[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dział, że zasłużył na to swoją bezmyślnością. Złość znikła
S
R
z jej twarzy, a dolna warga zaczęła drżeć. Nie miał pojęcia, co
zrobi, jeśli Kirsten się rozpłacze. Chciał przecież, żeby miała
go za dupka, a nie by uznała, że czegoś jej brakuje! To dlate-
go tacy jak on nie spotykają się z takimi kobietami, pomyślał
żałośnie. Jest zbyt wrażliwa.
- Na pewno nie dla ciebie - chlipnęła. - Dobrze wiem, że
nie mogłabym ci się podobać, choćbym nie wiem czym się
wysmarowała.
Nie mógł jej powiedzieć, że mu się spodobała. Pogrążył-
by się, a i tak by mu nie uwierzyła. Wybrał bezpieczniejsze
wyjście.
- Wcale się nie wysmarowałaś.
Jedna łza potoczyła się po jej policzku. Kirsten otarła ją
ze złością.
- Wcale a wcale - pogrążał się spłoszony. - To było led-
wie muśnięcie!
Kobiece łzy robią coś dziwnego z męskim mózgiem. Kir-
sten jednak nie wyglądała na pocieszoną.
- Twoja dziewczyna pewnie jest modelką - westchnęła. -
Albo reklamuje bieliznę - dodała i natychmiast zaczerwieni-
ła się ze wstydu.
Michael jęknął w duchu. Kto w dzisiejszych czasach jesz-
cze się rumieni?
- Nie mam dziewczyny - powiedział i zaraz tego pożałował.
- Sam widzisz - westchnęła, cofając się o krok i kładąc
dłoń na sercu, jakby chciała je przed nim ochronić. - Nie
chodzi więc o to, czy jesteś wolny. Tylko o to, że nie masz
ochoty się związać z kimś takim jak ja.
S
R
- To nie tak!
- %7łałosna członkini klubu książki umalowała się dla twar-
dziela w skórze o zabójczych oczach. Faceta tak miłego, że
z własnej woli kupił ciepłe kurtki potrzebującym dzieciom -
podsumowała żałośnie.
Zabójcze oczy? Moje? Wolne żarty, pomyślał.
- Kirsten, nie jesteś żałosna. Zwariowałaś?
- %7łałosna wariatka. - Pokiwała głową.
Miał ochotę kląć jak szewc. Zrobił krok w jej stronę,
ale szybko się odwróciła, garbiąc ramiona. Podszedł bliżej
i zmusił, by na niego spojrzała. Wyglądała jak przerażony
kociak, który za chwilę zacznie drapać. Wyrwała mu się, ale
zdążył poczuć jedwabistą gładkość jej skóry.
- Kirsten, to nie ma z tobą nic wspólnego. Chodzi o mnie -
wyznał.
- Coś mi się wydaje, że to dłuższa historia - chlipnęła
wciąż urażona.
Michael wiedział, że zachował się głupio, komentując
jej szminkę. To dowodziło, że nie nadaje się do kontaktów
z ludzmi. Oddychał jedynie i trwał. Nic więcej. Jego ból był
tak wielki, że wpływał na innych. To jednak nie daje mu pra-
wa wyrządzania krzywdy. Pan Theodore będzie rozczarowa-
ny. Przysłał go tu do pomocy, a on krzywdzi kogoś, kto na
to sobie nie zasłużył.
- Kirsten... Przydarzył mi się wypadek. To dlatego nie
chcę się wiązać.
- Wypadek? - powtórzyła zaskoczona.
Zamknij się, krzyczał głos w jego głowie. Nikomu o tym
S
R
nie mówiłeś! Nie chcesz o tym rozmawiać! Nie zniósłbyś
współczucia i użalania się nad sobą!
- Mój świat się zawalił. Straciłem całą rodzinę. Matkę, ojca
i brata. Nie umiem zaofiarować nic poza bólem - wyznał. -
To będą moje pierwsze święta bez rodziny. Nie mam pojęcia,
jak to przetrwam. - Głos mu się załamał i Michael wreszcie
zamilkł.
Kirsten też milczała, O dziwo, ta cisza nie była krępująca.
Teraz wcale nie patrzył na jej usta, tylko w oczy. W ich gołę-
bim spojrzeniu było coś, czego cierpiący mężczyzna mógłby
się uchwycić. Kiedy się odezwała, nie były to słowa, których
się obawiał. Nie powiedziała, że jest jej przykro, ani nie spy-
tała, jak to się stało.
- Wiem, jak przeżyjesz ten czas - oznajmiła z siłą i pew-
nością.
Głupio byłoby jej uwierzyć. Co może wiedzieć o takim
bólu? Ale Michael zaufał spokojowi, który dostrzegł w jej
oczach.
Kirsten otarła usta rękawem, jakby chciała wymazać z pa-
mięci fakt ich istnienia, jednak osiągnęła efekt przeciwny od
zamierzonego. Jej nieumalowane wargi pociągały go nawet
bardziej.
Z całego serca żałował, że sprawił ból komuś, kto działa
w imieniu Zwiętego Mikołaja. Pewnie idzie się za to do pie-
kła, pomyślał. Nagle wymyślił, co mogłoby odkupić jego wi-
nę. Mógłby pokazać Kirsten, że jest piękna. %7łe zauważył jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]