[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przyłączysz się?
Leslie przywołała uśmiech na twarz.
- Nie jestem pewna, czy dojdę tak daleko... Wiecie spotkałam dzisiaj waszego ojca.
jest miły.
Kiedy szły, Leslie opisała im częściowo to spotkanie - pomijając podwiezienie
samochodem i niewiarygodny akt przemocy, którego dopuściła się na dilerze. Zachwiała się
na nogach, gdy skręciły w Harper.  Jestem na to zbyt zmęczona . Zrobiła kilka wdechów
przystanęła. Nieopodal kilka osób cofnęło się ze strachu i przywarło plecami do ściany, jakby
czyhało na nie coś potwornego. Ktoś zapłakał, błagając o litość. Leslie nie mogła się ruszyć. -
To tylko włóczędzy, Les. Mają zwidy po kiepskich dra - gach albo coś. Chodzmy.
Siostry podjęły marsz, ciągnąc ją za sobą.
- Nie.
Leslie potrząsnęła głową. Tam na pewno coś było. Próbowała to dostrzec..., jakiś cień,
który spowijał inne cienie.
Ruszyła w stronę ciemnego zaułka. Czuła się tak, jakby ktoś nawijał na szpulę nić
przyczepioną do jej trzewi. Jakiś mężczyzna zatańczył szaleńczo na przystanku. Samo jego
zachowanie było dziwne. A poza tym jego ciało pokrywały połyskujące, zielone kolce róż...
Ani oplotła Lesiie ręką w pasie.
- Chodz, śpiochu. Zabawmy się. Złapiesz wiatr w żagle, jak tylko znów zaczniesz się
ruszać.
- Widziałyście go? Znów się potknęła. Tish klasnęła w dłonie.
- Och, zaczekaj, aż zobaczysz nowe tarcze do rzutek, które zasponsorował Keenan.
Podobno jego dziewczyna powiedziała tylko, że chce spróbować gry i bum, następnego dnia
w klubie pojawiły się trzy tarcze.
- Ona nic jest jego dziewczyną - mruknęła Lesiie, zerkając za siebie. Kolczasty
mężczyzna pomachał do niej.
- Nieważne. - Ani popchnęła ją do przodu. - Mamy trzy nowe tarcze.
Po zaledwie półgodzinie w. klubie pojawił się Mitchell - mocny w gębie były chłopak
Leslie. Nie zdziwiła się, że był upalony.
- Leslie, dziewczyno! - Posłał jej okrutny uśmiech. - Gdzie podziewa się twoja
dzisiejsza zabaweczka? A może... - zniżył głos -...zabawiasz się ostatnio za pomocą baterii?
Jego durni znajomi ryknęli śmiechem.
- Odczep się, Mitchell! - rzuciła.
Użeranie się z nim nigdy nie należało do przyjemności. Po odejściu matki zarówno
Leslie, jaki Ren narobili głupstw, gdy próbowali ułożyć sobie życie. Wybór brata miał
poważne konsekwencje, ale i ona podjęła parę decyzji, na których nie wyszła najlepiej.
Mitchell był jedną z nich.
Znikąd pojawił się Niall.
- W porządku?
- Zaraz będzie.
Odwróciła się, żeby odejść od Mitchella, ale ten chwycił ją za rękę. Mimowolnie w jej
wspomnieniach odżył obraz dilera opadającego na ziemię.  Tak nie można . Spojrzała na
palce Mitcha zaciśnięte na jej skórze.  I co z tego? On też nie zachowuje się, jak należy . -
Nie dotykaj Leslie - ostrzegł go Niall.
Nie poruszył się, ale cała jego postawa zdradzała napięcie.
Ludzie zaczęli się cofać.
- Niallu, jest dobrze. Poradzę sobie.
Wyrwała rękę z uścisku. Kiedy się odwróciła, Mitchell klepnął ją w pośladek, jego
kumple znów się roześmiali; choć tym razem trochę nerwowo. Leslie zacisnęła pięści.
Ogarniająca ją wściekłość sprawiła, że poczuła się nieprzyzwoicie dobrze.
Na moment zawiódł ją wzrok. Tłum wypełniający klub wydawał się nieludzki. Pazury,
kolce, skrzydła, rogi, pióra, zniekształcone sylwetki, tak wiele postaci wyglądało dziwnie.
Dlatego się zatrzymała.
Niall stanął przed nią i zapytał: - Dobrze się czujesz?
Czuła się znacznie lepiej. Jej serce biło tak szybko, jakby popiła kilka kofeinowych
tabletek filiżanką espresso. Oczy ^płatały jej figle, emocje buzowały; ale nie zamierzała
nikomu o tym mówić. Rzuciła tylko:
- Nic mi nie jest. Jest dobrze. Wszystko... dobrze. Nie musisz...
Przerwał jej.
- Nie powinien okazywać ci braku szacunku.
Leslie oparła rękę na ramieniu Nialla. - On jest nikim. Chodzmy.
Mitchell przewrócił oczami. Miała nadzieję, że tak to zostawi, ale był zbyt pijany, by
zrozumieć, kiedy ma się zamknąć.
Zagadnął Nialla.
- Nie musisz być tak heroiczny, żeby dobrać się do jej majtek, stary. Rozłoży te chude
nóżki przed każdym. Prawda Leslie?
Dzwięk, który wyrwał się z gardła Nialla, był bardziej zwierzęcy niż ludzki. Ruszył do
przodu, ale jego ciało wygięło się pod jakimś dziwnym kątem, jakby ktoś go powstrzymywał.
Mitchell się cofnął. Leslie przystąpiła do ataku. Ujęła jego twarz w obie dłonie, jakby chciał
go pocałować. Kiedy przyciągnęła chłopaka na tyle blisko, żeby mógł poczuć jej oddech na
ustach, szepnęła:
- Nie. Ani teraz. Ani nigdy więcej - Zcisnęła jego twarz, aż łzy pociekły mu z oczu. -
Zjem cię żywcem. Aapiesz?
Potem go puściła, a on stracił równowagę. Obserwujący ją goście klubu, ci, którzy
jeszcze przed chwilą wyglądali na opierzonych i dziwnie nieproporcjonalnych, uśmiechali się
teraz. Niektórzy kiwali głowami. Inni wiwatowali. Oderwała od nich wzrok. Nie liczyli się.
Ważne było tylko to, że jej serce znów biło równym rytmem.
Kilka kroków dalej stał Mitchell.
- Ona... widzieliście... ta suka mi groziła... - wyjąkał.
W tym momencie Leslie czuła się niezwyciężona jakby mogła wyjść obronną ręką z
każdej bitwy, jakby rozsadzała ją energia. Dlatego chciała się ruszyć, wybiec na ulicę,
sprawdzić, jak daleko może się posunąć. Dziarskim krokiem poszła przed siebie, ale Niall
dotknął delikatnie jej ręki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •