[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Samobójstwo Jadwigi Hron nie leżało w charakterze postaci. Jakby zagrała rolę z innej sztuki.
Proszę położył na stole niewielki zeszycik ten notatnik to moje prywatne dossier
sprawy, margines protokołów i sprawozdań. Są tam między innymi pytania wyłaniające się w
związku z każdą przesłuchiwaną osobą. Mogę na przykład odczytać pytania dotyczące Ewy
Rucińskiej. Jeśli pani pozwoli, oczywiście?
Nawet gdyby kapitan nie uśmiechnął się do mnie tak czarująco, i tak oczywiście nie
mogłabym odmówić.
Dlaczego zmieniła dwukrotnie decyzję w sprawie wyjazdu na Wigry? Co wpłynęło na
zmiany w jej usposobieniu nagle zaczęła prowadzić samochód, ma kłopoty twórcze, jest w
niedobrych stosunkach z mężem? Wiedziałem o tym wszystkim od pani bezpośrednio, ale
uzyskałem potwierdzenie od pana Krzysztofa i innych świadków. Mogłem więc te zmiany
uznać za fakty. Natomiast to, co za panią świadczyło, łatwo było kwestionować. Na pani
dobro, że się tak wyrażę, należało zapisać szczerość. Ale może udaną? Zatroskanie. Ale może
sztuczne? Tak łatwo jest tworzyć pozory, jeśli nie jest się takim, za jakiego się uchodzi.
Fascynuje mnie gra pozorów. Od dzieciństwa chyba wiem, że człowiek często jest inny, niż
się wydaje, niż się chce wydać. I korci mnie docieranie do jądra prawdy. Czasem jest to
jednocześnie jądro ciemności.
Kapitan zamilkł, speszony, że niespodziewanie dla siebie samego zwierza się obcym
ludziom z własnych, intymnych przemyśleń. Ale życzliwe spojrzenia rozproszyły
zażenowanie. Teraz mówił szybciej niż poprzednio:
Podobnymi pytaniami opatrzyłem zeznania i innych uczestników dramatu. Przyznaję,
że chciałem, żeby śmierć Jadwigi Hron była związana ze sprawą obrazu. Tylko od kradzieży
upłynęły już trzy lata, cóż więc teraz mogło zajść, co doprowadziło do katastrofy? Jadwiga
nie wyglądała na osobę zdolną do brawurowej kradzieży na własną rękę bo oczywiście
mogła ten obraz ukraść sama, i teraz ze spóznionego strachu, może zawiedziona gorzko, że
nic jej z tego nie przyszło, a może szantażowana, stchórzyłaby przed odpowiedzialnością i
popełniłaby samobójstwo. Denatka co prawda nie zachowywała się jak osoba trawiona
zgryzotą. Dopiero tuż przed śmiercią stała się smutna, nieufna, roztargniona. Ale nie były to
zmiany, których logicznym następstwem jest ucieczka od życia. Przepraszam, czy ja mówię
jasno? Kapitan zakłopotał się nagle. Nie jestem tak pod względem kompozycji
zorganizowany, jak mój wychowany na klasykach szef i nauczyciel.
Zaprzeczyliśmy chórem nie dbając o miłość własną profesora.
Depresyjne nastroje Jadwigi Hron tłumaczyłyby się, gdyby na przykład dowiedziała się
ostatnio czegoś, co by ją wzburzyło i zgnębiło jednocześnie. Musiałoby to dotyczyć kogoś
bliskiego, bo w przeciwnym wypadku nic nie skłaniałoby jej do dyskrecji. Należałoby wziąć
pod uwagę jedynie męża lub przyjaciółkę pani Jadwiga nie miała bliskiej rodziny. Ale
przecież z drugiej strony nie pisałaby listu pożegnalnego do męża, gdyby to on ją zraził do
życia. A lojalności wobec przyjaciółki raczej nie posunęłaby tak daleko. Nikt, ale to
absolutnie nikt inny z otoczenia Jadwigi Hron nie mógł stać się przyczyną jej samobójstwa.
Więc może to jednak nie było samobójstwo? Mimo listu, mimo że musiała jak pozornie
wyglądało bellatropix przełknąć świadomie i dobrowolnie, bo kawą tylko popiła truciznę
w filiżance i dzbanuszku z mlekiem nie znalezliśmy jej śladów. Może to, czego się
dowiedziała, zagrażało jakiemuś Iksowi? Rzecz jasna, najbardziej dla mnie kusząca była
koncepcja, że Jadwigę Hron zamordowano i że Iks, morderca, jest jednocześnie złodziejem
obrazu. Bardzo chciałem, żeby tak było, i postanowiłem tę koncepcję przymierzyć do
zagadek, które nas w tej sprawie intrygowały.
Nawet pani Teresa zgodziła się, że kapitan musi odpocząć i spokojnie zjeść kawałek
szarlotki. Ale tak wyraznie przejawiała niecierpliwość, że przełknąwszy dwa kęsy
natychmiast podjął opowieść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]