[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Jakie to szlachetne.
Azy zakręciły się jej w oczach, ale uparcie nie pozwoliła im
popłynąć.
Anula43&Irena
scandalous
- Zrobiłam wszystko, czego ode mnie żądałeś. Powiedziałeś, że
małżeństwo będzie tylko tymczasowe, a ja się zgodziłam. Zależało
ci na skonsumowaniu małżeństwa i zrobiłam to. Czego jeszcze
chcesz ode mnie?
- To niezbyt skomplikowane - wypalił. - Domyśl się.
- Słowem nasze małżeństwo istnieje, czy nie? - spytała bez
ogródek.
Zmełł w ustach przekleństwo i puścił ją.
- Nie mam zbyt wielkiego wyboru. Jeśli cię odprawię, stracę
wszystko, a jestem zbyt blisko wygranej, by do tego dopuścić.
- Podszedł do okna i spojrzał na pustynny krajobraz. Potem odwró
cił się w jej stronę. - Dobrze. Małżeństwo istnieje. Jednak uprze
dzam, już raz mnie oszukałaś. Lepiej tego nie rób po raz drugi, bo
nie spodobajÄ… ci siÄ™ konsekwencje.
- Dobrze. Powiedziałabym ci o chłopcach, gdybyś zapytał. Nie
spytałeś.
Jake na dowód swego powątpiewania przymrużył oczy.
- Tego nigdy nie będę wiedział na pewno. I co teraz, moją
małżonko? Nie powiem, żeby początek naszego związku był zbyt
nio zachęcający.
Wynne niechętnie zgodziła się na zmianę tematu. W końcu po
co gadać w kółko o tym samym. I tak jej nie uwierzy.
- Proszę tylko i wyłącznie, żebyś bronił nas przed panią Marsh.
- Mam pokonać twojego smoka? - Uśmiechnął się ironicznie.
- Właśnie. - Skinęła głową.
- Opowiedz mi o pani Marsh. Kto to?
- Ciotka chłopców, moja szwagierka.
- Więc czemu mówisz o niej per pani Marsh"?
- Nie zachęca do poufałości - uśmiechnęła się kwaśno Wynne.
- Ma dość wpływów i pieniędzy, by folgować swoim zachciankom.
Teraz odnalazła w sobie silny instynkt macierzyński i nie podoba
się jej, że Tracy i Bob wyznaczyli mnie na opiekunkę dzieci.
Anula43&Irena
scandalous
- Jak zginęli?
- W wypadku samochodowym. - Smutek zachmurzył jej twarz.
- Chick był wtedy z nimi. Od tej pory nie odzywa sią do nikogo,
z wyjÄ…tkiem brata.
- Biedny dzieciak. - Współczucie uczyniło rysy Jake'a jeszcze
bardziej posępnymi. - Skąd te dziwne imiona?
- Przezwiska. Benjamin Curtis i Charles William, czyli Bu
ster i Chick. Buster ma osiem lat, a Chick pięć. Są sobie bardzo
bliscy.
- Zauważyłem. Nigdy nie oddalają się od siebie więcej niż o pół
metra. - Zatknął kciuk za pasek. - Czy byłaś z nimi kiedyś u spe
cjalisty? - spytał, spoglądając jej w oczy.
Skinęła głową.
- Buster wydaje się robić znaczące postępy, ale Chick... Oprócz
szoku powypadkowego najwyrazniej boi się, że opiekę nad nimi
znowu przejmie pani Marsh.
- Znowu?
- Zajmowała się nimi przez kilka tygodni bezpośrednio po wy
padku.
- Naprawdę jest taka zła?
- Ma chyba dobre intencje... - Wynne wzruszyła ramionami.
- Jednak różnimy się w podstawowych sprawach. Uważałam, że
przez ten rok powinni uczyć się w domu, bo rozłąka nie wyjdzie im
na dobre. Pani Marsh sprzeciwiała się, twierdząc, że lepiej im będzie
w prywatnej szkole, bo uczęszczał do niej jej brat. Oprócz tego jest
raczej... bezpośrednia.
- Szczerość nie jest wadą.
- Zrozumiesz, kiedy ją poznasz - westchnęła Wynne.
- Mówiłaś, że bardzo chce mieć prawo do opieki nad dziećmi.
- Tak. Po śmierci swego brata zagroziła, że odbierze mi dzieci
sądownie. Przez cały ubiegły rok robiłam wszystko, żeby temu
zapobiec.
Anula43&Irena
scandalous
- Niełatwe zadanie.
- Nie - przyznała głucho. - Oprócz spraw szkolnych, zrobiło
się krucho z pieniędzmi. Bob i Tracy zapisali dzieciom swoje poli
sy. Pani Marsh je zamroziła. - Wynne skrzywiła się. - Nawet gdyby
tego nie zrobiła, nie chciałam korzystać z tych pieniędzy. Lepiej
przeznaczyć je na wykształcenie chłopców.
- Ale to utrudniło sprawę.
- Radziłam sobie.
-. Harowałaś jak wół i też nie pomogło.
- Tak, chyba tak - przyznała niechętnie.
- Więc najlepszym rozwiązaniem stało się małżeństwo?
Spojrzała na niego ostro.
- Nie dla miski strawy, jeśli to masz na mys'li. Podstawowym
powodem była pani Marsh. Gdybym miała męża, zabrakłoby jej
podstaw do ubiegania siÄ… o dzieci.
- A bez tego?
- Ma pełne prawa.
Zastanawiał się nad tym przez dłuższą chwilę.
- Dobrze - skinął głową. - Jeśli nasze małżeństwp ma jakoś
funkcjonować, nawet tymczasowo, oboje musimy wypełniać swoje
zobowiązania. Tak więc, przez czas trwania naszego związku, zro
bię wszystko, co w mojej mocy, żeby ochronić ciebie i dzieci przed
paniÄ… Marsh.
- Ja również wypełnię swoją część umowy.
Ujął jej twarz szorstkimi dłońmi.
- Tego nie planowałem, wiesz o tym, prawda?
Pod tą spokojną wypowiedzią kryło się napięcie, złość, nad któ
rą z trudem panował. Tymczasem jego oczy zdradzały inne uczucie -
czyste pożądanie, nad którym nie potrafił zapanować i stało się rów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]