[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Theo Kanellisa. - Usiadła na łóżku i wzięła na ręce Toby'ego. - Bezwzględny, wyracho-
wany tyran bez serca, a do tego lubieżnik bez skrupułów.
- Celnie mnie scharakteryzowałaś - zgodził się Anton, zdejmując z wieszaka ma-
rynarkę. - Chciałabyś, żebym przeprosił za to, że tak cię wystraszyłem?
- A czy zawrócisz samolot, żeby zabrał nas do Anglii?
Anton, który właśnie wciągał marynarkę, znieruchomiał na chwilę.
R
L
T
- Nie.
Spojrzała na niego, choć postanowiła tego nie robić. Znów prezentował się olśnie-
wająco, za co szczerze go nienawidziła, bo uświadomił jej, jak niechlujnie sama wyglą-
da.
- Twoje przeprosiny nie byłyby szczere, skoro nie jesteś człowiekiem honoru. -
Ledwo wypowiedziała te słowa, w jej głowie rozbrzmiał sygnał alarmowy.
Zmarszczyła brwi i odwróciła wzrok. Ale gdy Anton przeszedł równym krokiem
wzdłuż łóżka, musiała mu posłać ostrożne spojrzenie, by sprawdzić, do czego teraz
zmierza.
- Gdybym powiedział ci szczerze, że zamierzam cię zabrać do Grecji, czy zgodzi-
łabyś się polecieć?
- Nie.
- W takim razie na moim honorze nie ma skazy - stwierdził. - Nie mogłaś zostać u
siebie, a ja nie mogłem cię umieścić w żadnym miejscu, gdzie byłabyś wolna od medial-
nej gorączki, poza moją posiadłością w Grecji.
- Czyżby na prywatnej wyspie Theo Kanellisa?
- Nie, a twój sarkazm zaczyna mnie już trochę męczyć. Przyznaję, że moje metody
były brutalne. Masz prawo być na mnie zła i czuć się oszukana. Ale dziecko, które trzy-
masz w ramionach, jest w połowie Grekiem. Tak samo jak ty. Ma prawo poznać swą
grecką rodzinę, nawet jeśli ty nie chcesz jej poznać. A może chciałaś rozciągnąć rodzinną
waśń na nowe pokolenie Kanellisów? Jeśli tak, jesteś nie lepsza od tego człowieka, któ-
rego nie chcesz nazywać swoim dziadkiem. Przemyśl to - polecił i ruszył w stronę drzwi.
- Lądujemy za godzinę. Twoja walizka jest w łazience. Odśwież się trochę, zanim wyj-
dziesz.
Zoe wpatrywała się w jego plecy, gdy sięgał po klamkę.
- Wyrachowany materialista - wymamrotała.
Nie miała pojęcia, dlaczego wyrwało jej się to określenie, ale gdy Anton obrócił
się, poczuła, jak przyspiesza jej tętno.
Wrócił w nim wszechpotężny grecki magnat. Ten sam, którego zastała rankiem na
swoim progu. Znów patrzył na nią, jak gdyby był panem świata. Rysy jego twarzy były
R
L
T
surowe, zimne i niepokojąco nieruchome, a oczy na powrót zmieniły się w świecące
czarne kamyki.
- Wtargnąłeś do mojego domu - zaczęła. - Uśpiłeś moją czujność i porwałeś nas.
Być może sam zaaranżowałeś tę sytuację z dziennikarzami, bo wiedziałeś, że podziała to
na twoją korzyść.
Instynkt samozachowawczy kazał jej położyć Toby'ego na łóżku i wstać.
- Co takiego mówił w kuchni ten twój poplecznik?  Mam nadzieję, że wiesz, co
robisz"? - zacytowała po grecku. - No cóż, wiedziałeś, prawda? Theo chce dostać dziec-
ko w swoje ręce, a ty mu je przyprowadzisz, nawet jeśli to oznacza, że musisz zaciągnąć
do Grecji także mnie.
- I w jaki sposób czyni mnie to wyrachowanym materialistą?
- Wszyscy wiedzą, że jeszcze przed trzema tygodniami byłeś niekwestionowanym
dziedzicem Theo. A potem pojawiliśmy się my, Toby i ja, dwoje wnuków, o których nikt
wcześniej nie słyszał. Ty jesteś prawnikiem. Może wyjaśnisz mi, jak działa prawo spad-
kowe w Grecji. A jeszcze lepiej wytłumacz, po co zadałeś sobie trud i przyjechałeś, by
wsadzić nas w ten samolot?
Słuchał uważnie ze zmrużonymi oczami. Zazdrościła mu opanowania, które po-
zwalało mu stać i patrzeć na nią w milczeniu.
- Powiedz coś! - rzuciła.
- Chcę usłyszeć wnioski, zanim to skomentuję - odparł bez zająknienia.
- Powiedziałeś, że Theo Kanellis jest chory. Zbyt schorowany, by podróżować. I że
chce mojego brata, a ja jestem tylko na doczepkę.
- Nie przypominam sobie tego ostatniego.
- Ależ powiedziałeś tak. Spójrzmy prawdzie w oczy: gdybyś wyszedł z moim bra-
tem, beze mnie, wybuchłby skandal. Więc po co to wszystko zrobiłeś? Tylko po to, by
udobruchać mojego dziadka?
Ciągnęła dalej, choć cienki głosik w jej głowie kazał jej przestać. Anton stał tak
nieruchomo, że wydawał jej się niebezpieczny.
- A może masz bardziej dalekosiężne plany związane ze śmiercią, spadkiem i
chłopcami potrzebującymi mentora? Czyżbyś zamierzał zaproponować dziadkowi układ,
R
L
T
w myśl którego zaopiekujesz się Tobym tak, jak on zaopiekował się tobą, po to by
utrzymać kontrolę nad jego fortuną i wpływami?
Przez chwilę wydawało jej się, że Anton się roześmieje. Po części pragnęła, by
obrócił jej zarzut w żart - ale tak się nie stało. Zamiast tego przyszpilił ją surowym spoj-
rzeniem lśniących oczu.
- I to jest twoja definicja wyrachowanego materialisty?
Zaciskając wargi, by powstrzymać ich drżenie, Zoe skinęła głową.
- W takim razie pominęłaś jeden ważny szczegół. Istnieje pewien bardziej eleganc-
ki sposób na zachowanie kontroli nad fortuną Theo, a mianowicie dzięki tobie, panno
Kanellis.
- Nie wiem, o czym mówisz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •