[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odniósł wrażenie, że to, co robi, nie na wiele się zdaje. Ale
miał nieodpartą ochotę dotykać jej ramion i dlatego nie
zamierzał przerywać masażu.
- Powiedz mi... czego właściwie chcesz, Amy - Doug
przerwał
w
końcu
dzielącą
ich
ciszę. Każde
słowo
podkreślał silniejszym dotykiem palców. Poczuł, jak w
odpowiedzi przeszedł ją nagły dreszcz.
Odetchnęła z trudem. Z jednej strony chciała obrócić
się do Douga i spojrzeć na niego. Z drugiej - marzyła, by
ukryć twarz w dłoniach.
- To... to co mam, wystarcza mi - odpowiedziała,
starając się nadać słowom zwykłe brzmienie.
- Mówię poważnie. Czego tak naprawdę chcesz?
Amy skuliła się, usiłując zapanować nad ogarniającą ją
paniką.
119
- Zabawne - powiedziała po chwili - zaledwie przed
miesiącem zadano mi to samo pytanie.
- Och? - głos Douga nabrał ostrożności. - Kto cię o to
zapytał?
- Moja przyjaciółka, Naomi Pritiken.
- Ta reporterka.
Zaszokowało ją, że tak szybko potrafił skojarzyć
nazwisko z osobą.
- Skąd...
- Parę razy wspomniałaś mi o niej - wyjaśnił. Odczekał
kilka chwil, by ponownie powrócić do tematu. - I co
odpowiedziałaś Naomi?
Chciała mu powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale nie
mogła.
- Powiedziałam Naomi... prawdę - odrzekła.
- To znaczy? - zapytał ostrożnie przerywając masaż.
Oczy Amy napełniły się łzami. Złożyła dłonie.
- Powiedziałam jej, że nie wiem.
Doug wrócił do masowania. Pod palcami wyczuł
szalone bicie jej tętna.
- Trudno mi w to uwierzyć - powiedział.
- W co ci trudno uwierzyć? - zapytała, usiłując cały
czas doprowadzić swe uczucia do porządku. Wydawało się
to niemożliwe.
- W to, że nie wiesz - odpowiedział. - Zawsze doskonale
wiedziałaś, czego chcesz od życia.
- Tak
sądzisz?
Możesz
się
mylić
-
powiedziała
beznamiętnie.
Doug klęczał obok Amy i jedynie na podstawie zmian w
jej głosie mógł sądzić, co mówi... a czego nie chce
powiedzieć. To mu nie wystarczało. Zbliżali się do miejsca,
kiedy musiał spojrzeć w jej oczy. Szybko, zanim zdążyła
mu się oprzeć, obrócił ją twarzą do siebie.
120
- No dobrze - powiedział, patrząc bez zmrużenia w jej
oczy - skoro brak ci pewności, to...
Amy wmawiała sobie, że nienawidzi go w tej chwili, ale
wiedziała, że to nieprawda. W głębi serca czuła, że
nienawidzi siebie.
- Amy? - chwycił jej przedramię.
- Ja...
- Powiedz mi. Powiedz mi, kochanie.
I właśnie to czułe słówko rozkleiło ją zupełnie.
- Ja się boję - wybuchnęła.
Douglas
Maxwell
Browne
był
przygotowany
na
wszystkie tajemnice świata. Ale nie mieściło mu się w
głowie, że Amy Anne Hilliard przyzna się właśnie do tego.
- Boisz się? - zapytał. - Na Boga, Amy, czego?
- Że nie jestem dosyć dobra. - W jego błękitnych
oczach zobaczyła
wyraz
całkowitego zaskoczenia.
To
spojrzenie zburzyło jej obronną barierę, budowaną latami z
taką precyzją. - Och, ty nic nie rozumiesz! - krzyknęła.
- To pomóż mi zrozumieć.
Potrząsnęła głową.
- Dla ciebie zawsze wszystko było łatwe...
- Łatwe?
- Tak! - rzuciła mu to słowo jak rękawiczkę.
- Nawet gdy byłeś najniższy w klasie, wszyscy cię
lubili. Wszyscy. Zawsze.
- Amy...
- To prawda, Doug! I nie tylko dlatego, że byłeś tak
dobrym sportowcem i uczniem. Oni po prostu cię lubili!
Lubili,
rozumiesz.
Nawet
teraz...
nawet
teraz...
-
gestykulowała obiema rękami. - Och, nie mówię, że
wszystko miałeś podane na srebrnej tacy. Wiem, jak ciężko
pracowałeś, chociaż czasami udawałeś, że lekko traktujesz
życie. Zasłużyłeś na wszystko, co masz. Ale... dla ciebie nie
ma to takiego znaczenia jak dla mnie. A ja... - zachłysnęła
121
się, ale mówiła dalej. - Ja musiałam zapracować na to, by
ludzie mnie polubili. Musiałam ich zmusić do tego. A
jedynym na to sposobem była praca i jeszcze raz praca.
- Amy... - Doug był wstrząśnięty tym wyznaniem.
Niektóre rzeczy znał z własnego doświadczenia. Wiedział
dokładnie, co znaczy być zmuszonym do biegu i w końcu
zdać sobie sprawę, że droga prowadzi donikąd. Głównym
źródłem jej niepewności była... o Boże.
- Amy, najdroższa, na sympatię, miłość nie trzeba
zapracować.
- Właśnie, że tak! - powtarzała uparcie, zaciśnięte
pięści przyciskając do piersi. Miotana uczuciami drżała jak
liść.
- Amy... - chwycił jej ręce i pociągnął do siebie.
- Amy, proszę cię, wysłuchaj mnie. To co robisz, nie
równa się temu, kim jesteś.
- Ależ tak. Tak - jej głos zamienił się w krzyk.
- I nie jestem dosyć dobra. Tak, wiem to. Zawsze to
wiedziałam. Nie jestem wystarczająco dobra. Nawet...
nawet mój ojciec... - przerwała nagle, wyrwała ręce z
uścisku i zakryła nimi usta.
Dougiem targały mieszane uczucia. Z jednej strony
współczuł jej. Z drugiej był wściekły na siebie. Dobry Boże,
jak mógł sądzić, że kocha tę kobietę z całego serca, skoro
był na tyle ślepy, by nie widzieć jej słabości!
- Co wspólnego ma z tym twój ojciec? - zażądał od niej
wyjaśnień.
Milczała.
- Co on miał do tego? - powtórzył Doug. - Czy właśnie
on wbił cię w te kompleksy? Czy to on wmówił, że na
miłość trzeba zapracować? To on? Prawda? Powiedz mi,
Amy. Powiedz, do licha. - W duchu wiedział, że pyta ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]