[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opowiedziała ci o Jonathanie, tym bardziej nie zrobię tego ja.
- Beth, proszę.
S
R
- Ona jest bardzo wrażliwa, i jeśli ją skrzywdzisz, zabiję cię.
- Na Boga, nie zamierzam krzywdzić Cassie!
- Jeśli potraktujesz ją jak swoją kolejną zdobycz, a potem porzucisz, już nigdy
nie zaznasz spokoju, obiecuję ci.
- Beth, mam poważne zamiary, pragnę ją poślubić...
- O rany! Ty, Nick Jefferson? Wygląda na to, że mówisz poważnie. - Głos Beth
nieco złagodniał.
- Ale kiedy jej powiedziałem, że ją kocham, natychmiast się wycofała.
- Dziwisz się? Sam zapracowałeś na swoją reputację.
- Nigdy nie okłamałem żadnej kobiety. Przez te lata naprawdę dobrze się
bawiłem, ale żadnej z moich partnerek nie wyznałem miłości. Dopiero Cassie
usłyszała to ode mnie... uwierz mi, powiedziałem prawdę. Niestety, w odpowiedzi
dostałem kopa... to znaczy kosza - zakończył z żalem.
- Dobrze, Nick, czego ode mnie oczekujesz?
- Pomocy, bo inaczej wszystko na nic. Potrzebuję informacji, by wiedzieć, jak
trafić do Cassie. Uważam, że przeżycia związane z jej mężem w sposób
decydujący wpłynęły na jej psychikę. Czy ten facet ją bił?
- Bił? Dobry Boże! Skąd ci to przyszło do głowy? Jonathan i Cassie byli w
sobie bardzo zakochani. Bardzo spieszyli się ze ślubem, wprost nie mogli się
doczekać, kiedy będą naprawdę razem.
- Rozumiem.
- Gdyby żyli jej rodzice, odbyłaby się wielka ceremonia w katedrze, pewnie w
obecności biskupa, a tak, to tylko wzięli cichy ślub cywilny.
I
- Dlaczego ich małżeństwo nie przetrwało?
- Bo trzy tygodnie po ślubie Jonathan zginął w wypadku samochodowym.
Służbowo wyjechał na północ kraju, handlował wyścigowymi końmi. Nie do
końca wiadomo, jak to się stało, najprawdopodobniej stracił panowanie nad
kierownicą i uderzył w betonową balustradę.
S
R
Nick mruknął coś pod nosem.
- Myślałam, że Cassie umrze z rozpaczy - kontynuowała Beth - jednak rzuciła
się w wir pracy i dzięki temu nie oszalała. Pózniej, na moim weselnym przyjęciu,
poznała kogoś z telewizji i zaproponowano jej nagranie krótkiego programu, a
potem już wszystko poszło jak z płatka. Cassie zamieszkała w Londynie i jak
wiesz, jest prawdziwą kobietą sukcesu.
- A kiedy owdowiała?
- Pięć lat temu.
- I przez cały czas była sama?
- Tak. Mówi, że jest łabędziem, bo one podobno zakochują się tylko raz i są
wierne do końca życia. Posłuchaj, Nick, wiem. że jesteś porządnym facetem, ale
masz fioła na punkcie kobiet. Chcę wierzyć, że wreszcie dojrzałeś do
prawdziwego związku, lecz jeśli jest inaczej, wycofaj się, póki na to pora.
Dokładnie rozważ, czy naprawdę masz poważne zamiary wobec Cassie, a jeśli nie,
to zostaw ją w spokoju.
Rozmowa z Beth bardzo Nickowi pomogła. Teraz, siedząc za kierownicą,
zerknął na Cassie, która, zapatrzona w krajobraz za oknem, zadumała się nad
czymś głęboko.
- Wkrótce zjedziemy z autostrady - powiedział.
Nagle wyrwana z rozmyślań, odwróciła głowę i Nick dostrzegł, że jej piękne
jasnopiwne oczy są podkrążone. Jest przemęczona i smutna, pomyślał z troską.
Chciałby wziąć ją w ramiona i powtórnie zapewnić o swojej miłości. Wyznać, że
pragnie być z Cassie do końca swych dni.
Wiedział jednak, że na to jeszcze za wcześnie, bo najpierw musi zdobyć jej
zaufanie.
- Cassie, czy masz pod ręką mapę? - zapytał.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Morgan's Landing okazjo się niezwykle pięknym miejscem. Owcze pastwiska
porośnięte bujną trawą opadały ku jezioru, przy którym było małe drewniane molo
z przycumowaną łódką. W oddali widać było wyspę, która lśniła na wodzie, a
wokół rozpościerały się góry.
Cassie z radością odkryła, że w małym budynku była toaleta i prysznice.
- Mamy szczęście, że o tej porze roku jesteśmy tu sami - zauważył Nick,
rozglądając się po okolicy.
- Myślę, że Matt się o to postarał. Dobrze zna właściciela.
- Rozumiem. A co z łódką? Czy możemy z niej korzystać?
- Tak, mój szwagier ją wynajął, gdy sam zamierzał tu przyjechać z chłopcami, i
tak już zostało.
- Potrafisz wiosłować i żeglować? - zapytał Cassie, a gdy ta zaprzeczyła,
zwrócił się do Mike'a: - A ty?
- Troszkę - odparł chłopiec z oczami utkwionymi w łódce.
- Tata obiecał, że da mi kilka lekcji. Jest naprawdę dobrym wioślarzem, kilka
razy wygrywał zawody.
- Na pewno nie jestem tak dobry, jak on, ale nauczę cię kilku rzeczy.
- I mnie też, wujku - wtrąciła się Sadie, którą Mike natychmiast obrzucił
niechętnym spojrzeniem.
- Nas też, nas też! - krzyczały młodsze dzieci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •