[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nim.
Wreszcie wyszepta³:
Gdy spotka³em was zagranic¹, by³em przekonany, ¿e pop Gapon jest agentem ochrany,
pod³ym prowokatorem, prowadz¹cym g³upi t³um najciemniejszych robotników pod salwy
gwardji cara!
Gapon drgn¹³ i z³o¿y³ rêce na piersi, wpatruj¹c siê w przenikliwe xrenice Lenina.
Teraz, gdy patrzê na was, waham siê... Uwa¿am was raczej za cz³owieka, nierozumiej¹-
cego, co czyni³. Prosiæ cara? B³agaæ tyrana na kolanach? O co? O to, co mo¿na wyrwaæ mu
z gard³a tylko si³¹, wyrwaæ wraz z sercem jego i g³ow¹?! Szaleñcy! Ob³¹kañce! Dusze rabie!
To mówi¹c, Lenin zacz¹³ biegaæ po izbie i trzaskaæ w palce.
Po chwili zatrzyma³ siê przed milcz¹cym popem i, wbijaj¹c w niego ostry wzrok, rzuci³:
Có¿, nic nie mówicie?! S³ucham!
Pop poruszy³ siê i, przyciskaj¹c blade d³onie do piersi, jêkn¹³:
Ludzie Slepi oskar¿aj¹ mnie o zdradê... A ja? A ja od piêciu lat budzê w robotniczych
dzielnicach ducha, wzmacniam wiarê w przyjScie królestwa Bo¿ego na ziemi...
Wci¹gn¹³ powietrze i dalej mówi³:
Mia³em widzenie prorocze i g³os us³ysza³em rozkazuj¹cy: Odmieni³o siê serce tyranów,
wiêc prowadx za sob¹ ludzi, aby serce to wyla³o strugê dobroci!
A ono wyla³o strugê o³owiu z karabinów! wybuchn¹³ z³ym Smiechem Lenin. Twój
Bóg nie zna cara i doradzi³ ci czyn zbrodniczy, straszny!... Có¿ zamierzacie czyniæ teraz?
Nie wiem! szepn¹³ Gapon z namiêtnoSci¹. MySl moja miota siê na bezdro¿u...
Ja wska¿ê wam drogê prawdziw¹ rzek³ po namySle Lenin. Jedxcie zagranicê, wejdx-
cie do rodzin emigrantów, dotrzyjcie do bogatych domów i do najbiedniejszych, a wszêdzie
opowiadaj¹ce o tem, co uczyni³ car z b³agaj¹cym t³umem, z krzy¿ami i ikonami. Powtarzaj-
cie jak s³owa Biblji jedno i to samo: Cara i jego obroñców musimy zgnieSæ rêkami spraco-
wanych ludzi! Rozumiecie?
Rozumiem... odpowiedzia³ cicho pop.
Idxcie teraz! Muszê porozmawiaæ z towarzyszem na osobnoSci rzek³ Lenin, odprowa-
dzaj¹c Gapona do progu.
Gdy siê za nim zamknê³y drzwi, a za chwilê stuknê³a furtka, Lenin spojrza³ na Badajewa
i spyta³:
Agent?
98
Nie! zaprzeczy³ stanowczo.
Wasza sprawa! wzruszy³ ramionami Lenin. Co chcecie uczyniæ z nim?
Podejmuje siê przewoziæ przez granicê wszystko, co mu polecimy: broñ, granaty, niele-
galne druki... Na popa nikt nie zwróci uwagi.
Lenin ze zdumieniem spojrza³ na robotnika i podniós³ ramiona.
Kto poleci³ wam przyprowadziæ do mnie tego cz³owieka? spyta³ nagle.
Nie obawiajcie siê! odpar³ Badajew. Dobry partyjny towarzysz, Smia³y, wypróbowa-
ny! Nazywa siê Malinowski.
Malinowski? Malinowski? powtórzy³ W³odzimierz. Acha, przypominam sobie.
Mówi³ mi o nim Leon Trockij. Z wagi i z innymi kandydatami ma od naszej partji pójSæ do
Dumy.
W³odzimierzu Iljiczu! zawo³a³ Badajew. Zwolnijcie mnie! Ja przecie¿ nie mogê roz-
patrywaæ bud¿etu pañstwowego, wnosiæ poprawek do projektów nowych praw! Ciemny je-
stem, nie uczony! A tu nie ¿arty: praca parlamentarna!
Lenin wybuchn¹³ g³oSnym Smiechem i Smia³ siê d³ugo, zacieraj¹c rêce. Wreszcie uspokoi³
siê nieco i powiedzia³ klepi¹c robotnika po ramieniu:
A poco macie rozpatrywaæ bud¿ety, projekty praw? PowinniScie przy ka¿dej sposobno-
Sci wychodziæ na trybunê i powtarzaæ, ¿e klasa pracuj¹ca nie uznaje ¿adnych bur¿uazyjnych
projektów i bud¿etów, ¿e d¹¿y do obalenia zmursza³ych, cuchn¹cych instytucyj pañstwowych,
¿e rozpêdzi na cztery wiatry cara, ministrów, bur¿uazjê, a gdy siê bêd¹ opierali, poSle ich na
latarnie! To wszystko, co macie umieæ tymczasem, bracie mi³y!
Badajew ze zdziwieniem patrzy³ na mówi¹cego.
Jak¿e¿ tak? pyta³ z pow¹tpiewaniem. Zbior¹ siê w tej dumie ministrowie, genera³o-
wie, powa¿ni panowie, bogacze, a my takie s³owa bêdziemy mówili?!
Czy¿ mySlicie, ¿e ministra i bogacza stryczek nie ud³awi? spyta³ Lenin.
To wiadomo... mrukn¹³ robotnik. Tylko takiej mowy s³uchaæ nie zechc¹.
G³upiej mowy waszej o bud¿ecie nie bêd¹ s³uchali, a o szubienicy jeszcze jak pos³u-
chaj¹! zaSmia³ siê Lenin, ¿artobliwie patrz¹c na Badajewa.
Nagle urwa³ Smiech i, pochylaj¹c nisko g³owê, spojrza³ spode³ba i mrukn¹³:
Gapon zdrajca, kupiony przez rz¹d...
Nie! zawo³a³ Badajew. Znaj¹ go oddawna w ko³ach robotniczych.
Gapon sprzedajny zdrajca! powtórzy³ z naciskiem Lenin. Powiedxcie o tem Troc-
kiemu. Niech napomknie o nim przewódcom mieñszewików i socjal rewolucjonistów. Oni
ju¿ za³atwi¹ z nim porachunki! DziS zmieniê mieszkanie. Powiadomiê was o miejscu. Teraz
idxcie ju¿, bo mam jeszcze du¿o do zrobienia.
Po odejSciu Badajewa, Lenin natychmiast przeniós³ siê do innego domu i zaczai³ siê. Przez
kilka dni nikt z partyjnych towarzyszy nic o nim nie wiedzia³.
Tymczasem przed dawnem mieszkaniem Lenina przez ca³y dzieñ siedzia³a starucha, sprze-
daj¹ca z koszyka karmelki, jab³ka i ziarna s³onecznikowe. Przygl¹da³a siê bacznie przechod-
niom i na trzeci dzieñ spostrzeg³a m³odego popa, który szybkim krokiem kilka razy przecho-
dzi³ przed domem, usi³uj¹c nieznacznie zajrzeæ szpary ogrodzenia do podwórka.
Gdy zbli¿aj siê do koñca ulicy, podszed³ do niego elegancki mê¿czyzna ma³ego wzrostu,
o miêsistej, wygolonej twarzy i zezuj¹cem oku, co chwila znikaj¹cem pod drgaj¹c¹, ciê¿k¹
powiek¹.
99
Starucha podnios³a swój koszyk i podrepta³ przez miasteczko, wykrzykuj¹c:
Jab³ka! Cukierki! S³onecznikowe ziarna-a-a!
Zatrzyma³a siê przy ma³ej chatce i, obejrzawszy siê ostro¿nie, wSlizgnê³a siê do sieni.
Na stuk wyszed³ Lenin.
Towarzyszu! szepnê³a. Pop Gapon kr¹¿y ko³o waszego domu, a z nim razem czatuje
Iwan Manasewicz-Manuj³ow, ochrannik i agent Wittego.
Dobrze, towarzyszu Szymonie! Teraz dowiedxcie siê, gdzie mieszka Gapon i powiadom-
cie Rutenberga, o którym pisa³ do mnie Nachamkes.
Z temi s³owami Lenin zamkn¹³ drzwi.
Up³ynê³o kilka tygodni. W³odzimierz kry³ siê w Teriokach, Perkiarwi, Usikirce i Helsin-
gorfie. Powróci³ wreszcie do Kuokka³y, do dawnego mieszkania. zasta³ tam towarzysza Szy-
mona.
No, opowiadajcie, jak siê to wszystko odby³o? spyta³, potrz¹saj¹c rêk¹ robotnika.
Gapon mieszka³ w Teriokach. WySledzi³em go i powiadomi³em in¿yniera Rutenberga.
Przyszed³ do popa z dwoma jeszcze towarzyszami, dorêczy³ mu oskar¿enie i wyrok... Zwi¹-
zali i... powiesili. Policja znalaz³a Gapona. Wisia³ ju¿ od paru dni. Na piersi mia³ arkusz z wy-
rokiem Smierci od socjal-rewolucjonistów.
Psu psia Smieræ! zaSmia³ siê Lenin. Ten Rutenberg dobry in¿ynier, ale i kat, co
siê zowie! Móg³by siê i nam przydaæ, gdyby przeszed³ do nas!
Nie przejdzie! odpowiedzia³ Szymon. To druh Sawinkowa, socjal rewolucjonista
zakuty!
Szkoda! westchn¹³ Lenin. jakby go pos³a³ zabiæ tego b³azna rewolucji!
Kogo?
Borysa Sawinkowa!... cicho Smiej¹c siê, odpowiedzia³ Lenin.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]