[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Derrick.
Poczucie pustki i wyobcowania, jakiego doznawał w towarzystwie
brata, pogłębiało się z biegiem lat i dzieląca ich przepaść była coraz
większa. Danielowi doskwierała świadomość, że nie łączy ich nic poza
pokrewieństwem, że wcale nie są sobie bliscy.
I nagle w jego życiu nie wiadomo skąd zjawiła się Phoebe. Zapomniał
o swoich zgryzotach, zaczął się uśmiechać bez powodu.
- Domowe jedzenie - powiedział cicho, zajeżdżając pod jej dom.
Dokładnie o siódmej trzydzieści zastukał do drzwi. Gdy je otworzyła,
wszelkie skojarzenia z domowym rosołkiem i szarlotką wyparowały.
Mowę mu odebrało. Wyglądała niesamowicie.
- Cześć - powiedziała, gdy gapił się na nią bez słowa.
Nieświadom tego, że się głupawo uśmiecha, wpatrywał się w jej
zwiewną cytrynowożółtą sukienkę. Była miękka, kobieca i urokliwie
prześwitująca, jak niepewność migocząca w jej oczach.
Phoebe nie miała pojęcia, jaka jest seksowna, Sukienka była bez
rękawów, miała niewielki dekolt i sięgała do pół łydki, a mimo to
nadawała jej niezwykle kusicielski wygląd. Miała w sobie coś niezwykle
romantycznego.
Nie koniec na tym. Phoebe dokonała wielkiego poświęcenia, a
mianowicie zakręciła włosy. Miękkie jedwabiste pasma wiły się
delikatnie wokół jej twarzy. Subtelny makijaż podkreślał naturalny
brzoskwiniowy odcień skóry i miękkość pełnych ust, które kojarzyły mu
się nieodmiennie z płatkami róż i gorącymi pocałunkami.
- Nie masz okularów - powiedział, gdy dotarło do niego, że tu także
tkwi zmiana.
- Szkła kontaktowe. - Wzruszyła lekko ramionami i spojrzała na
niego wielkimi bursztynowymi oczami ocienionymi przez gęste, długie
rzęsy.
Jest taka nieśmiała, pomyślał, gdy szybko odwróciła wzrok i cofnęła
się do środka.
- Wezmę torebkę - powiedziała cicho.
Włożył ręce do kieszeni, próbując się opanować i pozbierać myśli.
Wpatrywał się przy tym w głupią gipsową żabę siedzącą na stopniu,
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
podczas gdy Phoebe wyszła z domu i zamknęła drzwi. Wtedy zwrócił
uwagę na jej palce u stóp. Z płaskich białych sandałów na sznurkowej
podeszwie wystawały paznokcie pomalowane jaskrawoczerwonym
lakierem. Patrząc na ten lakier, pomyślał, że Phoebe jest kobietą, która
się kontroluje, nie obnosi się ze swą seksualnością. Manifestuje ją
dyskretnie, tajemniczo. To wywołało kolejną falę skojarzeń i fantazji,
którym folgował, gdy szli do samochodu.
- Wszystko w porządku? - spytał, gdy usadowiła się już na miejscu
obok kierowcy.
Skinęła głową.
- Zlicznie wyglądasz, Phoebe - powiedział (trochę poniewczasie), bo
rzeczywiście tak było, a jemu nagle zaczęło bardzo zależeć na tym, by
ona o tym wiedziała.
- Maseczka błotna działa cuda - rzuciła z uśmieszkiem.
Zaśmiał się bez słowa, by pokryć podniecenie, jakie odczuwał z
powodu jej bliskości. I co teraz, panie Barone? - zapytywał siebie w
myślach. Wiedział, że będzie musiał bardzo się starać, by trzymać ręce z
dala od niej. I to nie dlatego, że przebywał zbyt długo na pustyni
Kalahari, ale dlatego, że właśnie Phoebe w tej chwili pragnął. Jednak nie
chciał jej zranić, nie mógł więc folgować swym pragnieniom.
Wjechał na jezdnię, a po chwili zorientował się, że przedłużające się
milczenie jest trochę niezręczne. Musiał je przerwać, skoro mieli spędzić
razem normalny miły wieczór.
- Na jaką kuchnię masz ochotę? - spytał.
- Ty coś wybierz - odparła, uporczywie gapiąc się W okno.
Mknąc przez ulice, Daniel stukał palcami w kierownicę i myślał o
tym, że Phoebe wciąż jest z nim skrępowana. Gdy odnalazł ją w
bibliotece, na jej twarzy malowało się pytanie: dlaczego tu jesteś?
Nie wiedział, ale zdawał już sobie sprawę, że nie może być mowy o
przelotnym romansie z Phoebe. Była kobietą stworzoną do długiego
związku, małżeństwa, kobietą, z którą można założyć prawdziwy dom,
mieć rodzinę. Po prostu na to zasługiwała. A on przecież się do tego
wszystkiego nie nadawał. Ale cholernie lubił z nią być. Chciał z nią być.
 Nie ma sprawy" - powiedziała poprzedniego wieczoru na
pożegnanie, dając do zrozumienia, że nie liczy na żaden romans. Nie
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
będzie więc rozczarowana, jeśli do niczego nie dojdzie. Mogą
pozostawać w przyjacielskich stosunkach. Potrafił zachowywać
odpowiedni dystans, zadbać o to, by relacja nie była zbyt zobowiązująca.
A nad swoim libido też umiał zapanować. Zawsze mu się to udawało,
więc i teraz się uda. Nie zamierza jej skrzywdzić. Dlatego ta znajomość
musi pozostać platoniczna.
Po prostu będzie się cieszył jej przyjaznią przez ten krótki czas, gdy
przebywa w Bostonie. Przy okazji może jej pomóc rozwiązać problem
Jasona Collinsa.
Od razu poczuł się lepiej. To ma sens. Przecież naprawdę się o nią
martwił. Może jej pomóc rozprawić się z tym draniem i nie mieć
poczucia, że spotyka się z nią wyłącznie dla własnej przyjemności.
Rzucił okiem na Phoebe, a potem znów skierował wzrok na jezdnię.
Aby uniknąć wszelkich komplikacji, musiał przestać myśleć o tym, jak
ona pięknie wygląda w tej sukience, i wyobrażać sobie, jak wyglądałaby
bez niej. Musi więc przede wszystkim zapomnieć o tym pocałunku,
pocałunku, którego być nie powinno. Pocałunku, który okazał się tak
rozkoszny, namiętny i niewiarygodnie przyjemny, że Daniel był skłonny
uznać go za halucynację wywołaną gwałtowną zmianą strefy czasowej i
brakiem snu.
- Co myślisz o pizzy? - usłyszała Phoebe, która z trudem panowała
nad swoim zażenowaniem.
Co myśli? To samo co o surowej wątrobie i pewnej starej pannie,
bibliotekarce, która próbuje być kimś, kim nie jest. Robiło jej się na myśl
o tym niedobrze.
- Może być - wydusiła, wciąż myśląc o upokorzeniu, jakie odczuła,
gdy otworzyła drzwi, a Daniel gapił się na nią bez słowa, bo wystroiła
się w swoje najlepsze ciuchy, jakby to była prawdziwa randka.
Jakby mogła się łudzić, że on doceni żałosne starania, których
dołożyła, by ładnie wyglądać. Jakby miało sens to, że ogoliła nogi i
włożyła jeden z dwóch posiadanych kompletów seksownej bielizny.
- Kiedy jestem długo poza Stanami, oprócz lodów najbardziej
brakuje mi pizzy - powiedział, zerkając w lusterko przed zmianą pasa. -
Byłaś kiedyś w Bella Luna?
Zcisnęła torebkę trzymaną na kolanach, czując, że policzki zalewa jej
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
znowu rumieniec z powodu kolejnej fali upokorzenia, jaką odczuła z
powodu mylnej interpretacji jego intencji. Miała przecież trzydzieści trzy
lata, nie była szesnastolatką, która po raz pierwszy umówiła się z
chłopakiem.
- Bella Luna? W Jamaica Plain? Pokiwał głową.
- Tak, na Center Street.
- Słyszałam o niej - wydusiła. - Ale nigdy tam nie byłam.
- To trzeba wypróbować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •