[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspierała się na ramieniu Jordana.
 Kto to jest?  spytała szeptem Tony'ego. Jordan nie mógł jej usłyszeć.
Była zbyt oddalona, a pomiędzy nimi znajdował się tłum gwarzących gości.
Mimo to, gdy się odezwała, podniósł raptownie wzrok, śmiejąc się z cze-
goś, co powiedziała jego towarzyszka, i przeszył Stephanie spojrzeniem.
Wydało jej się, że wszyscy nagle ucichli, a nieme pytanie jego oczu było tak
wyrazne, jakby wykrzyczał je pełnym głosem: Co się stało, moja droga?
Czyżbyś była zazdrosna?
Stephanie pojęła z porażającą jasnością, że jej odpowiedz mogłaby
brzmieć tylko twierdząco. Minęło tyle lat, myślała w oszołomieniu, i nagle,
kiedy się człowiek najmniej spodziewa, zły, zielony potwór atakuje. Na
usta cisnęły się słowa, którymi chciała upomnieć tę kobietę, by przestała
spoglądać na Jordana z tak ciepłym rozmarzeniem. Miała ochotę zniszczyć
to spojrzenie, zniszczyć tę kobietę, zniszczyć nawet Jordana, gdyby zaszła
taka konieczność.
 Ona jest twoją największą szansą na sprzedanie Whiteoaks  odrzekł
Tony.  Nie poznajesz jej? To przecież Tasha McDonald.
Przez chwilę Stephanie sądziła, że się przesłyszała. Ta wspaniała istota
miałaby być córką Jake'a i Hallie McDonaldów?
 Tasha zawsze przypominała szarą myszkę...
 Przypominała  Tony rozejrzał się za następnym drinkiem  ale już nie
przypomina. Poza tym wygląda na to, że ma zamiar zostać panią Kendall 
w jego głosie pobrzmiewała satysfakcja.
Gwar wokół Stephanie przyprawił ją o ból głowy. Przez chwilę pożało-
wała nawet, że przyszła, lecz zaraz zmieniła zdanie. Uświadomiła sobie, że
i ona jest równie uważnie obserwowana jak Jordan z Tashą. Nie da poznać
po sobie, co czuje, widząc swojego byłego męża z nową dziewczyną. Z
uśmiechem zwróciła się do najbliższej sąsiadki.
 Jaka ładna z nich para, prawda?
 Masz niewątpliwie rację.  Stephanie dopiero teraz stwierdziła, że stoi
obok Hallie McDonald, która przygląda się jej badawczo.  Słyszałam, że
mnie poszukiwałaś.
 Tak, rzeczywiście. Mam obiecującego klienta, który jest zainteresowa-
ny Whiteoaks. Chcę przedstawić pani korzystną propozycję.
 Rozumiem  Hallie McDonald uśmiechnęła się nieszczerze.  Ja też
mam propozycję dla ciebie. Poszukajmy jakiegoś ustronnego miejsca, żeby
wszystko omówić.
Pani McDonald torowała drogę przez olbrzymi salon, zatrzymując się
od czasu do czasu dla wymiany grzeczności z którymś z uczestników przy-
jęcia. Kiedy już znalazły się w części sypialnej, otworzyła pierwsze lepsze
drzwi i bezceremonialnie wciągnęła Stephanie do środka.
 Chcesz więc wiedzieć, co mogłoby mnie przekonać do sprzedaży Whi-
teoaks? Nie dziwię ci się. Byłaby z tego ładna prowizja, nawet wziąwszy
pod uwagę niewielką cenę, którą z pewnością chciałabyś wytargować.
 Oferta jest więcej niż wysoka, jak na obecny stan domu i...
 A ja chciałabym wiedzieć, jak cię przekonać, żebyś zrezygnowała z
Jordana.
 Ja mu się nie narzucam  zaprotestowała zdumiona.  Przyjechał tutaj
z własnej woli. Nic nie mogę na to poradzić.
 Daj spokój. Bez twojej zachęty nie przesiadywałby u ciebie całymi
wieczorami. Jaka jest więc twoja cena za usunięcie się?
 Co pani rozumie przez usunięcie się? Mam się wyprowadzić? Uciec?
 Czemu nie? Raz już go przecież zostawiłaś.
 Pani chyba jest zle poinformowana. Ja nie mam zwyczaju uciekać. Po-
za tym on jest ojcem mojej córki i do niej właśnie przychodzi tak często. Te-
go nie da się uniknąć.
 Przez tyle lat wytrzymywał bez niej, wytrzymałby i teraz. Podobno
chcesz sprzedać swój dom. Kupię go za najlepszą cenę, żebyś mogła gdzie
indziej dobrze wystartować...
 Wykluczone. Ja nie biorę łapówek.
 Whiteoaks nie jest na sprzedaż, Stephanie. Za żadną cenę  pani
McDonald ruszyła majestatycznie w stronę drzwi.  W razie czego zaprze-
czę, oczywiście, że rozmawiałyśmy  dodała od progu.
 Ja też  odparła Stephanie.  Nie mam ochoty, żeby ktoś się dowie-
dział, jak tanio chciała mnie pani kupić. Może jednak interesuje panią, kto
jest tym potencjalnym klientem?
 Stephanie, to nie ma znaczenia. Powiedziałam ci, że Whiteoaks nie
jest...
 To Jordan Kendall. Proponuje dwukrotną cenę w stosunku do osza-
cowanej. Proszę się nad tym zastanowić. Byłby z tego hojny dar dla towa-
rzystwa historycznego  prześlizgnęła się obok zamarłej w zdumieniu pani
McDonald i wróciła do salonu.
Stephanie usiłowała brać udział w ogólnej wesołości, podziwiać urzą-
dzenie domu, być zwyczajnym gościem na zwyczajnym przyjęciu. Czuła
się jednak jak delikatny kryształ, który pod najlżejszym dotknięciem mógł-
by roztrzaskać się na kawałki. W tamtym zacisznym pokoju poszarpano i
skrwawiono jej duszę.
Ogarnęło ją oburzenie. Jakim prawem Hallie McDonald śmiała złożyć
jej tak poniżającą propozycję? Jakim prawem usiłowała ją przekupić, wy-
pędzić z miasteczka, w którym się wychowała? Jak mogła targować się z
nią o Jordana?
 Jordanie, muszę z tobą porozmawiać  zdołała wykrztusić, kiedy na-
pór tłumu zetknął ich ze sobą.
 Wpadnę do ciebie po przyjęciu.
Otworzyła usta, żeby powiedzieć, że to nic pilnego, ale on popędził da-
lej porywając Tashę na krąg taneczny, urządzony naprędce w bawialni.
Samotność szczelną zasłoną odgrodziła ją od pozostałych gości. Zasta-
nawiała się teraz, jak dziwnie skonstruowana jest dusza ludzka. Dlaczego, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •