[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przybrał teraz nutę prawdziwego strapienia.
Pani coś ukrywa obwinił ją o nieszczerość sir Henry.
Mnie też to przyszło na myśl, ale nie chciałam pytać rzekła panna Marple.
Kiedy to pani przyszło do głowy? spytała pani Bantry.
W chwili gdy pani powiedziała, że młoda para była zaręczona i że śmierć Sylvii była
tym bardziej wstrząsająca. Ale nie powiedziała pani tego w ten sposób. To znaczy, ton pani
głosu nie brzmiał zbyt przekonująco, o ile pani rozumie, o co mi chodzi.
Pani jest wprost straszna! pani Bantry aż zachłysnęła się. Nic się przed panią nie
ukryje. Przyszło mi coś do głowy, ale naprawdę nie wiem, czy powinnam o tym mówić.
Musi pani rozstrzygnął jej wahanie komisarz. Mimo skrupułów nie może pani
niczego zataić.
No więc to było tak pani Bantry nie dała się już dłużej prosić. Jednego wieczoru, a
właściwie tuż przed tą tragedią wyszłam na taras. Okno w bawialni było otwarte. I wtedy
zobaczyłam Jerry ego Lorimera i Maud Wye. On ją, no... całował. Nie wiedziałam,
oczywiście, czy to jest coś poważnego, czy tylko przelotny flirt. Nikt tego nie mógł wiedzieć.
Zdawałam sobie sprawę jednak, że sir Ambrose nigdy nie darzył Jerry ego sympatią. Być
może znał go lepiej niż inni. Jednego jestem pewna. Maud Wye naprawdę lubiła Jerry ego,
wystarczyło tylko przechwycić wyraz jej oczu, gdy patrzyła na niego i sądziła, że nikt tego
nie widzi. Poza tym wydaje mi się, że ci dwoje lepiej do siebie pasowali niż Jerry i Sylvia.
Chcę teraz zadać prędko pytanie, zanim zrobi to panna Marple z komicznym
pośpiechem rzekł sir Henry. Chciałbym wiedzieć, czy Jeny poślubił Maud Wye po tej
tragedii?
Tak, poślubił. Pobrali się w sześć miesięcy pózniej.
Och! Szeherezado, Szeherezado z wymówką w glosie powiedział komisarz. I
pomyśleć tylko, jak przedstawiła nam pani sprawę na samym początku! Same gnaty, gdy
tymczasem było na nich tyle mięsa!
Traktuje pan to wszystko jak sęp nie pozostała dłużna pani Bantry. I niech pan
nie mówi o mięsie w taki sposób, jak robią to wegetarianie. Jak oni już powiedzą nie jadam
mięsa , to człowiekowi niedobrze się robi na sam widok choćby nie wiem jak pięknego
befsztyka. Pan Curie był wegetarianinem i na śniadanie jadł zwykle coś, co wyglądało jak
otręby. Tacy panowie w podeszłym wieku, z brodą i małym garbem na plecach, mają nieraz
nielichego fioła. I noszą oryginalną bieliznę.
Na Boga, Dolly! Co ty możesz wiedzieć o bieliznie pana Curie?! wykrzyknął
pułkownik Bantry.
Nic z godnością rzekła jego żona. Domyślam się tylko.
Powiem więc inaczej niż przed chwilą zażegnał wymianę zdań między
wzburzonymi małżonkami sir Henry. Trzeba przyznać, że bohaterowie tej tragedii
przedstawiają się bardzo ciekawie. Ich sylwetki zaczynają mi się rysować coraz wyrazniej...
A pani, panno Marple?
Natura ludzka jest zawsze interesująca, sir Henry. To dziwne, ale można wyraznie
zauważyć, jak poszczególne typy ludzkie zawsze postępują w ten sam sposób.
Dwie kobiety i jeden mężczyzna podsumował komisarz. Trójkąt stary jak świat.
Czy to właśnie leży u podłoża naszej sprawy? Mnie się wydaje, że tak.
Doktor Lloyd przełknął ślinę i nieśmiało zwrócił się do pani Bantry.
Czy mówiła pani, że też się rozchorowała?
Jeszcze jak! Tak samo Arthur. I wszyscy inni.
Ano właśnie wszyscy dowodził doktor. Wiecie, o co mi chodzi? W historii,
którą przytoczył przed chwilą sir Henry, jeden człowiek zastrzelił drugiego i wcale nie musiał
zabić wszystkich obecnych w pokoju.
Zupełnie nie rozumiem poskarżyła się piękna Jane. Kto kogo zastrzelił??!
Po prostu staram się wyjaśnić, że ktokolwiek planował tę zbrodnię, zrobił to w
przedziwny sposób, gdyż albo zawierzył ślepemu losowi, albo też zupełnie lekkomyślnie
szafował ludzkim życiem. Nie chce mi się wierzyć, aby ktoś narażał życie ośmiu osób po to,
by otruć jedną.
Wiem już, o co panu chodzi z namysłem odparł komisarz. Przyznaję, nie
wziąłem tego pod uwagę.
Nie bał się, że sam siebie też otruje? wtrąciła aktorka.
Czy kogoś brakowało na kolacji tego wieczoru? spytała panna Marple.
Wszyscy byli na miejscu rzekła pani Bantry.
Chyba oprócz młodego Lorimera, moja droga. On przecież nie mieszkał w domu sir
Ambrose a na stałe, prawda?
Nie, ale wtedy był na kolacji sprostowała pani Bantry.
Och! wykrzyknęła panna Marple zmienionym głosem. Ależ to szalona różnica!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]