[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skórą.
Wystarczyło, że jej dotknął, a ona natychmiast
wyprężyła się, tracąc z wrażenia oddech.
– Zaniosę cię teraz do sypialni i zrobię to samo
co przedwczoraj – obiecał, po czym wstał i po-
mógł jej się podnieść.
Wziął ją na ręce i poniósł długim, tonącym
w mroku korytarzem. W pokoju położył ją na
materacu. Zamknął drzwi na klucz. Gdy stanął
w nogach łóżka, potargane włosy wpadały mu do
oczu, a na jego twarzy nie malowały się żadne
emocje. Tylko jego ciało mówiło jej, jak bardzo
jej pragnie. Uniosła się na łokciu i spojrzała
prosto w jego błyszczące oczy. Gdy na nią pat-
rzył, czuła się podziwiana i pożądana.
Najpierw pokiwał głową, a potem zaczął íśc
192
MIŁOŚĆ WARTA MILIONY
w jej stronę. Ledwie jednak zdążył ją pocałować,
rozdzwonił się stojący na nocnej szafce telefon.
Donavan dość długo spoglądał na aparat, jakby
nie do końca rozumiejąc, skąd się bierze ten
przykry jazgot. W końcu zniecierpliwiony chwy-
cił słuchawkę i odezwał się, nie kryjąc irytacji.
Z drugiej strony odpowiedział mu znajomy,
sarkastyczny głos, należący do Brada Dannera,
ojczyma Jeffa.
– Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego
spotkania – mówił szwagier. – Jeśli myślisz, że
fikcyjne małżeństwo w czymkolwiek ci pomoże,
to bardzo się mylisz.
– Moje małżeństwo nie jest fikcyjne – rzucił
ostro Donavan, nie patrząc na zdezorientowaną
Fay, która poderwała się i usiadła obok niego na
łóżku.
– Jutro będziesz miał okazję to udowodnić.
Póki co, dbaj o mojego pasierba, dobrze? Bardzo
za nim tęsknię i liczę dni do jego powrotu.
– Jasne – odparł Donavan lodowatym tonem.
– Dobrze wiem, że jak tylko zacznie się bun-
tować, natychmiast odeślesz go do szkoły kade-
tów.
– Jedna czarna owca w rodzinie zupełnie wy-
starczy. Nie chcę, żeby był taki jak ty – odparł
Danner, hamując gniew. – Debbie ciągle mnie
z tobą porównywała. Nic, co zrobiłem, nie było
Diana Palmer
193
wystarczająco dobre, ty zawsze byłeś lepszy.
Człowieku, nawet nie wiesz, jak bardzo cię niena-
widziłem!
– Debbie zawsze była idealistką – odrzekł
Donavan. – Po śmierci ojca nie miała nikogo
prócz mnie. A jeśli chodzi o jej opinię na twój
temat, nie miałem na to żadnego wpływu. Odkąd
pamiętam, byłeś wiecznie malkontentem. Myś-
lisz, że nie wiem, że poszedłeś do ołtarza skuszo-
ny wyłącznie posagiem, który ode mnie dostała?
I którego połowę przehulałeś z kochanką w ciągu
pierwszego tygodnia po ślubie!
Po drugiej stronie rozległ się trzask rzuconej
słuchawki. Donavan powoli odłożył swoją,
uśmiechając się przy tym gorzko.
– Anioł stróż Jeffa – mruknął, skinąwszy gło-
wą w stronę telefonu. – I takie zero uważa siebie
za prawdziwego mężczyznę!
– Ale może on naprawdę kochał twoją siostrę?
– Tak? To dlaczego romansował z inną kobie-
tą przed ślubem i po nim? I dlaczego ożenił się
z nią po śmierci Debbie? Pieniądze z polisy
ubezpieczeniowej mojej siostry zapewniły im
dostatnie życie, zwłaszcza że mój uroczy szwa-
gier dopilnował, żeby Jeff nie został wymieniony
wśród beneficjentów.
– Co za wyrachowanie!
– Danner będzie próbował dowieść, że nasze
194
MIŁOŚĆ WARTA MILIONY
małżeństwo jest fikcją. – Spojrzał na nią, mrużąc
oczy. – Jutro w sądzie musimy zachowywać się
jak ludzie, którzy świata poza sobą nie widzą.
Rozumiesz?
Skinęła głową, zatrzymując wzrok na jego
szerokiej piersi.
– Rozumiem – potaknęła. Rozchyliła usta, czu-
jąc nagły przypływ pożądania, czym prędzej
jednak opuściła powieki, żeby nie zorientował
się, co się z nią dzieje. – Więc dlatego mnie tu
przyniosłeś, tak? Chcesz, żeby jutro w sądzie nikt
nie miał wątpliwości, że się kochamy.
Wahał się, lecz nie trwało to długo.
– Owszem – przyznał – chcę, żebyś wyglądała
jak kobieta kochana i pożądana. Nie mogę ryzy-
kować, że stracę Jeffa.
– Ach tak...
Widząc jej rozczarowanie, wpadł w gniew.
– Czy ty nie rozumiesz, że jeśli sąd orzeknie,
że Jeff ma wracać do ojczyma, chłopak może
nawet uciec z domu?! Jest bardzo impulsywny.
Nie mogę dopuścić do takiej sytuacji. Fay, prócz
niego nie mam nikogo na tym świecie!
Wstała z przeciągłym westchnieniem.
– To zabawne – zaczęła – ale kiedyś myś-
lałam, że ja również należę do twojej rodziny. Oto
dowód na to, jak pieniądze ogłupiają człowieka.
Majątek zrobił ze mnie kompletną idiotkę.
Diana Palmer
195
Wcisnął ręce w kieszenie spodni. Czuł się
winny i było mu z tym bardzo źle. Fay jest bogata.
Ma wszystko na wyciągnięcie ręki. Nie potrzebu-
je niezbyt majętnego małżonka oraz już gotowej
rodziny, nawet gdyby ten małżonek bardzo prag-
nął zatrzymać ją przy sobie na zawsze.
W rzeczywistości wcale mu na tym nie zależy.
Wystarczy jeden skandal w rodzinie Langleyów.
Miał cichą nadzieję, że tamtej szalonej nocy
nie zrobił jej dziecka. Gdyby tak się stało, jej
życie zmieniłoby się w koszmar, bo on nigdy nie
opuściłby swojego potomka. Byliby więc na sie-
bie skazani. Oboje wpadliby w pułapkę.
– Nawet dobrze, że Brad nam przeszkodził
– stwierdził. – To, że kochaliśmy się bez żadnego
zabezpieczenia, było z mojej strony karygodnym
brakiem odpowiedzialności. Lepiej już nie ryzy-
kujmy. Zobaczymy się rano. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •