[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rzeczywiście była tam. Stała przed komodą z jasnego drzewa, odwrócona do niego plecami. Jedna
z szuflad była otwarta, a Piper trzymała w rękach coś, co przypominało dziecinne ubranko.
Spisał się nasz architekt, nie uważasz? powiedział, rozglądając się z satysfakcją po znakomicie
urządzonym i wykończonym wnętrzu.
Owszem odparła nieswoim głosem.
Co ci jest? Czy coś z dzieckiem? zapytał, podchodząc i odwracając Piper twarzą ku sobie.
Po jej policzkach spływały łzy, w rękach kurczowo ściskała malutkie ubranko.
Odsunęła się od niego, kręcąc przecząco głową.
Więc dlaczego płaczesz? Czy to wpływ hormonów?
Nie, to nie hormony.
Więc co?
Nie wiem, jak zdołam przez to przejść odparła, podnosząc na niego zasnute łzami oczy.
Przez to? Co masz na myśli?
Wszystko mnie przeraża, ciąża, dziecko, bycie matką. Nie wiem, czy potrafię sobie z tym
poradzić.
Co ona sugeruje? Chce przerwać ciążę? Wykluczone. Od początku to sobie zaplanowała?
I pomyśleć, iż wydawało mu się, że znowu się w niej zakochuje!
Nic z tego, Piper, urodzisz to dziecko oznajmił, hamując z trudem wzbierający gniew.
Tyle rzeczy nie zależy ode mnie. Wiem, że nie możesz tego zrozumieć.
Owszem rozumiem, i to aż za dobrze. Swoim zwyczajem wycofujesz się przy pierwszej
poważniejszej trudności. Zawsze tak postępowałaś. Otóż jeszcze raz oświadczam, że urodzisz to
dziecko, czy chcesz tego, czy nie!
Ale jeśli coś się wydarzy?
Niby co? To co poprzednim razem? Nie wyobrażaj sobie, że znowu zabijesz moje dziecko!
Poprzednio nie mogłem ci przeszkodzić, ale tym razem dopilnuję, żeby przeżyło.
Piper zrobiła się blada jak ściana.
Skąd wiesz, że byłam w ciąży? wyszeptała.
To bez znaczenia. Ważne, że wiem. A już zacząłem mieć nadzieję, że faktycznie się zmieniłaś.
Ale zapamiętaj sobie, że jeżeli cokolwiek się stanie temu dziecku, będziesz tego gorzko żałować.
Piper miała wrażenie, że się dusi. Nie była w stanie wymówić słowa. Czuła się jak w koszmarnym
śnie. Dopiero po długiej chwili zdołała odetchnąć.
Mówisz tak, jakby to była moja wina wybąkała.
A nie była? wycedził obrażony.
Nie! wykrzyknęła. Jak mogłabym zrobić coś podobnego?
Nie wierzę ci.
Nie chce jej wierzyć? Przecież nie była winna tamtemu poronieniu. Do dziś nie może przeboleć
utraty dziecka. Czy on naprawdę wszystko to powiedział? I skąd wie o jej pierwszej ciąży? Od
kiedy?
Skąd się dowiedziałeś? powtórzyła.
Nieważne. Ważne, że tym razem nie pozwolę ci zabić mojego dziecka.
Jego dziecko! Oburzona jego tonem właściciela, nie wytrzymała.
Skąd ta pewność, że było twoje?
Wade zbladł.
Twierdzisz, że nie było moje?
Niczego nie twierdzę. Rzecz w tym, że nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Skąd się u diabła
dowiedziałeś?
Rex mi powiedział. Był załamany. Ale nie przyszło mu do głowy, że to ja byłem ojcem dziecka.
Wade na chwilę zamilkł. Ale ja wiedziałem.
Jak Wade może ją posądzać o to, że celowo pozbyła się jego dziecka? Jak może nadal w to
wierzyć?
To naprawę nie była moja wina. Straciłam dziecko wskutek poronienia. Nie miałam na to
wpływu.
I ja miałbym w to uwierzyć?
Oczywiście. Bo tak było.
Odkąd to się stałaś gorącą orędowniczką prawdy? Kiedyś zapewniałaś mnie o swojej miłości,
ale szybko okazało się, że to tylko puste słowa. Po co Rex miałby mnie okłamywać? Natomiast ty&
Piper przestała słuchać. Widziała, że nie zdoła go przekonać. Ulotniła się nadzieja na realizację
najgorętszego marzenia o przyszłym szczęściu u boku Wade a.
Dziwi mnie, że mając o mnie taką opinię, chciałeś ze mną sypiać powiedziała gorzko. W jej
głowie zrodziło się nagle okropne podejrzenie. Czy dlatego od kilku lat wpłacałeś pieniądze na
moje konto? Miałeś wszystko od dawna obmyślane?
Zapomniałaś, ile mi jesteś winna?
Wszystko z góry zaplanowałeś powiedziała, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jak mogłeś
nosić w sercu przez tyle lat złość i gorycz?
Widać mogłem. Mam prawo domagać się rekompensaty za to, czego mnie pozbawiłaś. Nie
chodzi o te kilka tysięcy dolarów, ale nienarodzone życie? Niech ci się nie wydaje, że wszystko ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]