[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dnie zadurzeni. Z początku mocno go to krępowało, szczególnie gdy Ewa okazywała uczucie,
posunął się nawet do podejrzliwości, po prostu nie mógł uwierzyć, że ktoś może go obdarzać
aż taką miłością. Powoli jednak nauczył się ten stan akceptować i odwzajemniać go. Gdy byli
osobno, pisywali dla siebie wzajem kiepską wprawdzie, ale szczerą poezję.
 Jesteś taki dobry, Karl  mawiała.  Jesteś ozdobą tego świata.
Zmiał się wtedy.
 Potrafię jedynie rozczulać się nad sobą. Innych talentów nie posiadam.
 Nie, po prostu jesteś zdolny do refleksji nad życiem, a to co innego.
Próbował wyperswadować jej ten wyidealizowany obraz jego osoby, ale sprawiło to
jedynie, że miała go ponadto za osobę bardzo skromną.
 Jesteś jak... jak Parsifal  powiedziała pewnej nocy. Roześmiał się, ale gdy ujrzał,
że uraził ją tym śmiechem, pocałował ją przepraszająco w czoło.
 Nie przesadzaj.
 Mówię poważnie, Karl. Przecież ty szukasz świętego! Graala. I wiem, że go znaj-
dziesz.
To stwierdzenie zrobiło na nim spore wrażenie, zaczął nawet zastanawiać się, czy przy-
padkiem Ewa nie ma racji. Owszem, chyba rzeczywiście kieruje nim przeznaczenie. Czuł się
przy niej jak bohater. Pławił się w jej podziwie.
Wykonawszy kilka badań dla Friedmana, zarobił dość, by kupić jej mały, srebrny ankh
do zawieszenia na szyi. Była zachwycona. Studiowała komparatystykę religijną, a Egipt był
jej szczególną pasją.
Karl nie był do końca przekonany o jej miłości. Musiał się upewniać, poddawać uczucie
próbie. Zaczął popijać wieczorami, opowiadać jej sprośne kawałki, wywoływać bójki w pu-
bach. Zwykle zresztą otwarcie dawał wtedy do zrozumienia, że jest zbyt tchórzliwy, by wziąć
udział w bijatyce.
Ewa powoli zaczęła się wycofywać.
 Robię się nerwowa przez ciebie  wyjaśniała z żalem.  Cały czas jestem napięta.
 Nie rozumiem, co to ma do rzeczy. Nie możesz kochać mnie tylko za to, że istnieję?
Po prostu taki jestem. %7ładen ze mnie Parsifal.
 Oszukujesz sam siebie, Karl.
 Nie, próbuję jedynie pokazać, jaki rzeczywiście jestem.
 Nieprawda. Jesteś miły, dobry, uprzejmy...
 Jestem litującą się nad sobą pomyłką losu. I albo mnie takim przyjmujesz, albo nie
mamy o czym rozmawiać.
Przestali zatem rozmawiać i dwa dni pózniej Ewa wyjechała do domu. Napisał do niej,
ale nie doczekał się odpowiedzi. Pojechał, ale rodzice powiedzieli, że jej nie ma.
Przez kilka następnych miesięcy wypełniało go poczucie przegranej, był zdezorientowa-
ny. Czemu z rozmysłem zniszczył ich związek? Tak, chciał, by zaakceptowała go takim,
jakim był naprawdę, żeby zapomniała o wyobrażonym wizerunku. Ale jeśli to ona miała
rację? Czyżby z premedytacją odrzucił szansę stania się kimś lepszym?
Nie potrafił na to odpowiedzieć.
Godzinę pózniej w jaskini pojawi! się jeden z uczniów Chrzciciela; zaprowadził Karla
do domu położonego po drugiej stronie dolinki.
Były tam tylko dwa pomieszczenia  w jednym się jadło, w drugim spało.
Jan przyjął go w ubogo umeblowanej jadalni. Gestem wskazał bawełnianą matę rozło-
żoną po drugiej stronie zastawionego niskiego stolika.
Glogauer usiadł, krzyżując nogi. Jan uśmiechnął się i skinął zapraszająco.
 Smacznego.
Miód i szarańcza były nieco zbyt słodkie jak na przyzwyczajenia Karla, stanowiły
jednak miłą odmianę po jęczmieniu i kozim mięsie.
Jan Chrzciciel jadł z apetytem. Na zewnątrz zapadła noc i w pomieszczeniu zapłonęły
słabe lampki z knotami zanurzonymi w oliwie. Z zewnątrz dobiegały modlitwy esseńczyków.
Glogauer zanurzył kolejnego szarańczaka w stojącej między nimi kadzi z miodem.
 Czemu zapragnąłeś się ze mną widzieć, Janie?
 Ponieważ nadszedł już czas.
 Czas na co? Czy zamierzasz poprowadzić lud Judei do buntu przeciwko Rzymia-
nom?
Chrzciciel zdawał się być zakłopotany aż tak bezpośrednim pytaniem; pierwszym na ten
temat zadanym przez Glogauera.
 Jeśli taka będzie wola Adonai  opowiedział, nie podnosząc wzroku znad kadzi z
miodem.
 Rzymianie o tym wiedzą? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •