na wieść o porwaniu
Anny.
156 JULIA JAMES
- Ileż ja przez ciebie wycierpiałem - wes
tchnął, choć w oczach błyskały wesołe iskierki.
- Od początku czułem, że jesteś awanturnicą.
- Ja jestem awanturnicą? - obruszyła się.
Leo nie odpowiedział. Pociągnął ją na łóżko
i pocałował, choć to był wielki wysiłek. A kiedy
złapał oddech, popatrzył Annie w oczy, w których
lśnił blask, jakiego nigdy dotąd tam nie było.
- Raz w miesiącu - powiedział - załóżmy
w piątek wieczorem, przez jedną godzinę będziesz
mnie mogła obrażać. W pozostałe dni - pogłaskał
ją po policzku - będziesz dla mnie bardzo, ale to
bardzo miła. Nie tylko w łóżku. I oboje będziemy
szczęśliwi. Jak w bajkach.
Anna próbowała odsunąć się, ale jej nie puścił.
- No widzisz, już jesteś miła, yineka mou - po
wiedział, odgarniając jej włosy z czoła.
- Co to znaczy? - spytała, zerkając na niego
podejrzliwie. - To po grecku awanturnica"?
- Prawie. - Leo się do niej uśmiechnął. - To
znaczy moja kobieta". Przez resztę życia bę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]