[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dokumentację.
- Kiedy zgubiliśmy cię ostatniej nocy, wpadłem w panikę - Bel zniżył głos. - Frontalny
atak nie wchodził w rachubę. Pobiegłem więc do barona Fella, by prosić go o pomoc. Ale ta,
którą uzyskałem, niezupełnie zgadzała się z moimi oczekiwaniami. Fell i Ryoval zawarli
umowę, na mocy której miałeś zostać wymieniony na Nicol. Przysięgam, dowiedziałem się
szczegółów niespełna godzinę temu! - zaklinał się Bel, czując na sobie spojrzenie zaciskającej
usta Nicol.
- Rozumiem. - Miles zamilkł. - Czy planujemy oddać jej tego dolara? - Sir - odrzekł z
udręką w głosie Bel - nie mieliśmy pojęcia co się tu z tobą działo. Prawie widzieliśmy, jak
Ryoval poddaje cię serii najwymyślniejszych tortur. Jak mawia komendant Tung, jeśli stoisz na
112
niepewnym gruncie, użyj podstępu . Miles rozpoznał jeden z ulubionych aforyzmów Sun Tzu
Tunga. Kiedy Tung miał zły dzień, zwykł cytować nieżyjącego od 4000 lat generała w
oryginalnej chińszczyznie. Kiedy był w lepszym nastroju, raczył ich tłumaczeniem. Miles
rozejrzał się, sumując zgromadzony sprzęt, broń oraz ludzi. Większość zielonych wartowników
trzymała paralizatory. Trzynaście do... trzech? czterech? Zerknął na Nicol. Może pięciu? W
krytycznej sytuacji, radził Sun Tzu, stańcie do walki. Czy można było wyobrazić sobie sytuację
bardziej krytyczną niż obecna? - Ach... - zaczął Miles. - A cóż takiego zaproponowaliśmy
baronowi Fell w zamian za jego wielkoduszność? Czy też czyni to z dobroci serca?
Bel spojrzał na niego z rozpaczą i odchrząknął.
- Obiecałem, że opowiesz mu, jak naprawdę przebiegała betańska kuracja odmładzająca.
- Bel...
Thorne wzruszył bezradnie ramionami.
- Sądziłem, że kiedy wrócisz, zdołamy coś wymyślić. Ale nigdy nie przyszło mi do
głowy, że zaoferuje w zamian Nicol, przysięgam!
Na dnie doliny Miles dostrzegł ciągnącą wąskim połyskliwym pasmem jednotorówkę.
Niebawem zjawi się tu poranna zmiana bioinżynierów i technologów, portierów i urzędników
oraz kucharzy bufetowych. Popatrzył na wznoszący się powyżej biały budynek i wyobraził
sobie scenę mającą rozegrać się na trzecim piętrze, kiedy to po deaktywowaniu alarmu
strażnicy wpuszczą pracowników do laboratorium. Pierwszy z nich zmarszczy nos, rzucając
żałośnie: Co to za potworny smród?
- Czy Vaughn przybył już na pokład Ariela ? - zapytał Miles.
- Zrobi to w ciągu godziny.
- No dobrze... a więc obyło się bez wycinania czegokolwiek. Przesyłka wędruje
nienaruszona.
- Wskazał podbródkiem Taurę.
Bel jeszcze bardziej zniżył głos.
- To idzie z nami?
- Radzę ci w to uwierzyć. Vaughn nie przedstawił nam pełnej wersji wydarzeń.
Delikatnie mówiąc. Pózniej wszystko ci wyjaśnię - dodał, widząc, że dwaj kapitanowie straży
przerwali pertraktacje, a Moglia, kołysząc pałką, ruszył w jego kierunku. - Poza tym odrobinę
się przeliczyłeś. To nie jest niepewny grunt, ale sytuacja krytyczna. Nicol, chcę, abyś wiedziała,
że Dendarianie nie uznają zwrotu pieniędzy.
Zdziwiona Nicol zmarszczyła brwi. Otwierając szeroko oczy, Bel porównał rozkład sił.
Miles rozpoznał, że wyszło mu trzynaście do trzech.
- Naprawdę? - zapytał zduszonym głosem Bel. Ostrożny sygnał dany mu lekkim
pociągnięciem za nogawkę postawił go w stan natychmiastowej gotowości. - Naprawdę
krytyczna - powtórzył z naciskiem Miles. Wziął głęboki oddech. - Teraz! Ruszaj Taura!
113
Sam rzucił się w kierunku Moglii, nie tyle wiedziony zamiarem wydarcia mu jego pałki,
ile chcąc osłonić się przed atakiem jego żołnierzy uzbrojonych w śmiercionośną broń. Baczny
na szczegóły Dendarianin powalił ogniem z paralizatora jednego z nich, po czym odturlał się na
bok, umykając przed natychmiastowym odwetem drugiego, który zaraz runął pod ciosem Bela.
Mierzący paralizatorami w hermafrodytę dwaj czerwoni strażnicy zostali podniesieni w górę za
karki. Kierując się większą siłą niż wprawą, Taura zderzyła ich o siebie. Upadli na ziemię, po
omacku szukając upuszczonej broni.
Wykorzystując nieuwagę i wahania strażników Fella, niepewnych, po czyjej stronie
walczyć, Nicol skierowała swój pojazd ku górze, po czym runąwszy w dół zbiła z nóg
strzegącego ją żołnierza, który oniemiały przypatrywał się walce. Następnie umknęła w bok i
osłoniwszy się przed wymierzonym w nią ogniem z paralizatora, powtórnie nabrała wysokości.
Chwyciwszy czerwonego strażnika Taura rzuciła nim w zielonego; obaj legli na ziemi w
plątaninie nóg i ramion.
W obawie przed paraliżującym podmuchem Dendarianin stanął tuż przy zielonym
wartowniku. Nie dawszy się zwieść tą sztuczką, kapitan Fella powalił ich obu, wykorzystując
przewagę liczebną swoich oddziałów. Moglia przycisnął tchawicę Milesa pałką i zaczął dusić,
wrzeszcząc jednocześnie do nadajnika, aby przysłano mu posiłki. Rozległ się krzyk zielonego
strażnika, którym Taura cisnęła w mierzącego do niej żołnierza, wybiwszy mu uprzednio ramię
ze stawu.
Milesowi tańczyły przed oczami kolorowe plamy. Skupiwszy uwagę na Taurze jako na
stanowiącej największe zagrożenie, kapitan Fella padł pod ogniem Thorna, Nicol zaś
zaatakowała od tyłu ostatniego stojącego o własnych siłach zielonego żołnierza. - Do samolotu!
- wychrypiał Miles. - Prędko!
Bel obrzucił go desperackim spojrzeniem i pobiegł we wskazanym kierunku. Miles wił
się jak piskorz, aż wreszcie Moglia sięgnął do swojego buta i dobywszy z niego ostry cienki nóż
przystawił go do szyi Milesa.
- Stać! - warknął. - Tak, znacznie lepiej...
W ciszy, która zapanowała, Moglia wyprostował się, przekonany, że jego szansę
zwyżkują. - Niech ktokolwiek waży się choćby drgnąć.
Bel zamarł z ręką na klamce pojazdu. Kilku powalonych na żwirze mężczyzn głośno
jęczało z bólu.
- A teraz odsuń się od - ostatnie słowa zginęły w niespodziewanym bełkocie. Szept
Taury wionął do ucha Moglii cichym pomrukiem. - Wyrzuć nóż. Albo ja zajmę się twoim
gardłem gołymi rękami.
Miles kątem oka próbował ocenić sytuację, podczas gdy ostrze nadal wpijało się w jego
skórę.
- Zdążę zabić go, nim ty ruszysz palcem - odparł Moglia. - Człowieczek należy do mnie
- przeciągnęła melodyjnie Taura. - Sam mi go dałeś. On po mnie wrócił. Draśnij go tylko, a
urwę ci głowę.
114
Miles uczuł, jak Moglia odrywa się od ziemi. Upuszczony nóż brzęknął o chodnik. Miles
odskoczył chwiejnie. Taura trzymała Moglię za kark, z paznokciami zatopionymi w jego skórze.
- Nadal mam ochotę urwać mu głowę - powiedziała z rozdrażnieniem, a jej oczy zalśniły
na wspomnienie tego, czego się wobec niej dopuścił.
- Zostaw go - odrzekł nie bez wysiłku Miles. - Uwierz mi, wkrótce na własnej skórze
odczuje zemstę bardziej dotkliwie, niż moglibyśmy sobie to wymarzyć. Taura trzymała
dowódcę służby bezpieczeństwa w wyciągniętej ręce niczym kota. Bel podbiegł, chcąc
sparaliżować go z bliskiej odległości. Milesowi udało się nakłonić Taurę, by upuściła
nieprzytomnego na ziemię, po czym obiegł wokół pojazd i otworzył tylne drzwiczki dla Nicol,
która umieściła tam swój fotel. Wtłoczyli się do środka, zatrzasnęli właz i po uruchomieniu
maszyny przez Bela wzbili się do góry. Usłyszeli odgłos syreny alarmowej, dobiegający od
strony posesji Ryovala.
- Nadajnik, nadajnik - wymamrotał Miles, spychając z urządzenia swojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]