[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spytał: Jak to? Teraz?
Tak odparła. Ciężko wciągnęła powietrze i zamrugała ze złością powiekami, starając
się powstrzymać łzy. Nie zobaczy, że złamał jej serce.
Zamierzałaś mi o tym powiedzieć?
Rzuciła mu krótkie spojrzenie i uśmiechnęła się przez zaciśnięte usta.
Oczywiście rzuciła.
Omijając go, sięgnęła po dżinsową spódnicę, której przez cały czas pobytu w Coleville
nie zdążyła ani razu włożyć, i starannie ułożyła ją w walizce. Zresztą już dawno złożyłam ci
wymówienie, pamiętasz?
Tak, ale... przeszedł przez pokój tam i z powrotem nie sądziłem, że mówiłaś
poważnie.
No to teraz już wiesz.
Do licha! O co ci naprawdę chodzi? Przecież lubisz swoją pracę.
Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
O nas, tak? Pokiwał głową, wyjął rękę z kieszeni i zaczął rozcierać policzek. O
wspólny sen, tego przeklętego ducha i...
Zjawa nie ma z tym nic wspólnego. To dotyczy wyłącznie nas, a właściwie mnie
mruknęła, składając ostatnią bluzkę.
Posłuchaj powiedział łagodnie. Nie mogę ci dać tego, czego pragniesz.
Wiedziała o tym aż za dobrze. Czuła to głęboko w sercu. Chciało jej się ryczeć, ale nic
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
dobrego by z tego nie wynikło.
Dlaczego nie powiedziałeś mi o Macu? spytała spokojnie, spoglądając mu w oczy.
Skąd się dowiedziałaś? Od Maggie? domyślił się.
Tak.
Nie powinna ci mówić.
Masz rację, ty powinieneś.
Zaprzeczył stanowczo ruchem głowy, zamykając temat i odbierając jej resztę nadziei.
To się wydarzyło dawno temu.
Nie. Dla ciebie to się stało wczoraj.
Nie chcę o tym rozmawiać.
O tym również już wiem powiedziała i podeszła do niego. Położyła mu dłonie na
ramionach, wyczuwając napięcie jego mięśni. Ogarnął ją smutek i zrobiło jej się go bardzo
żal. To nie była ani twoja, ani niczyja wina.
Nie wiesz tego westchnął ciężko.
Maggie opowiedziała mi, co się stało.
Nie było jej tam. Tak jak i ciebie.
Byliście dziećmi.
Odsunął się od niej. Oczy zaszły mu mgłą. Odgrodził się od niej murem.
Mac również.
Na opuszkach palców czuła jego ciepło, jakby wciąż dotykała jego skóry. Nie było jednak
sensu dalej udawać. Nie było nadziei na przyszłość u boku mężczyzny zasklepionego tak
głęboko we własnym bólu, że nie potrafił dostrzec czekającego na niego czegoś pięknego.
Mimo to pragnęła mu pomóc. Przynajmniej po raz ostatni podjąć próbę.
Nic nie mogliście zrobić. Mac wskakując do wody, skręcił kark.
Cooper wzdrygnął się na jej słowa i pokiwał smutno głową.
Chciał pobić rekord Jake a i udało mu się. Musiał jeszcze tylko dłużej wytrzymać pod
wodą.
Kara chciała go przytulić, ale odsunął się.
Chciałaś wiedzieć, to słuchaj. O tym Maggie na pewno ci nie powiedziała. Sam
zamierzał wskoczyć po Maca, martwił się. Jake był wkurzony, że przegrywa, a ja się
cieszyłem. Poklepał się dłonią po klatce piersiowej, jakby się dusił. Z gardła wydobył mu
się cierpki śmiech. Byłem zadowolony, że Mac w końcu pokona Jake a. Namówiłem Sama,
żeby jeszcze zaczekał. Gdybym... Głos mu się załamał. Być może uratowalibyśmy go.
Gdybym posłuchał Sama i wskoczylibyśmy po Maca, być może by żył. Więc nie mów mi, że
rozumiesz. Bo nie rozumiesz.
Masz rację przyznała łagodnie Kara. Na widok bólu i udręki w oczach Coopera
ogarnęła ją fala współczucia.
Nie mogę wiedzieć, co czujesz ani czego żałujesz. Jednego natomiast jestem pewna.
Mac nie chciałby, żebyś się zadręczał z powodu czegoś, czego nie można zmienić. Cooper
zacisnął usta i zazgrzytał zębami.
Kochałem go jak brata. On umierał, a my staliśmy na brzegu jak kretyni.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Nie wiedzieliście.
Powinniśmy się domyślić, przeczuć nieszczęście. Ta tragedia jest nadal we mnie i nie
opuści mnie. Dlatego nigdy więcej nikogo nie pokocham. Nie będę ryzykował.
Przykro mi wyszeptała. Po policzku spłynęła jej zabłąkana łza. Ze względu na Maca
i was wszystkich. Westchnęła ciężko i dodała: Nas wszystkich.
Odwróciła się, podeszła do łóżka i zamknęła walizkę. Dzwięk zasuwanego zamka rozdarł
panującą między nimi, pełną napięcia ciszę. Podniosła bagaż, przerzuciła przez ramię torbę i
odwróciła się, żeby po raz ostatni spojrzeć na Coopera.
Jadę do twojego dziadka. Maggie powiedziała, że mogę się zatrzymać w domku dla
gości aż do wylotu jutro wieczorem.
Zostań tu.
Nie chcę.
Podeszła do otwartych drzwi, po czym zatrzymała się w progu, żeby ujrzeć go jeszcze
raz. Cooper wpatrywał się w nią oszołomiony. Kara wiele by dała, żeby móc poznać jego
myśli, dowiedzieć się, co przeżywa. On jednak do perfekcji opanował sztukę ukrywania
uczuć przed światem i samym sobą.
%7łyczę ci szczęścia powiedziała i odeszła.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
ROZDZIAA JEDENASTY
Cooper stał nieruchomo w miejscu, w którym go zostawiła, osłupiały i zdruzgotany.
Słyszał, jak otwierają się frontowe drzwi, a potem z hukiem za nią zamykają. W domu
zapadła grobowa cisza. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Kara go opuściła.
Przed oczyma nadal miał jej wizerunek, tak bardzo żywy, jej spojrzenie przepełnione
bólem. Zamknął oczy, żeby go wymazać, jednak zamiast zniknąć, obraz stał się jeszcze
wyrazniejszy.
Do licha! jęknął, czując się bardziej samotnie niż kiedykolwiek dotąd.
Kochałbym cię, gdybym mógł. Ale dla nas jest już za pózno.
Jak niewidzialna zamieć do pokoju wtargnęła fala zimna. Huczał wiatr, chłoszcząc go,
targając włosy i popychając w kierunku drzwi. Cooper chwycił się kurczowo klamki, by
utrzymać równowagę.
Dławiło go w gardle, serce waliło jak oszalałe. Rozejrzał się z niedowierzaniem po
sypialni. Ryk wiatru przerodził się w żałosny jęk. Obrazy wiszące na ścianach zsunęły się z
kołków i zawirowały w powietrzu w szalonym tańcu. Lampa na suficie zaczęła mrugać, dając
widowiskowy pokaz światłocieni. Lustro na toaletce pękło i rozprysło się po całej podłodze w
drobne kawałeczki, mieniąc się w błyskającym świetle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]