[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ŝe nie mogłem utrzymać noŜyczek w ręku! Kazała nam wszystkim przysiąc, Ŝe nie piśniemy ani słówka. To suka,
ale bardzo ładna, trzeba jej to przyznać... Jamie zawsze wybiera najlepsze - pokręcił głową z podziwem. -
Uwiódłby nawet westalkę. BoŜe, co ja bym mógł ci opowiedzieć! Ale nie zrobię tego, bo to mój przyjaciel. Był dla
mnie bardzo dobry, nigdy się na nim nie zawiodłem. Kiedyś wydostał mnie ze strasznych tarapatów - nie powiem,
o co chodziło, bo jesteś zbyt wielką damą, by słuchać o takich rzeczach, ale nadstawiał dla mnie karku i nigdy mu
tego nie zapomnę.
- Akurat tak się składa - Harriet mówiła szybciej, niŜ zdąŜyła pomyśleć - Ŝe właśnie z nim wyjeŜdŜam na
weekend. Ale tylko w interesach - dodała szybko, widząc zdumienie na twarzy Berta.
- Tym niemniej miej się na baczności. Ma na koncie więcej podbojów niŜ Casanovą, a ty nie jesteś - wybacz -
tym gatunkiem ptaka. Nie Ŝeby nie interesowały go wszystkie gatunki, jakie tylko są w księgach... oczywiście nie
mam na myśli Księgi Guinessa...
- Będę miała oczy i uszy otwarte.
- A drzwi zamknięte... Choć to go nie powstrzyma, wejdzie przez okna. JuŜ nieraz to robił...
Harriet otarła z oczu łzy śmiechu.
- A czy jest coś, czego nie zrobił? - wykrztusiła.
- Bardzo w to wątpię. Ach, Ŝebyś wiedziała, co mi opowiadały kobiety siedzące na twoim miejscu! Lecą do niego
jak pszczoły do miodu, mówię ci! - Odsunął się odrobinę i obrzucił swoje dzieło krytycznym spojrzeniem. - - I co
ty na to?
- Doskonale - powiedziała Harriet szczerze. Włosy, lśniące, krótkie, spręŜyste, idealnie otaczały jej owalną twarz.
23
- Ciągle uŜywasz mojego szamponu i odŜywki?
- Oczywiście. Skorzystam z okazji i uzupełnię zapasy.
- Bardzo mnie to cieszy.
- Mnie bardziej - zapewniła ciepło.
James przyjechał po nią punktualnie o trzeciej. Był ubrany jak na wieś: w doskonale skrojone bryczesy i koszulę
w zielono-Ŝółto-brązową kratkę, widoczną spod pistacjowego swetra. Było ciepłe majowe popołudnie, toteŜ
marynarka leŜała na tylnym siedzeniu.
Ledwie wsiadła, owionął Harriet zapach perfum - słodkich i cięŜkich, seksownych, zupełnie nie w jej stylu.
Energicznie opuściła szybę.
- Nie będzie ci zimno? - zapytał James, patrząc jej w oczy. Wiedziała, Ŝe odgadł, czemu otwiera okno.
- Lubię świeŜe powietrze - odparła.
- Nie chcesz chyba, Ŝeby wiatr zrujnował ci nową fryzurę? Bert Kaye? Od razu rozpoznaję jego noŜyce.
- Tak.
Uśmiechnął się.
- Prawdziwy z niego oryginał. Ma złote serce. Pewnie podzielił się z tobą najnowszymi plotkami?
- Nie, plotkami nie... Udzielił mi wielce uŜytecznych informacji.
Poczuła na sobie jego wzrok.
- WyobraŜam sobie. Zna chyba więcej tajemnic niŜ KGB. Twoje teŜ?
- Nie mam Ŝadnych.
- Raczej nikomu się z nich nie zwierzasz. Chyba Ŝe masz pamiętnik?
- Tylko kalendarz.
- No tak, wszystko ukryte w głowie, jak w Forcie Knox. Swoją drogą, jak się nazywa ten odcień? Stare złoto? A
skoro o kolorach mówimy, nie jestem takim czarnym charakterem, jak moŜna by sądzić. Nie taki diabeł straszny,
jak go malują. Czy Bert machnął mi portret Doriana Graya?
- Nie pochlebiaj sobie.
- Wolałbym pochlebiać tobie.
Przez pewien czas jechali w milczeniu. Prowadził pewnie, z dłońmi niedbale opartymi o kierownicę. Nie nosił
Ŝadnej biŜuterii oprócz małego złotego zegarka na skórzanym pasku.
- Nie lubisz mnie - stwierdził raczej, niŜ zapytał.
- Nie wiem, co to ma do rzeczy - odparła wymijająco.
- Całkiem sporo. Wierzę w przyjaźń i wpływy.
- Doprawdy? A ja myślałam, Ŝe jest wręcz odwrotnie!
- UwaŜaj - mruknął dobrodusznie - nie przeciągaj struny.
Coś w jego głosie sprawiło, Ŝe puściła przestrogę mimo uszu. - Nigdy tego nie robię. I nie wytykam nosa w nie
swoje sprawy.
- Bo ci tak wygodniej. Nie uwaŜasz, Ŝe czas wytknąć nos z lodowej wieŜy?
- Nie potrzebuję twoich rad - rzuciła ostro, lecz zgasił ją natychmiast:
- Więc czemu ciągle ich udzielasz?
Sądziła dotąd, Ŝe James ma zbyt szczelnie opancerzone ja, by jej delikatne ukłucia go dotknęły.
- Przepraszam bardzo, nie robiłam tego celowo - powiedziała ze sztuczną pokorą.
- Oczywiście Ŝe tak. Wtykasz mi szpilki, odkąd się poznaliśmy. Dlaczego? Co ci takiego zrobiłem?
- Na przykład wtrącasz się w moje Ŝycie prywatne! - wybuchnęła, zanim zdąŜyła ugryźć się w język.
- Aha... Paula i jej amerykański Krezus. Co ja takiego zrobiłem? Obudziłem śpiące licho?
- Gdybyś pilnował swego nosa... Nie wiesz, Ŝe kaŜdy śpiewa własną melodię?
- Jasne. Nie w twoim chórze, prawda, Harriet? Jesteś samowystarczalna. Posłuchaj siebie przez chwilę.
NajwyŜszy czas zmienić tonację.
- Piersowi ona odpowiada.
- Piersowi słoń nadepnął na ucho. Dziwne, Ŝe o tym nie wiesz. Cmoknął wargami z dezaprobatą, a Harriet
zazgrzytała zębami. Naprawdę tego nie wiedziała. Nigdy nie rozmawiali o muzyce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •