[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szybko. Przecież dopiero co się kochali.
- 90 -
S
R
- Chcę cię - szepnęła, przytulając się do niego. Rafe'owi nie trzeba było tego
dwa razy powtarzać. Całował ją, jakby ze dwa lata się nie widzieli.
W ciszę letniego dnia wdarło się głośne trzaśnięcie drzwiczek samochodu.
Potem następne. I jeszcze jedno. A potem coraz głośniejsze nawoływania Camryn,
Kaylin, Trenta i Tony'ego.
Holly i Rafe spojrzeli po sobie.
- Camryn powiedziała, że pojedzie z chłopcami na lody i zaraz wraca. - Holly
niechętnie odsunęła się od Rafe'a.
- Dotrzymała słowa.
- Nie do wiary. - Rafe drżał z nie zaspokojonej żądzy.
- Jeden jedyny raz nie miałbym nic przeciwko temu, żeby ta dziewczyna się
spózniła, a ona właśnie ten jeden raz musiała przyjechać punktualnie. Taka już jest ta
moja młodsza siostra.
Holly zauważyła, że pominął przymiotnik przyrodnia". Bardzo się ucieszyła.
Ciekawa była, czy on też to zauważył, ale nie śmiała pytać.
- Pójdę do dzieci - powiedziała, ubierając się pospiesznie. - Ty nie musisz się
spieszyć.
- Chyba zaaplikuję sobie zimny prysznic - mruknął Rafe, siadając na łóżku. -
Czy mogę...
Holly zatrzymała się w drzwiach. Rafe patrzył na nią tak, jakby chciał ją
rozebrać wzrokiem.
- Przyjdę wieczorem, dobrze?
Holly skinęła głową. Musiała biec, bo już któreś z dzieci z całych sił waliło w
ścianę.
- 91 -
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
- Chyba niezbyt dobrze cię zrozumiałem - powiedział siedzący za biurkiem
Flint. - Czy mógłbyś mi to jaśniej wytłumaczyć?
Gabinet Flinta w niczym nie przypominał przestronnych pokoi, w jakich
zasiadali szefowie dobrze prosperujących firm. Był mały, bez jednego okna.
Monotonię pomalowanych na beżowo ścian i prostych drewnianych mebli ożywiały
tylko kolorowe plakaty, reklamujące produkty Paradise Outdoors.
Rafe pomyślał, że ten gabinet jest dokładnie taki jak jego właściciel: nudny i
męczący. Był pewien, że brat dokładnie słyszał, o co go Rafe prosił, tylko potrzebował
czasu, żeby zacząć myśleć o czymkolwiek innym niż Paradise Outdoors. Wcale nie
miał ochoty zwracać się do niego o pomoc, ale ponieważ Holly nalegała, postanowił
spróbować.
- Słuchaj uważnie - powiedział. - Wybieram się na ślub...
- Wybierasz się z Holly Casale na ślub jej kuzynki - powtórzył Flint to, co już
raz usłyszał. - I chcesz, żebym na ten czas zamieszkał u ciebie z dziećmi? - zapytał
zdumiony. Ton jego głosu sugerował, że z dwojga złego wolałby krzesło elektryczne.
- To tylko dwa dni. - Rafe jeszcze raz próbował go przekonać. - Wyjeżdżamy w
piątek po południu i w niedzielę wracamy.
- Obecność na rodzinnym ślubie z kobietą może być niebezpieczna - przestrzegł
go Flint. - Ludzie zaraz Bóg wie co sobie myślą. Zwłaszcza ta kobieta i jej rodzina.
- Wcale nie mam ochoty tam jechać, ale obiecałem Holly. Jeśli pojedzie sama,
to matka, ciotki i kuzynki znów będą ją próbowały wyswatać. Tym razem znalazły jej
technika dentystycznego. Podobno ma czterdzieści siedem lat, jest bardzo nieśmiały i
mieszka z mamusią.
- Jeśli pojedziesz, jej rodzina pomyśli, że ty jesteś jej narzeczonym.
- To nie ma znaczenia. Oboje wiemy, że jadę tam tylko po to, żeby ją uchronić
od towarzystwa starego maminsynka.
- 92 -
S
R
- Przykro mi, ale ja niestety nie mogę ci pomóc - powiedział Flint. - Przez cały
weekend będę w biurze. Instalujemy całkiem nowy system księgowania. Prawdziwy
cud techniki. Pokazać ci prospekt?
- Nie trzeba. Wierzę ci na słowo. - Rafe westchnął zrezygnowany. - Wobec tego
rozumiem, że ty też nie zostaniesz z dziećmi.
- Też? Czyżbyś prosił o to Evę? Wcale się nie dziwię, że ci odmówiła.
- Chciałem ją prosić, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że nie warto.
Znam odpowiedz.
- Skoro koniecznie musisz jechać na ten ślub, to zostaw ich samych -
zaproponował Flint. - Nieraz ich zostawiałeś.
- Odkąd Holly się wprowadziła, ani razu nie byli sami. Zresztą przedtem też
zostawiałem ich najwyżej na jedną noc.
- No to może matka Trenta i Tony'ego? Mówiłeś, że teraz częściej ich
odwiedza.
- Holly z nią pracuje. Tracey na razie wywiązuje się sumiennie z ustalonego
programu spotkań z dziećmi, ale jeszcze nie zerwała z tym przeklętym narzeczonym.
Nie zaryzykuję powierzenia dzieci jej opiece, dopóki będzie od niego w jakikolwiek
sposób zależna.
- Zresztą Camryn i Kaylin i tak zapędziłyby Tracey w kozi róg. - Flint machnął
ręką. - To tak jakbyś kazał kurze pilnować młodych wilków.
- No właśnie. Chociaż i z tym Holly niezle sobie radzi. Bardzo często rozmawia
z Camryn. Nie wiem, o czym, ale mała ostatnio trochę się zmieniła. Na lepsze.
- Chyba trochę za bardzo się zaangażowałeś - zaniepokoił się Flint. - Ta kobieta
zupełnie cię ubezwłasnowolniła. Nie dalej jak wczoraj rozmawiałem o tym z Evą,
Holly Casale spiskuje z bachorami i cała piątka nastawia cię przeciwko nam.
- Tylko mi tu nie wyjeżdżaj z tą waszą spiskową teorią dziejów - jęknął Rafe. -
Mam tego powyżej uszu.
Przykro mu się zrobiło. Przepaść pomiędzy nim a rodzeństwem z dnia na dzień
stawała się coraz większa. Ich stosunki popsuły się, kiedy Camryn i Kaylin pojawiły
się w jego życiu, ale od przyjazdu Holly zrobiło się jeszcze gorzej.
- 93 -
S
R
Holly twierdziła, że poczuli się zagrożeni i dlatego coraz bardziej odsuwali się
od brata. A ponieważ, jak dotąd, nigdy nie myliła się w swych ocenach, to pewnie i
tym razem miała rację. Robiła, co mogła, żeby go pogodzić z rodzeństwem. Właściwie
gdyby nie ona, to chyba zupełnie przestałby się do nich odzywać. Holly uważała, że
wszyscy, włączając w to Tracey, powinni być jedną kochającą się rodziną i że to wcale
nie jest niemożliwe. Rafe podziwiał jej optymizm, chociaż go nie podzielał.
- Spodziewam się, że wkrótce się pobierzecie - powiedział ponuro Flint.
- Bzdura! - roześmiał się Rafe. - Nigdy nawet nie rozmawialiśmy o
małżeństwie. Dobrze nam ze sobą i to wszystko. Po co to psuć jakimś głupim ślubem?
- A czy ją pytałeś o zdanie?
- Nie było takiej potrzeby.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]