[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nia była doskonale widoczna, ale nawet w najmniejszym stopniu nie wzbudziła
ich zainteresowania.
Na jej widok Flecik jeszcze raz niecierpliwie pomachała rączką.
Sephrenia westchnęła i popatrzyła na Sparhawka.
Poczekajcie tutaj powiedziała.
Tutaj to znaczy gdzie?
Tutaj, na pokładzie. Odwróciła się i zeszła po trapie.
To już koniec rzekł posępnie Sparhawk. Wstał i wyciągnął miecz. Poli-
czył szybko gwardzistów na przystani. Nie jest ich aż tak wielu powiedział
318
do Kurika. Jeśli ich zaskoczymy, to może nam się udać.
Nie byłbym tego taki pewny, Sparhawku. Poczekajmy chwilę i zobaczmy,
co się stanie.
Sephrenia przeszła kilka kroków i zatrzymała się na wprost żołnierzy.
Zignorowali ją.
Przemówiła do nich.
Wciąż nie zwracali uwagi.
Odwróciła się w kierunku statku i zawołała:
Zwietnie, Sparhawku. Nie widzą nas i nie słyszą. Przyprowadz resztę koni
i wez nasze bagaże!
Czary? zdziwił się Kurik.
I to takie, o których ja nigdy nie słyszałem odpowiedział rycerz.
A więc róbmy, co każe. I to zaraz. Wolałbym nie znalezć się pomiędzy
gwardzistami, gdy zaklęcie przestanie działać.
Dziwnie się czuli, kiedy schodzili na nabrzeże, a potem swobodnie, powol-
nym krokiem zbliżyli się do żołnierzy. Gwardziści mieli znudzony wyraz twarzy
i w ogóle się nimi nie zainteresowali. Zatrzymywali każdego pasażera i mary-
narza opuszczającego przystań, ale na Sparhawka, Kurika i ich konie nawet nie
spojrzeli. Bez polecenia kaprala żołnierze usunęli się, by ich przepuścić, zwiera-
jąc szeregi, gdy tylko Sparhawk i Kurik wyprowadzili swoje konie z przystani na
brukowaną ulicę.
Sparhawk bez słowa zdjął dziewczynkę z grzbietu rosłego srokacza i osiodłał
swego rumaka.
A teraz powiedz, jak ona to zrobiła? zwrócił się do Sephrenii.
Zwyczajnie.
Przecież ona nie umie mówić a przynajmniej nie mówi przy nas. Jak
więc rzuciła czar?
Grając na fujarce. Sparhawku, myślałam, żeś to odgadł. Ona nie wymawia
słów zaklęcia, ona je wygrywa na fujarce.
Czy to możliwe? zapytał z powątpiewaniem.
Dopiero co sam byłeś tego świadkiem.
Czy ty również to potrafisz?
Potrząsnęła głową.
Nie mam zbyt dobrego słuchu przyznała. Nie potrafię zbyt dobrze
rozróżniać tonów, a melodia powinna być zagrana wyjątkowo czysto. Czy może-
my już jechać?
Ruszyli ulicami Vardenais oddalając się od portu.
Czy jesteśmy nadal niewidzialni? zapytał Kurik.
Nie jesteśmy naprawdę niewidzialni powiedziała Sephrenia owijając
płaszczem dziewczynkę, która nadal wygrywała senną melodyjkę na swojej fujar-
ce. W przeciwnym razie nie widzielibyśmy również siebie nawzajem.
319
Nic z tego nie rozumiem.
Gwardziści nas widzieli, Kuriku. Usunęli się z drogi, pamiętasz? Po prostu
postanowili nie zwracać na nas uwagi.
Postanowili?
Może to niewłaściwe słowo. Powiedzmy zostali nakłonieni do tego, by
nie zwracać na nas uwagi.
Przejechali przez północną bramę Vardenais nie zatrzymywani przez straże
i wkrótce znalezli się na głównej drodze do Cimmury. Od ich wyjazdu upłynęło
już kilka tygodni i pogoda wyraznie się zmieniła. Minęły zimowe chłody, a na
gałęziach przydrożnych drzew widać już było pierwsze pączki. Oracze kroczyli
za pługami wywracając skiby bogatej, czarnej, żyznej gleby. Minęły deszcze i po
bladoniebieskim niebie tu i ówdzie sunęły pierzaste, białe chmurki. Wiał ciepły
wiatr, który niósł zapach budzącej się ponownie do życia ziemi. Sparhawk nie
miał zbyt szczęśliwej miny. Wprawdzie zrzucili rendorskie szaty, zanim opuścili
statek, ale rycerzowi w kolczudze i ciepłej tunice doskwierało niemiłe gorąco.
Kurik przyglądał się świeżo zaoranym polom troskliwym okiem gospodarza.
Spodziewam się, że chłopcy sami skończą orkę powiedział. Nie mam
ochoty zaraz po powrocie brać się za tę harówkę.
Aslade na pewno dopilnuje, aby wszystko zrobili na czas zapewnił go
Sparhawk.
Masz pewnie rację przyznał Kurik krzywiąc się nieznacznie. Jak się
temu dokładniej przyjrzeć, to jest z niej lepszy rolnik niż ze mnie.
Kobiety bardziej się do tego nadają odezwała się Sephrenia. %7łyją
w większej harmonii z księżycem i porami roku. W Styricum polami zawsze zaj-
mują się kobiety.
A co robią mężczyzni?
Jeśli tylko mogą nic.
Jechali niemal pięć dni. Dotarli do Cimmury wczesnym, wiosennym popołu-
dniem. Sparhawk zatrzymał konia na szczycie wzgórza w odległości pół ligi na
zachód od miasta.
Czy ona mogłaby to powtórzyć? zapytał Sephrenię.
Kto i co miałby powtórzyć?
Flecik. Czy mogłaby jeszcze raz uczynić coś takiego, aby nas nikt nie za-
uważył?
Nie wiem. Czemu ty jej o to sam nie spytasz?
Może jednak ty zapytaj. Myślę, że ona mnie nie lubi.
Skąd ci to przyszło do głowy? Ona cię uwielbia. Sephrenia pochyliła się
nieco i przemówiła po styricku do przytulonej do niej dziewczynki.
Flecik skinęła głową i rączką zakreśliła kółko w powietrzu.
320
Co powiedziała? zapytał Sparhawk.
Z grubsza tyle, że siedziba zakonu jest po drugiej stronie miasta, będzie
więc lepiej, jeśli okrążymy miasto, zamiast jechać ulicami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]