[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mieniem jej talię i wyjął kij z ręki.
- Pokazałaś mi już dość.
- Pobity z kretesem? - Na twarzy Callie zdumienie zmieniło się w radosny uśmiech. - Walczyłeś
dzielnie, ale ja tu rządzę.
- Tak, ale jest coś, czym rządzę ja - odparł, odkładając kij i obejmując ją obiema rękami.
L R
T
Callie przestała się uśmiechać, przygryzła dolną wargę, a potem oblizała usta. Objęła Noaha za szyję i
palcami przeczesywała włosy na jego karku.
- Gdybyś wiedziała o tym, że zamówiłem stół, przysiągłbym, że to zaplanowałaś.
- Co?
- Szorty - odparł - pochylanie się nad stołem i przy każdej okazji wypinanie pupy w moją stronę.
- Przecież nie mogłam przewidzieć, że kupisz stół do bilarda - broniła się. - Poza tym to ty sam, prak-
tycznie rzecz biorąc, wyciągnąłeś mnie z łóżka.
- Powinienem był cię tam zatrzymać. - Przyciągnął ją jeszcze bliżej i pocałował.
Zareagowała natychmiast. Językiem wniknęła w usta Noaha, sprawiając, że poczuł się jak w niebie. Ta
kobieta umiała wydobyć z niego wszystko, co miał do zaoferowania. Uniósł ją i posadził na brzegu stołu, stanął
między jej nogami i przysunął się jak najbliżej. Tym razem już jej nie wypuści, nie po tak długim czasie od-
mawiania sobie tej rozkoszy.
Powoli zaczął rozpinać jej koszulę.
- Szarpnij. - Oderwała od niego na moment usta.
- To moja koszula - zaśmiał się.
- Kupisz nową.
- Jak sobie życzysz.
Guziki rozsypały się na podłodze, a koszula zsunęła z ramion Callie. Noah wpatrywał się w jej piersi.
- Jesteś cudowna - wyszeptał. - Nie odwracaj wzroku.
- Nie odwracam. Ja tylko... - Potrząsnęła głową. - To trudne, kiedy tak na mnie patrzysz. Zawodowo
zajmujesz się tworzeniem piękna, a ja... jestem zwyczajna. Nawet przed wypadkiem nie było we mnie nic
specjalnego.
Ujął w dłonie jej twarz i pocałował delikatnie.
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie porównuję cię z nikim. Chcę ciebie. Ciebie. Bo ty mi się podobasz i już.
- Wobec tego nie pozwól mi komplikować spraw gadaniem - pogłaskała go po policzku - bo czuję, że
zaraz eksploduję.
Nie musiała dłużej go namawiać. Szybko zdjął koszulkę, spodnie i bokserki, nie zapominając
wyciągnąć prezerwatywy z tylnej kieszeni dżinsów.
Widząc zdumioną minę Callie, roześmiał się.
- Jestem optymistą - wyjaśnił.
- To dobrze. Zadziwiasz mnie - powiedziała, patrząc na jego umięśniony tors. Jej twarz lekko się zaru-
mieniła. - Gdybym była tobą, chodziłabym cały czas nago i podziwiała siebie.
- Nic już nie mów. - Pocałował ją. - Pokażę ci, co jeszcze możemy robić.
Rozpiął jej szorty i zsunął je z nóg. Potem odsunął się nieco, by się jej lepiej przyjrzeć. Wiedział, że ją
to krępuje, ale chciał, by oswoiła się z tym, że on bardzo lubi na nią patrzeć.
Chciała, by wreszcie coś zrobił. Sposób, w jaki na nią patrzył, sprawiał, że się denerwowała. Nawet
jeśli, jak zapewniał, nie porównywał jej do swych pacjentek, to z pewnością przypominały mu się poprzednie
dziewczyny, które niewątpliwie miały figury modelek.
L R
T
- Noah?
- Chcę na ciebie popatrzeć. Na całą ciebie.
Znów podszedł bliżej i otoczył ją ramionami. Pomógł jej podsunąć się na stole, a potem wsunął jedną
rękę między ich ciała. Callie rozsunęła nogi. Kiedy wsunął w nią palec, nie mogła dłużej utrzymać pionowej
pozycji. Wygięła się do tyłu i podparła zdrową ręką.
- Właśnie tak - szepnął. - Odpręż się.
Uniósł jej obie nogi i oparł o brzeg stołu. Jego palec w jej wnętrzu poruszał się delikatnie. Callie w
milczeniu błagała go o więcej.
- Nie tak szybko - powiedział. - Mamy czas.
Spojrzała na niego i stwierdziła, że się uśmiecha.
Torturowanie jej sprawiało mu przyjemność. Ale nie da mu tej satysfakcji, nie będzie błagać. Zamknęła
oczy i położyła się na stole.
Dzwięk rozrywanego opakowania prezerwatywy przeszył ciszę, a Callie stała się oczekiwaniem. Noah
podciągnął ją do pozycji siedzącej i wreszcie się z nią połączył. Jej sutki ocierały się o szorstkie włosy na jego
piersi. Jęknęła, gdy zaczął się poruszać. Chwycił ręką jej głowę i znów przywarł do jej warg. Jego język w jej
ustach naśladował ruchy całego ciała. Callie jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo połączona z mężczyzną.
Jego oddech przyspieszył wraz z rytmem ciała. Callie ścisnęła go za ramię. Z zamkniętymi oczami
Noah wydał z siebie jęk. Oplotła go nogami, wbijając mu kolana w boki. Odchylił głowę, jego ciało ostatni raz
natarło na nią, a potem zamarło i się rozluzniło. Pozostał w niej, dopóki oboje nie przestali drżeć.
A gdy Callie nieco ochłonęła, odsunął się na bok i z szelmowskim uśmiechem odgarnął włosy z jej twa-
rzy.
- To był najlepszy zakup, jaki kiedykolwiek zrobiłem - oświadczył.
L R
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Szedł korytarzem w stronę pokoju Thelmy. Babcia spała w swym ulubionym fotelu, ale nie wyglądała
dobrze, jej cera miała jakiś ziemisty kolor. Nie po raz pierwszy Noah stwierdził, że jej stan się pogarsza.
Jako lekarz zdawał sobie sprawę z tego, że nie zostało jej już wiele czasu. Bał się tego, bo Thelma była
jedynym, co pozostało mu po Malindzie, toteż trzymał się jej kurczowo. Oczywiście nie pragnął wspominać
koszmaru, przez który przeszli, ale chwytał się myśli o dobrych chwilach i wspólnych marzeniach, snutych,
zanim narkotyki przekreśliły wszystko.
Thelma obudziła się i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Nie sądziłam, że będę mieć dziś tak przystojnego gościa. Jak ci na imię, kochanie?
Najwyrazniej jej umysł dziś szwankował, ale to miłe, że w tym stanie zachowała jeszcze chęć do
flirtowania.
- To ja, Noah - odparł, siadając obok niej na małym krzesełku. - Jestem narzeczonym twojej wnuczki,
Malindy. Pamiętasz mnie?
Przez chwilę przyglądała mu się z namysłem, aż w końcu uśmiech rozjaśnił jej twarz.
- Moja słodka Malinda. Dlaczego nie przyszła z tobą?
- Dziś nie mogła, jest zajęta.
- Poproś ją, żeby do mnie wpadła. Bardzo się za nią stęskniłam. Tylko ona została mi po mojej biednej
córce.
Noah wiedział, że matka Malindy zmarła kilka lat przedtem, zanim się poznali. Płatająca figle pamięć
Thelmy kazała jej przeżywać tę śmierć wciąż od nowa. Jak w tej sytuacji mógłby jej powiedzieć, że Malinda
także nie żyje?
- Zobaczę, co da się zrobić - obiecał. - Ale najpierw powiedz mi, jak się czujesz?
- Dobrze. - Wzruszyła ramionami. - Zadzwoń, proszę, do Malindy. Naprawdę muszę z nią
porozmawiać.
- Jest teraz zajęta. Zapewniam cię, że ona też za tobą tęskni.
- To taka wspaniała dziewczyna. - Thelma chwyciła go za rękę. - Nie mogę się doczekać waszego ślubu.
Malinda będzie przepiękną panną młodą.
Noah poczuł dławienie w gardle. Tak, Malinda byłaby piękną panną młodą. I piękną żoną.
Ze zdziwieniem stwierdził, że to wyobrażenie boli go znacznie mniej niż zazwyczaj. To Callie
stopniowo łagodziła cierpienia i wchodząc w jego życie, zmieniała je na lepsze.
- Jadłaś już śniadanie? - spytał, chcąc zmienić temat.
- Hm... tak, z pewnością. Tylko nie pamiętam, co to było. Może owoce?
- Przyniosę ci jogurt i sok. - Noah chciał, by Thelma dostarczała organizmowi odpowiednią liczbę kalo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •