[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samochodów?
Wyprostował się i ruszył w stronę pielęgniarki,
która odebrała wiadomość. Maggie nie mogła nie
zauważyć, jak bardzo jest zmęczony i żałowała, że nie
może mu pomóc.
94 JOSIE METCALFE
Czy małżeństwo by mu pomogło? Chciała dbać
o niego i czuła, że wystarczyłoby jej miłości i dla ojca,
i dla dziecka. Ale oszukiwałaby się, licząc na trwały
związek, skoro Jake nie mógł się nawet przemóc, by
otwarcie porozmawiać o jej ciąży i swojej odpowie-
dzialności.
 Tylko jeden samochód, ale za to ponad dwanaście
ofiar. To był mikrobus pełen kibiców rugby. Karetka
z pierwszą grupą przyjedzie za kilkanaście minut.
Maggie szybko opróżniła szklankę z sokiem. Wie-
działa, że nieprędko będzie miała szansę wypić następ-
ną, bo teraz musi się zatroszczyć o cudze zdrowie, nie
o własne.
Wychodząc z sali, wiele osób narzekało, ale jedno-
cześnie każdy, niczym precyzyjnie zaprogramowany
automat, udał się w swoim kierunku, by wykonać przy-
dzielone mu zadanie. Maggie nadeszła akurat w mo-
mencie, gdy Lina Mackey wygłaszała standardową
przemowę do pacjentów w poczekalni.
 Za chwilę przyjadą tu ofiary wypadku  oznaj-
miła.  To znaczy, że osoby z lekkimi obrażeniami,
które teraz czekają na przyjęcie, muszą uzbroić się
w cierpliwość.
 Ale byliśmy tu pierwsi  zaprotestował ktoś.  Ci
nowi niech idą na koniec kolejki.
 Niektórzymogą  zgodziła się Lina  ale przypo-
minam, że to jest oddział nagłych wypadków, a nie
sklep. I tu nie można obsługiwać ludzi na zasadzie: kto
pierwszy, ten lepszy. Musimy leczyć w zależności od
obrażeń. Jeśli został pan zarejestrowany, to pańskie
nazwisko pojawi się w końcu na tablicy, ale musi pan
poczekać.
SEN O SZCZZCIU 95
Pacjent, któremu grzecznie, ale stanowczo odmó-
wiono przyjęcia, usiadł, ale Maggie zauważyła, że jest
niezadowolony. Usłyszała sygnał karetki i dołączyła
do zespołu. Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do jej
uszu dotarł śpiew.
 Co jest?
 Kibice rugby  wyjaśnił jeden z lekarzy.  Ich
drużyna wygrała, więc świętują. Albo przegrała, więc
topią żal.
W tym momencie pojawił się pierwszy pacjent
 zwalisty mężczyzna o pięknym tenorze, w którym
pobrzmiewał głęboki walijski akcent. Niestety jego
długi szalik, dumnie prezentujący barwy drużyny, za-
brudzony był plamami krwi.
 %7ładnych urazów oprócz dużej rany głowy. 
Maggie usłyszała zdumiony głos ratownika.  Kom-
pletnie pijany i całkowicie nieczuły na ból, odmówił
przyjęcia leków.
Mężczyzna wciąż śpiewał, gdyprzewieziono go na
wózku do innej sali. Maggie postąpiła krok do przodu,
by przyjąć następną osobę.
 Ten też jest znieczulony. Próbował iść do domu
ze złamaną kostką.
 Auuu!  Maggie skrzywiła się.  Daleko zaszedł?
Zrobił sobie przy okazji jeszcze jakąś krzywdę?
 Przewrócił się po paru metrach. Ale głównie
dlatego, że miał problemy z równowagą.  Ratownik
zaśmiał się.  To najdziwniejszy przypadek, jaki wi-
działem. Bus przekoziołkował kilka razy, a ta złamana
kostka to jak dotąd najpoważniejszy uraz.
 Niesamowite  mruknęła Maggie, prowadząc
wózek do najbliższej sali.
96 JOSIE METCALFE
 Nie aż takie dziwne, trzeba tylko odpowiednio
dużo wypić  zauważył Jake, który słyszał część
rozmowy.  Byli tak rozluznieni, że miękko odbijali
się, zamiast łamać sobie kości.
 To wina Taffa  zabuczał niespodziewanie pac-
jent, udowadniając wszystkim, że doskonale słyszał
i rozumiał całą rozmowę.  Chciał wyjść na...  Za-
milkł nagle, jakby właśnie zauważył, że wokół są
damy.  Wypił trochę i musiał, hm... sobie ulżyć.
Bardzo mu się spieszyło i kiedy kierowca powiedział,
że nie stanie na poboczu, Taff złapał za kierownicę
i w następnej chwili już kręciliśmysię jak na karuzeli.
 Chwycił Maggie za ramię.  Jak się miewa Taff,
kochanie? Widziałaś go?  zapytał niecierpliwie i po
raz pierwszy trochę niewyraznie.
 Nie, Gwilym  wyjaśniła.  Jest kilka sal, w któ-
rych pracują różni lekarze. Twój kolega jest u jednego
z nich.
 To byłoby okropne, gdyby został ranny  rzekł
poważnie Gwilym. Było wyraznie widać, że z wysił-
kiem dobiera słowa.  To nasz jedyny baryton basowy.
A niedługo mamy konkurs. Bez Taffa nie możemy
wystąpić.
 Zrobimy, co tylko w naszej mocy, dla was wszyst-
kich  obiecała, klepiąc go pocieszająco po ręce. 
Teraz radiolog zrobi ci prześwietlenie kostki, więc
proszę, leż spokojnie, dopóki nie skończy.
Ukryła się za zasłoną ochronną, jeszcze zanim
pierwsze prześwietlenie zostało wykonane. Po raz
pierwszy uświadomiła sobie, jak wiele niebezpie-
czeństw czyha na jej nienarodzone dziecko. W tym
stadium rozwoju promieniowanie rentgena mogło spo-
SEN O SZCZZCIU 97
wodować nieodwracalne zmiany, zagrażające nawet
jego życiu.
Gdy zdjęcia zostały zrobione, wróciła do pacjenta
i skierowała wzrok na monitory, by sprawdzić jego
stan. Coś tu nie gra, coś jest nie tak. Mówił z trudnoś-
cią, wręcz bełkotał. Niby można by to wytłumaczyć
ilością wypitego przez niego alkoholu, ale nawet w tym
przypadku...
 Niech to szlag!  Na jej oczach stracił przytom-
ność. Jeden z monitorów ostro zapiszczał.  Jaki ma
poziom cukru? Chyba zapadł w śpiączkę.
 Nie ma żadnej bransoletki, która byostrzegała, że
jest cukrzykiem  rzekła pielęgniarka, która zdjęła mu
ubranie.  I nie mówił o tym nikomu, inaczej na pewno
byłoby to w notatkach ratownika.
 Nie ma czasu na roztrząsanie, czyja to wina 
przerwała Maggie.  Jakie ma wyniki?
 Dwadzieścia trzy.  W głosie pielęgniarki sły-
chać było zdumienie.  Sprawdzę jeszcze raz.
Maggie również pragnęła, by wynik był prawid-
łowy. Normalnie powinien wynosić poniżej sied-
miu! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •