[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To bardzo skomplikowane odparł Faron. Wszyscy doznawaliśmy wrażenia, że
otacza ją śmierć. Ale, jak mówił Dolg, nie wiemy, kogo to wrażenie dotyczy. Najbardziej
prawdopodobne jest, że odnosi się oczywiście do Belli. Nie możemy tego jednak
stwierdzić z całą pewnością, zwłaszcza siedząc tutaj. Istnieją jakieś szanse, że w grę
wchodzi ktoś inny czy coś innego.
Staro bardzo niechętnie zgodził się czekać.
Tak, musimy zaczekać, bo być może potrafimy pomóc ci w innej sprawie rzekł Ram.
Jesteś ranny w stopę. Czy pozwolisz naszym znającym się na medycynie przyjaciołom,
Marcowi i Dolgowi, obejrzeć ranę?
Teraz Staro wierzył, że Dolg potrafi dokonać wszystkiego na świecie. Z wdzięcznością
zgodził się na badanie.
A reszta zwrócił się Ram do zebranych może sobie wyjść na spacer. Zgodnie z tym,
co twierdzi Staro, okolica jest spokojna, żadnych drapieżników. Poznajcie więc Ciemność
by night, tylko nie odchodzcie za daleko! Zostańcie w dolinie!
55
Nikt nie miał nic przeciwko zaczerpnięciu świeżego nocnego powietrza. Indra z radością
stwierdziła, że Ram również wychodzi.
Faron, nieprzystępny wódz, udał się na swoją wieżyczkę.
11
No to obejrzyjmy tę twoją stopę powiedział Marco do Staro. Byli teraz w pojezdzie
tylko oni trzej. Och, chyba będziemy musieli przejść do J2, gdzie mieści się nasza mała
izba chorych.
Wyszli na zewnątrz. Zauważyli, że reszta członków ekspedycji rozproszyła się po różanej
dolinie. Między Indrą i Sassa wywiązała się ostra dyskusja. Indra próbowała nakłonić
Joriego, by się przez jakiś czas opiekował dziewczynką, bo ona sama ma coś ważnego
do załatwienia , jak to określiła. Z głębokim westchnieniem człowieka składającego ofiarę
Jori zgodził się. Sassa natychmiast wsunęła rękę w jego dłoń i pociągnęła go w stronę
róż, żeby zebrać więcej kwiatów.
Mowy nie ma! zawołał Chor. Brakuje miejsca na bukiety, wiadro jest już po prostu
zapchane.
Marco, Dolg i Staro weszli do J2, gdzie Marco prowadził gościa pośród zdumiewających
narzędzi i urządzeń. Staro nie miał pojęcia, do czego to wszystko służy, bo technika nie
należała do jego świata.
Dolg zapalił światło w małym pomieszczeniu, którego używano jako izby chorych i pokoju
do badań. Był on połączony z laboratorium. Po bardzo złych doświadczeniach z
najlepszym laborantem w Królestwie Zwiatła podczas poprzedniej ekspedycji uznano, że
tym razem obejdzie się bez kogoś takiego. Członkowie wyprawy sami potrafili sobie
radzić w różnych sytuacjach, poza tym chcieli na tę niebezpieczną wędrówkę zabierać
jak najmniej ludzi. A i to tylko tych, na których można było w stu procentach polegać i
którzy wiedzieli, na co się ważą.
Połóż się na kozetce poprosił Marco.
Okazało się, że Staro jest tak pokrzywiony, że nie może leżeć na plecach. Ułożono go
więc na boku.
Czy wiesz, czemu twoje ciało tak wygląda? zapytał Marco.
Nie wiem westchnął Staro. Urodziłem się jako potworek, a w miarę jak dorastałem,
kręgosłup coraz bardziej się krzywił.
Znam tę chorobę oznajmił Marco. Proszę cię, byś w żadnym razie nie nazywał sam
siebie potworem! Nie jesteś żadnym potworem. Po prostu wyglądasz inaczej niż inni.
O mało nie dodał i bądz z tego dumny , ale w przypadku Staro brzmiałoby to jak
szyderstwo.
Dolg ostrożnie zdjął skóry, w które była owinięta chora stopa. Ukazała się szkaradna
rana, głęboka aż do kości.
Jak to się stało? zainteresował się Marco. Dotyk jego delikatnych rąk Staro odczuwał
niczym balsam na obolałej nodze.
Nie wiem. Coś mnie ukłuło w stopę, a potem rana zaczęła się paprać,
Przecież węży nie ma tutaj w centrum Ziemi? rzekł Dolg z niedowierzaniem.
O ile wiem, to nie zgodził się z nim Marco.
Węże? A co to takiego? zdziwił się Staro.
56
Nic, nie ma czegoś takiego odparł Marco. Dolg, zajmiesz się tą raną?
Owszem, jest już za pózno na normalny zabieg, strasznie to zapuszczone.
Staro leżał i wsłuchiwał się w ich fantastyczne głosy, które brzmiały niczym
najcudowniejsza muzyka. Jego małe, brzydkie oczka śledziły ruchy dwóch pięknych
mężczyzn, nigdy w całym życiu nie był taki spokojny i taki wzruszony. Miał wrażenie, że
znalazł się w baśniowym królestwie dobra i ładu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]