[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rów kontaktowych. A jutro odwiedzę jedną z fabryk kry�
ształów.
- A co z barierą językową? - zapytała Kelly.
Beth zamartwiała się tym przez wyjazdem i Kelly była
ciekawa, jak sobie teraz radzi.
- Och, mam tłumacza - poinformowała ją Beth.
Kelly zmarszczyła czoło. Zdawkowy ton głosu Beth był
niepodobny do niej i bardzo niepokojący.
- I ona pomaga ci, towarzyszy w tych spotkaniach
i w ogóle?
- Nie ona, tylko on - powiedziała krótko Beth. - A je�
śli chodzi o pomoc... - Nastąpiła krótka pauza. - Będę
68
z tobą szczera, Kelly. Mam totalnie dość mężczyzn. To,
że ktoś ma parę tytułów przed nazwiskiem, nie oznacza,
że może mną rządzić. Nie wspomnę o zawożeniu mnie do
fabryk, które wybrał, i zanudzaniu opowieściami o za�
mkach i dworach.
- Beth - przerwała jej zdezorientowana Kelly. - Wy�
bacz, ale nic z tego nie rozumiem.
- Nic nie szkodzi, musiałam sobie ulżyć. Mówiłam
o Aleksie, tym tłumaczu. Jest pół Anglikiem, a pół Cze�
chem. Dziadkowie wyjechali z Pragi z powodów polity�
cznych, kiedy jego matka była małą dziewczynką. Alex
wrócił tu po rewolucji, żeby odnalezć rodzinę, i już został.
- Opowiedział ci zaskakująco dużo o historii swojej
rodziny, jak na kogoś, z kim kompletnie nie możesz się
dogadać - zauważyła kwaśno Kelly.
- Co nie znaczy, że chcę go słuchać. Znalazłam fabry�
kę, która produkuje wspaniałe rzeczy, i jutro się tam wy�
bieram. Kelly, żałuj, że nie widziałaś tych wyrobów! Cu�
downy, typowy wenecki barok. Jeśli zdołam wynegocjo�
wać odpowiednią cenę, mogłybyśmy zamówić parę ręcz�
nie malowanych kompletów.
Kelly zaśmiała się, słysząc entuzjastyczny ton w głosie
przyjaciółki. Cudownie było znów słyszeć dawną Beth,
a jeszcze cudowniej, że ani razu nie zapytała o Juliana
Coxa.
- Tak czy inaczej - kontynuowała Beth - jadę tam sa�
ma. Zamierzam zwiać mojemu przewodnikowi czy raczej
69
strażnikowi. - Prychnęła ironicznie. - Mam dość jego mą�
drości. Od dziś będę jezdzić tam, gdzie zechcę.
- Może kieruje się szlachetnymi intencjami?
- Gwiżdżę na to - wtrąciła z zaciętością Beth. - Nie
będę robiła tego, co Alex mi każe. Widziałam towar, jakim
jestem zainteresowana, wiem, gdzie go kupić, i zamie�
rzam załatwić wyłączną dostawę po przystępnej cenie.
Muszę kończyć, Alex wpadnie po mnie za pół godziny.
Uparł się, że zabierze mnie na spacer po moście Karola.
Ponieważ dziś pada, ma nie być tam wielu turystów.
- Baw się dobrze - życzyła Kelly i uśmiechając się,
odłożyła słuchawkę. Dziewczyny będą zadowolone, sły�
sząc, że Beth wyleczyła się z Juliana Coxa.
ROZDZIAA PITY
Wchodząc do przedpokoju swego wynajętego miesz�
kania, Brough pomyślał, że odetchnie z ulgą, kiedy wresz�
cie przeprowadzą się do dużego domu w stylu georgiań-
skim, który niedawno kupił. Położony parę kilometrów od
miasteczka był obecnie poddawany niezbędnym pracom
remontowym. Stał pusty od trzech lat, zanim Brough zdo�
łał przekonać wykonawców testamentu ostatniego właści�
ciela, że nikt nie zapłaci wygórowanej ceny, jakiej za niego
żądali.
Jednak kupno domu okazało się początkiem długiego
ciągu trudnych negocjacji. Posiadłość była wpisana na
listę zabytków i najdrobniejsze prace remontowe musia�
ły zostać zaaprobowane przez niekończący się łańcuch
komisji. Wreszcie wyznaczony konserwator przystąpił
do prac i, jak zapewnił radośnie Brougha po ostatniej
inspekcji, będzie on mógł wprowadzić się tam za nie�
spełna rok.
Na razie musiał pogodzić się z ekscentrycznym gustem
poprzedniego użytkownika mieszkania.
- To ty, Brough?
71
Skrzywił się lekko, kiedy zaczerwieniona z podniece�
nia, zdyszana Eve wypadła do pokoju.
- Nigdy się nie domyślisz. Dzwonił Julian. Jednak jest
wolny dziś wieczorem i zabierze mnie na kolację. Och,
Brough, tak się martwiłam, że będzie gniewał się na mnie
za to, że kategorycznie nie zgodziłeś się poprzeć jego
nowego przedsięwzięcia.
Słuchając jej, Brough zacisnął mocno szczęki. Nie było
sensu żałować, że jego siostra nie jest bardziej dojrzała.
Podobnie jak obwiniać babcię za to, że nalegała, by posłać
Eve do konserwatywnej szkoły dla dziewcząt. Równie
dobrze mógłby oskarżać rodziców o to, że zginęli, i siebie
samego, że nie był w stanie wziąć na siebie całej odpo�
wiedzialności za opiekę nad siostrą.
Obawiał się, że pewnego dnia, w niedalekiej przyszło�
ści oczy jego siostry otworzą się na rzeczywistość w spo�
sób, który bardzo ją zaboli.
Nie było jednak sensu ostrzegać Eve przed Julianem.
Potrafiła być uparta i co gorsza przewrażliwiona na punk�
cie swojej niezależności. Sugerując, że Julian zdradza ją
i że pomyliła się co do niego, jeszcze głębiej wepchnąłby
ją w jego ramiona. Zwiadomość, że prędzej czy pózniej
wydarzy się coś, co pozbawi Eve niewinności zarówno
emocjonalnej, jak i fizycznej, była wystarczająco przera�
żająca.
Eve po ukończeniu dwudziestu pięciu lat miała odzie�
dziczyć znaczną część spadku po rodzicach i Brough nie
miał najmniejszych wątpliwości, że Julian Cox nie będzie
72
miał żadnych skrupułów, by poślubić ją wyłącznie z tego
powodu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •