[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łem musiały obejść się smakiem.
- Gdzie się nauczyłeś tak gotować? - spytała Peta.
Marcus opowiedziaÅ‚ jej swojÄ… historiÄ™, choć czuÅ‚ siÄ™ dziw­
nie. Odkrywał swoją przeszłość przed niemal obcą kobietą,
która sprawiała wrażenie, jakby ją to naprawdę obchodziło.
A przecież tak nie jest, pomyślał. Ta farma to jej życie,
a on nie należy do tego świata. Zdawał sobie z tego sprawę,
lecz kiedy kolacja została zjedzona, a Peta wstała, by odejść,
poczuł dziwny smutek
- Zrobię kawę - zaproponował, ale pokręciła głową.
- Rano muszę wydoić krowy. O piątej. Powinnam się już
położyć. Poza tym Harry idzie do szkoły.
- Buu...
- Harry, idziemy. - Peta pociągnęła chłopca za rękę
i gwizdnęła na psy. - Jazda, chłopaki. Pan Benson musi
się wyspać.
- Dopiero ósma - zdumiał się Marcus. - Nawet książę
z bajki nie kładzie się tak wcześnie.
- Ale Kopciuszek został w Nowym Jorku - oświadczyła
stanowczo Peta.
ROZDZIAA ÓSMY
Cisza dzwoniła w uszach.
Peta i Harry poszli do siebie, psy pobiegły za nimi,
a Marcus został w małym różowym domku i pogrążył się
w myÅ›lach. Tylko że jego myÅ›li nie byÅ‚y wcale różowe, ra­
czej czarne i posępne.
Wytarł kuchnię i wypolerował różowy blat. Rozpakował
swoje rzeczy, powiesił ubrania na różowych wieszakach,
a potem gapił się na różowe ściany i rozmyślał, ile godzin
mieści się w dwu tygodniach i ile różowego jest w stanie
znieść przeciętny człowiek.
Włączył laptop i zalogował się do sieci. Była dziewiąta
wieczór, czyli piÄ…ta rano w Nowym Jorku. W firmie niko­
go nie było.
W skrzynce nie znalazł żadnego maila, choć oczekiwał
obszernej korespondencji od Ruby.
Można oszaleć.
SpojrzaÅ‚ na komórkÄ™. Może zadzwonić? Tyle spraw zo­
stało do omówienia.
Obudziłby wszystkich.
Trudno, jego pracownicy przywykli do zwyczajów
szefa.
Ale...
- Zrób sobie wakacje - powiedziała Ruby. - Mówię po-
Pośpieszny ślub
99
ważnie, Marcus. Dwa tygodnie bez pracy. Nie chcemy żad­
nych wieści od ciebie. Zobaczymy, czy wytrzymasz.
RzuciÅ‚a mu to jak wyzwanie i w pierwszej chwili pomy­
Å›laÅ‚, że jest niemÄ…dra. A teraz, patrzÄ…c na komórkÄ™ i bez­
użyteczny komputer, zrozumiał, że Ruby wcale nie była
głupia. Znała go lepiej, niż on sam. Może dlatego, że też
szła samotnie przez życie.
Dzisiejszy wieczór byÅ‚ wspaniaÅ‚y. NauczyÅ‚ Harry'ego go­
tować curry i radość tego chÅ‚opca sprawiÅ‚a mu wielkÄ… przy­
jemność. Ale jeszcze większą przyjemność sprawiło mu to, że
starsza siostra chłopaka była zachwycona kolacją.
Dziś wieczór Peta była szczęśliwa, i to poprawiło Mar-
cusowi samopoczucie. JakoÅ› tak...
Hola! Otrząsnął się z tych myśli. Zaczynasz robić się
sentymentalny, skarcił się w duchu. Zostaniesz tu zaledwie
dwa tygodnie. Tylko dwa tygodnie, Benson, i znikasz stÄ…d.
Zaczynał bzikować.
Ale co, do licha, miał robić? Włączył telewizor, ale nie
miaÅ‚ ochoty Å›ledzić losów bohaterów jakiejÅ› gÅ‚upiej ame­
rykańskiej telenoweli. Dlaczego Australijczycy importują
takie badziewie?
Zastanawiał się, jak wpakował się w tę kabałę. Harry
i Peta na pewno poszli spać, ale on nie miał ochoty kłaść
siÄ™ do łóżka. Dla niego byÅ‚a szósta rano czasu nowojorskie­
go i czuł się rześko.
Przecież Peta też zdążyÅ‚a przestawić siÄ™ na czas nowo­
jorski, więc może czuje się podobnie. Czy to możliwe, żeby
spała już słodko na swojej werandzie?
To musi być okropne, pomyślał wzburzony. Musi mieć
uraz z dzieciÅ„stwa. WyobraziÅ‚ jÄ… sobie, jak leży na wyr­
ku o popękanych sprężynach, przykryta wytartymi koca-
Marion Lennox
100
mi, a obok, na szafce gÅ‚oÅ›no tyka kulawy budzik, który ze­
rwie ją przed świtem.
Ta dziewczyna jest prawdziwym Kopciuszkiem, choć nie
chce się do tego przyznać. A on... postanowił ją uratować.
Nie zaproponował jej dwutygodniowego małżeństwa,
by odgrywać rolę księcia z bajki. Na pewno może zrobić
coś więcej.
Peta z pewnością nie śpi. Choćby przez te sprężyny.
A co mówiła bajka? Księżniczka spała na stu materacach,
ale wciąż przeszkadzaÅ‚o jej ziarenko grochu pod pierw­
szym z nich.
Bajki! Chyba postradał zmysły.
Zanim się obejrzał, otworzył tylne drzwi i wyjrzał na
zewnÄ…trz.
Nigdzie nie pójdę, pomyślał.
Ale poszedł. Nie mógł wytrzymać ani chwili dłużej
w małym różowym pokoiku różowego domku.
RuszyÅ‚ w stronÄ™ werandy, powtarzajÄ…c sobie, że to tyl­
ko dla pewnoÅ›ci. W razie gdyby byÅ‚o jakieÅ› ziarenko gro­
chu do...
Może właśnie on jest tym mężczyzną, który powinien
to zrobić.
Daj spokój, upomniaÅ‚ siÄ™ w duchu. Po prostu idz na spa­
cer. Jeśli się za bardzo zbliżysz...
Sen nie nadchodziÅ‚. Peta leżaÅ‚a, wpatrujÄ…c siÄ™ w ciem­
ność, ale uczucie błogości, które pojawiało się zawsze, gdy
kładła się do swego łóżka na werandzie, tym razem się nie
pojawiało.
Kiedy zmarł ojciec, chłopcy zebrali się i uchwalili, że
siostra przeniesie się do sypialni. Peta się wściekła. Odkąd
Pośpieszny ślub 101
pamiÄ™taÅ‚a, spaÅ‚a w tym maÅ‚ym łóżku w jednym koÅ„cu we­
randy, a chłopcy w większym w drugim końcu. Odległość,
jaka ich dzieliÅ‚a, byÅ‚a w sam raz, nie za daleko i nie za bli­
sko. Mogła rozmyślać o wszystkim, wsłuchując się w szum
morza i wiatru...
Pecie brakowało tego w Nowym Jorku. Teraz znajome
dzwięki powinny ją odprężyć, pomóc zasnąć. Tymczasem
wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo, a przed oczami
wciąż miała Marcusa.
Marcus obszedł różowy domek dookoła. W srebrnej
poÅ›wiacie księżyca widziaÅ‚ zwaliste sylwetki krów w za­
grodzie, cienie drzew i zarys gór. SÅ‚yszaÅ‚ cichy szum przy­
pływu, czuł zapach słonej wody i eukaliptusów.
Wszystko to powinno skłonić go, człowieka z miasta,
do szybkiego powrotu do domku i natychmiastowego za­
mkniÄ™cia drzwi. Tymczasem on szedÅ‚ dalej. SzedÅ‚ Å›cieżka­
mi wydeptanymi przez kilka pokoleń rodziny Pety.
Czy w ten sposób zbliżał się do niej?
Od Harry'ego dowiedziaÅ‚ siÄ™, że Peta czÄ™sto odwiedza­
Å‚a ciotkÄ™ Hattie w jej różowym domku. Pewnie tylko dziÄ™­
ki obecności Hattie na farmie, dzieci mogły zostać tu po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •